Pogrom na europejskich parkietach, WIG poniżej 2 tys. pkt!
W piątek tuż przed południem indeks WIG20 spadł poniżej 2.000 pkt i wciąż utrzymuje się na tym poziomie - najniższym od czerwca 2005 roku. Spadek sięga prawie 10 proc.
Inwestorów ogarnęła panika, że kryzys finansowy rozleje się na cały świat, a globalna gospodarka wejdzie w recesję - mówią analitycy. Oceniają jednak, że przełom na giełdzie jest blisko.
- Teraz mamy ewidentne oznaki paniki, która trwa już od kilku dni, a dziś przyjęła bardzo wzmożoną formę. Bardzo często takie sesje są w okolicach przełomów i to zarówno na spadkach, jak i na wzrostach. Trudno powiedzieć, że to jest akurat dzisiaj, ale na pewno przesilenie jest blisko, a jest duże prawdopodobieństwo, że jest to dzisiejsza sesja - powiedział w piątek PAP Piotr Dudziński, dyrektor departamentu sprzedaży instytucjonalnej w DI BRE.
- Myślę, że w tej chwili największe i najgorsze emocje zaczynają się pojawiać na rynku i to może oznaczać, że już jesteśmy blisko lokalnego dołka. Uważam, że w ciągu najbliższych kilku sesji możemy zobaczyć mocne odreagowanie, chociaż w dłuższym terminie - w perspektywie dwóch, trzech miesięcy - rynek będzie jeszcze bardzo zmienny i będzie wchodzić w taką męczącą konsolidację - dodał.
Analitycy uważają, że na razie nie można wyznaczyć poziomów wsparcia.
- Jeśli jest panika, to nie ma miary, która mogłaby zmierzyć dalsze spadki. Spadamy, ponieważ rynki zagraniczne spadają. Jest awersja do ryzyka, sprzedawanie papierów i szukanie gotówki - powiedział Marek Przytuła z Millennium DM.
- Myślę, że podaż na akcjach z WIG20 jest głównie ze strony inwestorów zagranicznych. Zaangażowanie zagranicy w papierach było duże, ale nie chcę nic sugerować. Nie ma w tej chwili takich poziomów wsparcia, nie ma limitów - dodał.
Po czwartkowym lekkim wytchnieniu, w piątek indeks WIG20 spadał o godz. 15.00 o 10 proc. do 1.950,38 pkt, do czego przyczyniły się gwałtowne przeceny akcji na całym świecie.
Na Wall Street w czwartek główny indeks Dow Jones spadł o 7,3 proc. i znalazł się poniżej granicy 9.000 pkt, czyli najniżej od pięciu lat.
Japoński Nikkei 225 w piątek na zamknięciu stracił 9,62 proc. - najwięcej od 21 lat - i wyniósł 8.276,43 pkt. Południowokoreański KOSPI obniżył się o 8 proc.
Główny indeks na parkiecie w Sydney, S&P/ASX 50, na zamknięciu obniżył się o 8,3 procent. W Nowej Zelandii wartość akcji spadła o 4,8 procent.
Spadek w Singapurze wyniósł 6,59 proc., co oznacza - zdaniem analityków - iż ten jeden z najbogatszych krajów regionu znalazł się w stanie recesji. Również spadek w wysokości 7,48 proc. zanotowała giełda w Hongkongu. W Bangkoku wartość akcji spadła o 7,27 proc., a w Manili - o 8,3 proc.
Także na indyjskich giełdach spadały notowania akcji - w Bombaju na wartość indeksu giełdowego Sensex obniżyła się w połowie dnia o 7,9 procent.
W Moskwie Federalna Służba ds. Rynków Finansowych wstrzymała w piątek do odwołania handel na dwóch największych giełdach w Rosji - RTS i MICEX. To już drugi przypadek zamknięcia moskiewskich giełd w tym tygodniu.
Giełda w Bukareszcie odłożyła w czasie rozpoczęcie piątkowego handlu, po raz pierwszy w swojej historii, z powodu potężnych spadków indeksów na świecie. W tym tygodniu indeks giełdy w Bukareszcie BET spadł o 19 proc.
W Europie przed godz. 15.00 FTSE spadł o 7,7 proc., CAC o 7,9 proc., a DAAX o 8,5 proc.
W piątek cena ropy znalazła się na najniższym poziomie od roku - 82 USD, a w Londynie miedź w dostawach trzymiesięcznych spadała wczesnym popołudniem o 9,7 proc., do 4.800 USD za tonę. W ciągu tygodnia cena miedzi spadła o 19 proc. i jest to najwyższy spadek tygodniowy od 22 lat. W tym roku ceny miedzi zniżkowały już o 27 proc.
Najbezpieczniejszą inwestycją stało się złoto, którego cena w Londynie osiągnęła najwyższy poziom od lipca - za uncję kruszcu płacono w piątek wczesnym popołudniem 931,95 USD.
Spadki cen miedzi dały się mocno we znaki KGHM Polska Miedź, którego cena akcji spada w piątek o 19,8 proc. do 28,97 zł.
W USA Demokraci zastanawiają się nad kolejnym pakietem stymulującym amerykańską gospodarkę. Amerykańska Rezerwa Federalna i Kongres USA wyasygnowały do tej pory już prawie 1 bilion USD, aby naprawić krajowy system finansowy i pobudzić kredytowanie. Działania te okazały się jednak niewystarczające, aby ożywić gospodarkę.