Podniesienie cen certyfikatów podniesie nasze rachunki

Komisja Europejska zaprezentowała reformę tego systemu w lipcu ubiegłego roku. Ma ona przez podniesienie cen certyfikatów na emisję i ograniczenie dostępu do darmowych pozwoleń wymusić modernizację przemysłu oraz energetyki i, co za tym idzie, zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych.

Półtora roku po propozycji KE dot. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2, państwa UE wciąż nie mogą porozumieć się w tej sprawie. Jak podały źródła unijne, na poniedziałkowym spotkaniu ministrów środowiska nie zostanie przyjęty mandat negocjacyjny.

- Do końca tego tygodnia trzymaliśmy się naszych ambicji, aby wypracować podejście ogólne Rady, ale biorąc pod uwagę okoliczności, poziom wsparcia i liczbę spraw do rozwiązania, zdecydowaliśmy, że nie będziemy przyjmować mandatu - zapowiedział na piątkowym spotkaniu z dziennikarzami dyplomata zbliżony do słowackiej prezydencji w UE.

Reklama

Unijny system pozwoleń na emisję CO2 (EU-ETS) to jedno z głównych narzędzi, które mają pomóc UE ograniczyć emisję gazów cieplarnianych zgodnie z przyjętym przez wszystkie państwa członkowskie 40-procentowym celem na 2030 rok.

Komisja Europejska zaprezentowała reformę tego systemu w lipcu ubiegłego roku. Ma ona przez podniesienie cen certyfikatów na emisję i ograniczenie dostępu do darmowych pozwoleń wymusić modernizację przemysłu oraz energetyki i, co za tym idzie, zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych.

Słowacka prezydencja nie była w stanie zbliżyć stanowisk krajów członkowskich na tyle, by zebrać dwie trzecie głosów potrzebnych do przyjęcia mandatu do negocjacji z europarlamentem.

Rozbieżności między stolicami dotyczą m.in. wzmocnienia systemu ETS przy jednoczesnym zminimalizowaniu ryzyka uciekania z UE wysokoemisyjnego przemysłu. Chodzi np. o zmiany w rezerwie stabilności rynkowej (MSR), której celem jest zwiększenie cen pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych i skłonienie przemysłu do "zielonych" inwestycji.

Państwa członkowskie nie mogą się też porozumieć co do zarządzania funduszem modernizacyjnym, z którego 10 najbiedniejszych państw członkowskich, w tym Polska, będzie unowocześniać swoje systemy energetyczne. Stare kraje unijne nie chcą, by "dziesiątka" miała dowolność w zarządzaniu tymi środkami.

KE chciała, by zarządzanie funduszem było w rękach przedstawicieli państw członkowskich, KE oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Polska obawiała się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI sprawi, iż nie wszystkie projekty, jakie chciałaby realizować, mogłyby otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogłyby się znaleźć np. inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem węgla jako surowca energetycznego.

Trzeci obszar, co do którego państwa nie mogą się porozumieć, dotyczy propozycji, które miały zmniejszyć konieczność korygowania darmowych pozwoleń między sektorami.

"Żałujemy, że nie było dostatecznej woli politycznej, również biorąc pod uwagę, że w czwartek komisja parlamentu wypracowała swoje stanowisko" - podkreślił dyplomata.

W PE prace nad przyjęciem mandatu do negocjacji są na ukończeniu. Swoje poprawki przyjęły dwie wiodące komisje w tej sprawie. Głosowanie całego Parlamentu Europejskiego odbędzie się w lutym.

Pod koniec lutego ma się obyć kolejna rada ministrów ds. środowiska, nie jest jednak pewne, jak do tego tematu podejdzie rozpoczynająca w styczniu swoje półroczne przewodnictwo maltańska prezydencja. W poniedziałek ministrowie środowiska mają zapoznać się z raportem dotyczącym postępu w pracach, jakie zostały wykonane do tej pory.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »