Podróże posłów kosztują nas 8 milionów zł rocznie

6 milionów zł na przeloty samolotami, 2 miliony zł na przejazd koleją - takie kwoty na podróże służbowe posłów na terenie kraju zapisano w tegorocznym budżecie Kancelarii Sejmu. Posłowie zapewniają, że z przywilejów nie korzystają do celów prywatnych.

Zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora parlamentarzyści mają prawo - na terenie kraju - do bezpłatnego przejazdu środkami publicznego transportu zbiorowego (autobusy i pociągi), bezpłatnych przelotów w krajowym przewozie lotniczym, a także do bezpłatnych przejazdów środkami publicznej komunikacji miejskiej.

W budżecie Kancelarii Sejmu na 2010 rok zaplanowano 5,9 mln zł na przeloty posłów oraz 2,09 mln na podróże koleją. PKS-em posłowie podróżują rzadko - w kancelaryjnym budżecie zarezerwowano na ten cel 132 tys. zł.

Panie pośle, miejsce czeka

Szczegółowe rozwiązania kwestii przejazdów poselskich zapisano w rozporządzeniu ministra infrastruktury. I tak, Polskie Linie Lotnicze LOT rezerwują na wszystkich rozkładowych rejsach krajowych "do" i "z" Warszawy dwa miejsca (po jednym dla posła i senatora). Parlamentarzyści mogą bezpłatnie zaopatrywać się w bilety na te loty najpóźniej na 12 godzin przed godziną odlotu (po tym terminie - w miarę wolnych miejsc).

Reklama

PLL LOT rezerwują dodatkowo po dwa miejsca dla posłów i senatorów na trasach do Warszawy przez dwa dni przed posiedzeniem Sejmu i Senatu, a także w pierwszym dniu posiedzenia. Analogiczna rezerwacja obowiązuje w rejsach krajowych z Warszawy w dniu zakończenia posiedzenia Sejmu lub Senatu.

Posłowie i senatorowie nie są ograniczeni jedynie do usług LOT-u - Kancelarie Sejmu i Senatu mogą też zawierać umowy z innymi liniami lotniczymi, a nawet jeśli takiej umowy nie zawarto, posłom zwraca się pieniądze za bilet - na podstawie np. faktury.

Konduktorze łaskawy zawieź mnie do Warszawy

Podobnie jest przy podróżach koleją: w pociągach objętych rezerwacją miejsc przewoźnik wyznacza w wagonie pierwszej klasy cztery miejsca dla posłów i dwa dla senatorów - najpóźniej na dwie godziny przed odjazdem pociągu ze stacji początkowej. Przewoźnik ma też obowiązek oddać do dyspozycji posłów i senatorów jeden przedział pierwszej klasy w wagonach sypialnych. Dodatkowe miejsca - tak, jak przy przelotach - rezerwowane są dla parlamentarzystów w ramach posiedzeń Sejmu czy Senatu.

Poseł PO Jarosław Gowin do Warszawy (z Krakowa) na posiedzenia Sejmu prawie zawsze przyjeżdża pociągiem. - W tej kadencji samolotem leciałem chyba tylko raz - mówi Gowin. Podkreśla, że posłowie nie powinni korzystać z uprawnień przejazdowych do celów prywatnych. - Kiedy jeżdżę na wakacje, płacę za bilet - zapewnia.

Klubowa koleżanka Gowina Izabela Mrzygłocka mieszka w Wałbrzychu, na posiedzenia Sejmu lata samolotem z Wrocławia. - Do Warszawy samochodem z Wałbrzycha jedzie się około siedmiu godzin. Bezpośredni pociąg jest jeden, a przez jakiś czas połączenie to było w ogóle zawieszone. Dlatego dojeżdżam do Wrocławia i latam, chociaż gdyby była szybsza kolej, to zdecydowanie wolałabym poruszać się koleją - mówi PAP Mrzygłocka. Zapewnia, że w podróżach niesłużbowych z bezpłatnych przejazdów nie korzysta, jeździ własnym samochodem.

"Każdy wie, że przeginać nie wolno"

Poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz ze Szczecina do Warszawy lata samolotem lub jeździ pociągiem. - W sprawach prywatnych używam własnego samochodu. Na posiedzenia samochodem nie jeżdżę, ze względu na odległość między Szczecinem a Warszawą - opowiada.

Eugeniusz Kłopotek (PSL) z Bydgoszczy do Warszawy jeździ przede wszystkim samochodem, paliwo opłaca ze środków na prowadzenie biuro poselskiego. - Zgodnie z rozporządzeniem marszałka możemy korzystać z tych środków przy przejazdach samochodem, pod warunkiem, że nie przejeżdżamy więcej niż 3,5 tysiąca kilometrów miesięcznie. Czasem przekraczam ten limit, wtedy za benzynę płacę z własnych pieniędzy - opowiada poseł Stronnictwa.

Posłowie mogą bezpłatnie podróżować również komunikacją miejską. Ale Kłopotek deklaruje, że zawsze kupuje bilet. - Niektórzy się dziwią. Ale myślę sobie, że nie będę przecież narażał samorządu na koszta - mówi. Kłopotek podkreśla jednocześnie, że czasem trudno rozgraniczyć podróże służbowe od prywatnych: - Jestem teraz prywatnie w Borach Tucholskich, a tak się składa, że miałem tu już cztery spotkania "poselskie", aż żona się denerwuje. I jak to zaklasyfikować? - pyta Kłopotek.

Pytany, czy zna przypadki, kiedy posłowie korzystają z bezpłatnych przejazdów w sprawach niesejmowych, Kłopotek odpowiada: "Do kieszeni nikomu nie zaglądam, ale każdy chyba wie, że przeginać nie wolno".

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »