"Pierwszy mróz i jesteśmy ugotowani"
Eksperci, z którymi rozmawiała PAP, uważają, że jeśli zima będzie łagodna, bez umowy z Rosją gazu może nam wystarczyć "na styk", ale przy mrozach możemy mieć do czynienia z kryzysem gazowym; bez względu na temperatury przemysł musiałby się liczyć z ograniczeniami dostaw.
Chodzi o aneks do porozumienia rządów Polski i Rosji, dotyczący zwiększenia dostaw gazu do Polski do 10,3 mld m sześc. rocznie i wydłużenia ich do 2037 roku, po tym gdy na początku ub.r. gaz przestał nam dostarczać rosyjsko-ukraiński pośrednik RosUkrEnergo. Aneks został wynegocjowanyny, ale brakuje podpisów przedstawicieli rządów. Komisja Europejska, powołując się na doniesienia prasowe, sygnalizowała, że istnieją obawy, czy porozumienie jest zgodne z prawem UE.
Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak chce, żeby porozumienie gazowe z Rosją - zamiast niego - podpisał minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, ponieważ - jak twierdzi umowa ta "nabrała wymiaru międzynarodowego". Jego zdaniem są jeszcze trzy miesiące na sfinalizowanie kontraktu, bo - jak powiedział - zimą może być trudna sytuacja.
Zdaniem niezależnego eksperta paliwowego Andrzeja Szczęśniaka, ruch wicepremiera Pawlaka to efekt wielomiesięcznej walki wewnątrz rządu o dywersyfikację dostaw gazu. - Pawlak jest z opcji regionalnej, on chce współpracować z Białorusią i Rosją, z kolei Sikorski prezentuje wersję transatlantycką i współpracę z USA - powiedział Szczęśniak.
Ekspert zaznaczył, że umowa jest "gotowa do podpisania", ale jego zdaniem wicepremier Pawlak chce uniknąć politycznych ataków po jej podpisaniu.- Jeśli Sikorski faktycznie przejmie sprawę, to mamy kryzys. Czeka nas kolejne pół roku negocjacji z Rosjanami - ocenił Szczęśniak.
Dodał, że szef resortu spraw zagranicznych będzie chciał w duchu uniezależniania się od rosyjskich dostaw zmienić zapisy tj. wielkość i długość dostaw - a na ich zmianę nie zgodzą się Rosjanie. - Dlatego Sikorski nie ma szans na rozwiązanie tej sprawy, a przez najbliższe 1,5 do 2 lat innych możliwości niż import ze wschodu nie ma - powiedział.
Jako na ewentualną alternatywę dla Gazpromu, Szczęśniak wskazał na pośrednika RosUkrEnergo, który dostarczał nam gaz do 2009 roku.
Pytany przez PAP, jakie skutki ta sprawa może mieć dla gospodarki, Szczęśniak odparł: "gdyby zima była ciepła, to będziemy balansować na skraju, ale pierwszy mróz i jesteśmy "ugotowani". Nawet przy ciepłej zimie grożą nam odcięcia gazu, a przy zimnej - ostry kryzys".
W opinii Piotra Naimskiego, b. wiceministra gospodarki i b. pełnomocnika rządu ds. dywersyfikacji, nie można ocenić skutków niepodpisania umowy gazowej z Rosją, ponieważ nie znamy szczegółowego bilansu zużycia gazu w tym i następnym roku. - Wiadomo, że PGNiG sprzedaje mniej gazu w tym roku, ale dobrze byłoby wiedzieć, ile dokładnie sprzedaje i jaki będzie rzeczywisty niedobór, gdyby umowa z Rosjanami na dodatkowe dostawy nie była podpisana - powiedział Naimski.
- Trzeba nieustannie zadawać publicznie pytanie panu ministrowi Pawlakowi, zarządowi PGNiG i premierowi Tuskowi, dlaczego jesienią ubiegłego roku odrzucili ofertę E.ON Ruhrgasu, który chciał sprzedać PGNiG w krótkoterminowym kontrakcie 2 mld m sześc. gazu przesyłane poprzez system ukraiński - powiedział Naimski. Jego zdaniem, jej przyjęcie rozwiązałoby nasze problemy z niedoborem gazu do 2014 roku i należałoby sprawdzić czy jest ona nadal aktualna. Naimski uważa, że byłaby to alternatywa dla "skrajnie" niekorzystnego kontraktu z Rosją.
Rzeczniczka PGNiG Joanna Zakrzewska przyznała, że polska spółka gazowa prowadziła w ub. roku rozmowy na temat dostaw gazu z wieloma firmami, m.in. z E.ON Ruhrgas. W październiku ub.r. PGNiG zawarło z tą firmą "warunkową" umowę na dodatkowe dostawy. Warunkiem było jednak uzyskanie przez E.ON Ruhrgas zgody na transport gazu do Polski przez terytorium Ukrainy, której niemieckiemu koncernowi nie udało się uzyskać. 3 maja br. PGNiG ponownie zawarł umowę z Ruhrgasem na dostawy od 1 czerwca do końca 2011 roku. Wciąż jednak spółka ta nie zawarła umów transportowych z ukraińskimi operatorami.
- Ostatni aneks podpisaliśmy z tą firmą w środę, zawiera ona zapis o sfinalizowaniu umowy do 10 października. Nasz partner usilnie zabiega o podpisanie umowy transportowej, od której zależy realizacja dostaw gazu do Polski - powiedziała Zakrzewska.
- Nie byłoby problemów z dostawami gazu do Polski, gdyby np. w 2006 roku - wówczas pan Piotr Naimski był wiceministrem gospodarki, odpowiedzialnym m.in. za branżę gazową - skorzystano z oferty, jaką E.ON Ruhrgas złożył PGNiG SA. Jednak zamiast z niemiecką firmą kontrakt na dostawy gazu podpisano ze spółką RosUkrEnergo, co spowodowało m.in. wzrost cen gazu, a ostatecznie pośrednik ten przestał dostarczać nam gaz rok przed zakończeniem kontraktu - dodała.
W opinii Tomasza Chmala, eksperta Instytutu Sobieskiego deficyt dostaw gazu do zakładów przemysłowych, które jako pierwsze są obejmowane ewentualnymi ograniczeniami dostaw, nie są "fortunne" dla gospodarki, ale w tym roku sprzyjać może słabsza koniunktura.
- Sądzę, że w związku z gorszą koniunkturą gospodarczą w tym roku, jest pewna tolerancja np. spółek chemicznych na ograniczenia dostaw gazu. Są rezerwy, można ograniczać produkcję" - powiedział Chmal. - Ale jeżeli dostaw nie będzie w ogóle, to nic nie pomoże - dodał. Zaznaczył, że magazynów nie można zczerpać "do zera", a zarządzanie antykryzysowe PGNiG i operator gazociągów przesyłowych Gaz-System powinny zacząć odpowiednio wcześnie.