PE naciska na silny unijny nadzór finansowy
Przytłaczającą większością głosów Parlament Europejski przyjął w środę poprawki do pakietu przepisów o nowym nadzorze finansowym w UE. Eurodeputowani wywierają presję na kraje członkowskie, licząc na porozumienie do września, by system ruszył od początku 2011 r.
- Wrzesień to ostatnia szansa. Dajemy jeszcze czas Radzie UE (czyli rządom krajów członkowskich - PAP), ale nie zmieniamy naszego stanowiska - powiedział po głosowaniu jeden ze sprawozdawców pakietu, chadecki eurodeputowany z Hiszpanii Jose Manuel Garcia-Margallo y Mafril.
- Rada nie uczyniła żadnego ruchu w stronę kompromisu od końca ubiegłego roku - mówiła zaangażowana w prace nad pakietem eurodeputowana PO Danuta Huebner.
- Dla nas, w Parlamencie, jest bardzo ważne, jak najszybsze uregulowanie nadzoru finansowego. Rynek funkcjonuje bowiem cały czas w warunkach niepewności co do przyszłych rozwiązań. To nie my blokujemy postęp w negocjacjach, my pilnujemy rozwiązań służących wszystkim - dodała.
Dotychczasowe rundy negocjacji między PE a krajami nie przyniosły porozumienia. Eurodeputowani chcą, by nowe organy nadzorcze były jak najsilniejsze i mogły podejmować wiążące decyzje w przypadku konfliktu między krajowymi nadzorami albo łamaniu prawa. Odmawiają prawa weta dla krajów w spornych sprawach, co zagwarantuje spójne decyzje, dzięki którym UE uniknie powtórki kryzysu finansowego.
Ale kraje zazdrośnie strzegą kompetencji narodowych, dążąc do ograniczenia - w porównaniu z wyjściową propozycją KE - roli trzech organów dla poszczególnych rynków: Europejskiego Organu Nadzoru Bankowego (EBA), Europejskiego Organu Nadzoru Ubezpieczeń i Pracowniczych Programów Emerytalnych (EIOPA) oraz Europejskiego Organu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA) (który obejmie też agencje ratingowe).
Aby zrealizować swój postulat jednolitego, skutecznego nadzoru w UE, eurodeputowani opowiedzieli się za umieszczeniem wszystkich trzech organów mikroostrożnościowych w jednym miejscu: Frankfurcie nad Menem, podobnie jak zajmującej się nadzorem makro Europejskiej Rady Oceny Ryzyka Systemowego (European Systemic Risk Council - ESRC) z udziałem szefów 27 banków centralnych.
Tymczasem rządy stoją na stanowisku, że lepiej rozsiać te instytucje po Londynie, Paryżu i Frankfurcie, gdzie mieszczą się teraz unijne komitety, które mają być zalążkiem nowych organów. Zdaniem PE, w tych finansowych stolicach wystarczą przedstawicielstwa organów.
W niektórych punktach PE idzie nawet dalej niż Komisja Europejska. Eurodeputowani chcą, by organy mogły bezpośrednio kierować swe decyzje do banków czy ubezpieczycieli w przypadku, gdy zawiódł krajowy nadzór. Ponadto miałyby prawo do wiążącego rozstrzygania sporów między nadzorami krajowymi oraz nadzoru nad ponadgranicznymi instytucjami finansowymi. Wg eurodeputowanych, organy mogłyby czasowo zakazać różnych rodzajów działalności instytucji finansowych zagrażających funkcjonowaniu rynku.
Miałyby też dysponować europejskimi funduszami stabilizacyjnymi, by w razie konieczności rządy nie musiały sięgać do kieszeni podatników, by wesprzeć znajdujące się w tarapatach banki.
W przypadku złamania prawa wspólnotowego organy UE mogłyby wydawać wiążące decyzje narodowym nadzorom (zdaniem Rady, jest to sprzeczne z unijnymi traktatami). W razie ogłoszenia sytuacji kryzysowej, eurodeputowani chcą nadać unijnym organom nadzwyczajne uprawnienia. Na co dzień miałyby przewodniczyć kolegiom narodowych organów nadzorczych, które też wchodzą w skład nowej unijnej architektury.
By usprawnić podejmowanie decyzji, eurodeputowani proponują jak najszersze stosowanie zwykłej większości głosów. Rada przeciwna jest wszystkim tym postulatom, chcąc zostawić ostatnie słowo organom krajowym. Najwięcej zastrzeżeń od początku zgłasza Wielka Brytania, strzegąca interesów londyńskiego City.
Ponadto przyjęte poprawki mają gwarantować, że ESCR będzie mogła szybciej i skuteczniej zapobiegać niebezpiecznej sytuacji na rynku finansowym w UE. Eurodeputowani chcą jasno określić różne poziomy ryzyka wymagające zróżnicowanej reakcji. Kiedy rada wydawałaby zalecenia albo ostrzeżenia, miałaby je opatrywać kolorem przypisanym do wagi sytuacji.
PE domaga się, by prezesem ESRC był każdorazowo prezes Europejskiego Banku Centralnego. W ten sposób PE chce zagwarantować jej wiarygodność oraz wyrazić uznanie i wsparcie dla konstruktywnej roli, jaką Jean-Claude Trichet odegrał w kryzysie finansowym.
Kryzys unaocznił słabości unijnych ram nadzorczych podzielonych wzdłuż granic narodowych i konieczność lepszego nadzoru ponadgranicznych instytucji finansowych, których w UE działa ok. 40-50, a także potrzebę rozwiązywania konfliktów o nadzór nad dużymi grupami finansowymi między władzami krajów, gdzie mieszczą się firmy-matki, a krajami takimi jak Polska, które goszczą jedynie ich filie.
Dotychczasowe rozwiązania faworyzowały kontrolę nad międzynarodowymi grupami przez nadzory tych krajów, gdzie mają one główną siedzibę, minimalizując rolę instytucji nadzorczych (w Polsce Komisji Nadzoru Finansowego - KNF) krajów, gdzie działają filie. Dlatego polski rząd konsekwentnie popierał propozycje KE oparte na opublikowanym w lutym ub.r. raporcie grupy ekspertów pod przewodnictwem byłego szefa MFW Jacques'a de Larosiere'a, z udziałem prof. Leszka Balcerowicza.
- Silne europejskie organy nadzorujące banki, giełdy oraz fundusze emerytalne pracownicze, to nie tylko polska racja stanu, ale przede wszystkim narzędzie do dobrze funkcjonującego rynku finansowego UE - powiedział Sławomir Nitras (PO), członek komisji ds. gospodarczych i monetarnych PE.
Przyjęte w środę poprawki będą podstawą do negocjacji dla przedstawicieli PE z belgijską prezydencją. Eurodeputowani liczą, że uda się je zakończyć po przerwie wakacyjnej i przyjąć pakiet formalnie na wrześniowej sesji PE.