"Pigułka gwałtu" w zabawkach
Importer i dystrybutor koralików Bindeez, które mogą być niebezpiecznie dla dzieci, zdecydował o wycofaniu całego asortymentu Bindeez z rynku, nie czekając na wyniki badań zabawek - poinformowała spółka COBI, wyłączny importer i dystrybutor koralików na polskim rynku. Firma zleciła laboratorium w Niemczech przeprowadzenie badań zabawek dostępnych w Polsce.
Jak napisał w oświadczeniu prezes spółki Robert Podleś, decyzję taką podjęto w trosce o bezpieczeństwo dzieci. Dodał, że "wycofywanie zabawek asortymentu Bindeez z rynku detalicznego i hurtowego już się rozpoczęło". Podkreślił jednocześnie, że wszystkie te działania mają charakter prewencyjny, nie stwierdzono bowiem szkodliwych substancji w produktach Bindeez oferowanych na polskim rynku.
Chodzi o siedem rodzajów produktów. COBI szacuje, że w polskich sklepach może być około 40 tys. sztuk zabawek. Do momentu otrzymania wyników badań firma wzywa do natychmiastowego, całkowitego wstrzymania sprzedaży zabawek Bindeez.
Niepokojące informacje dotyczące kompletów koralików Bindeez pojawiły się wczoraj. Tego dnia Australia zakazała sprzedaży około miliona wyprodukowanych w Chinach zabawek. Okazało się, że zawierają substancję, która po połknięciu ma właściwości jak "pigułka gwałtu". Zakaz wprowadzono po hospitalizacji trojga poważnie zatrutych dzieci, które połknęły paciorki Bindeez. Zamiast bezpiecznej substancji - 1,5-pentanediolu podczas ich produkcji użyto niebezpiecznego związku - 1,4-butanediolu.
Spółka COBI poinformowała, że badania zabawek zostaną przeprowadzone w Niemczech.
- Badania chcieliśmy przeprowadzić w Polsce. Niestety, laboratoria, do których zwróciliśmy się, nie są w stanie wykonać tak daleko idących testów - powiedział prezes COBI. Wyraził nadzieję, że wyniki badań będą znane do końca przyszłego tygodnia.
- Dzisiaj są wysyłane wzory, które dotrą najprawdopodobniej w piątek po południu - wyjaśnił Podleś. Niemieckie laboratorium zapowiedziało, że testy odbędą się najszybciej, jak to możliwe. Jednak sytuację komplikuje fakt, że badane będą próbki pochodzące z różnych partii dostaw.
- Jeśli rodzic będzie zaniepokojony na tyle, że będzie chciał zwrócić produkt, wszelkie koszty przejmie firma. Dopuszczamy zwrot tych zabawek, nawet jeśli okaże się, że zabawka jest bezpieczna - powiedział prezes.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) czeka na informację od COBI o uznaniu koralików za produkt niebezpieczny.
Jak powiedziała rzecznik UOKiK Małgorzata Cieloch, Urząd jest w stałym kontakcie z dystrybutorem koralików na polski rynek.
- Czekamy na przesłanie powiadomienia o tym, czy jest to produkt niebezpieczny i sposobie, w jaki przedsiębiorca zamierza wycofać z rynku ten produkt - dodała.
- Prawo w Polsce polega na tym, że ten, kto wprowadził na polski rynek produkt niebezpieczny - bez względu na to, czy jest to dystrybutor, producent, właściciel hurtowni, czy też sprzedawca - powinien powiadomić Urząd w przypadku, gdy otrzymał informację, że jest to produkt niebezpieczny - wyjaśniła Cieloch.
- Jeśli tego nie zrobi, grozi mu kara do 100 tys. zł za niezgłoszenie informacji o produkcie niebezpiecznym - dodała. Zaznaczyła, że z nieoficjalnych informacji wynika, iż podobne oświadczenia w sprawie Bindeez od dystrybutorów zabawek, które dostał polski UOKiK, otrzymały urzędy w Niemczech, Finlandii, Szwecji i Danii.
W komunikacie COBI SA poinformowała, że zawiadomienie o niebezpiecznym produkcie przesłała do UOKiK tego dnia rano. Ponadto poinformowała, że - według niepotwierdzonych doniesień - "Komisja Europejska przygotowuje oficjalną informację w sprawie powiadomienia wszystkich urzędów na terenie UE w związku z niebezpieczną zabawką".
Firma COBI poinformowała, że producentem koralików jest australijska spółka MOSE ENTERPRISE.