Pola do nadużyć
Maksymalna wysokość dopłat bezpośrednich dla rolników w 2004 roku wyniesie ponad 320 zł na hektar ziemi - wynika z obliczeń Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że dopłaty wcale nie trafią do rolników i nie będą służyły modernizacji polskich gospodarstw.
W pierwszym roku członkostwa Polski w UE dopłaty bezpośrednie dla rolników mogą wynieść 328 zł na jeden hektar ziemi ornej, w 2005 roku 369 zł, a w 2006 roku 413 zł. Jest tylko jeden warunek - rząd musi pokryć z własnych zasobów różnicę między funduszami przeznaczonymi na ten cel przez Unię Europejską a dopuszczalnym, wynegocjowanym na szczycie w Kopenhadze progiem 55, 60 i 65% dopłat otrzymywanych obecnie przez farmerów w Unii. W tym celu w naszym budżecie trzeba by zarezerwować na ten cel 1,8 mld zł w 2004, 2 mld zł w 2005 i ponad 2,3 mld zł w 2006 roku.
Podrabiani rolnicy
Przedstawiciele Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej obawiają się jednak, że system dopłat przyjęty w Polsce stwarza pole do nadużyć. Przypomnijmy, że w pierwszych trzech latach po wejściu do Unii w naszym kraju dopłaty będą naliczane na podstawie posiadanego przez rolników areału gruntów ornych. Wystarczy więc ziemię posiadać, aby dopłaty otrzymywać. Specjaliści z rynku nieruchomości już od kilku miesięcy obserwują zjawisko kupowania ziemi pod dopłaty. - Zdajemy sobie sprawę, że jest ryzyko występowania tego typu nadużyć. Dlatego będziemy starali się to niebezpieczeństwo wyeliminować - mówi Jan Dzięciołowski z departamentu analiz UKIE.
Na razie nie wiadomo, jak. - Niestety, nie możemy w tym zakresie skorzystać z doświadczeń obecnych członków Unii Europejskiej. Nigdzie tam nie obowiązuje system podobny do naszego - mówi J. Dzięciołowski.
Jak to kontrolować
Zdaniem przedstawiciela UKIE, aby wyeliminować możliwość wyłudzania dopłat, można rozważyć kilka rozwiązań. Przede wszystkim rolnicy, aby pieniądze otrzymać, będą musieli cokolwiek produkować na swojej ziemi, a sprawdzaniem, czy tak się rzeczywiście dzieje, będą zajmowały się specjalne komisje kontrolne. - W UE co roku kontrolowanych jest pod tym kątem wyrywkowo ok. 3% gospodarstw - stwierdza J. Dzięciołowski. Innym możliwym rozwiązaniem jest wypłata pieniędzy tylko tym osobom, które podlegają ubezpieczeniu społecznemu w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. To jednak nie będzie zabezpieczało przed kupowaniem ziemi pod dopłaty na wujka czy dziadka, który ubezpieczony jest w KRUS-ie, a i tak nie będzie nic uprawiał. - Jak ten system będzie wyglądał, na razie nikt w Polsce, a podejrzewam, że i w Komisji Europejskiej nie wie. Na razie pewny jest jeden warunek: dopłaty dostaną tylko ci, którzy będą posiadać co najmniej jeden hektar użytków rolnych - powiedział J. Dzięciołowski.
Z kolei Rafał Pazura z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa uważa, że warunkiem otrzymania dopłat będzie uprawianie ziemi od co najmniej 5 lat oraz posiadanie kwalifikacji rolniczych. - Czy trzeba będzie spełniać oba te warunki, na razie nie wiadomo. Prace trwają - mówi przedstawiciel ARiMR.
Tymczasem przyjęty w Polsce i zaaprobowany przez Unię system krytykowany jest nawet przez niektórych polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Od początku byłem mu przeciwny, gdyż jest korzystny dla dużych gospodarstw, a nie sprzyja tym rolnikom, którzy chcą unowocześniać swoją produkcję i zwiększać wydajność - mówił na naszych łamach poseł Marek Sawicki, szef zarządu wojewódzkiego PSL na Mazowszu.