Pierwsze koty za płoty...
Wczoraj po raz pierwszy nowo mianowany prezydent USA George W. Bush po raz pierwszy przewodniczył obradom swojego gabinetu.
Prezydent chciał wiedzieć, "co może wkrótce się wydarzyć" oraz trzymać rękę na plusie takich spraw, jak kryzys energetyczny w Kalifornii oraz perspektyw realizacji jego programu cięć podatkowych na kwotę 1,6 bilionów
dolarów.
"Chciałbym abyśmy mieli świadomość, że każdy wydany dolar to były czyjeś pieniądze. Budżet powinien więc być skromniejszy, a zarządzanie majątkiem - nienaganne" - oświadczył nowy prezydent USA. Obok Busha zasiedli m.in. jego dwaj najbliżsi współpracownicy. sekretarz obrony Donald Rumsfeld i sekretarz stanu Colin Powell. Prasa zauważyła nieobecność kilku członków rządu, w tym Johna Ashcrofta desygnowanego na prokuratora generalnego, którego kontrowersyjna kandydatura była w środę dalej omawiana w Senacie. Zabrakło także jeszcze nie zaprzysiężonego sekretarza ds. zdrowia Tommy Thompsona oraz przedstawiciela USA ds. kontaktów handlowych Roberta Zoellicka,
którego przesłuchania w Kongresie wyznaczono dopiero na przyszły tydzień.