Polityka klimatyczna. Deklaracje jedno, praktyka - drugie

W ostatnim czasie do łask wróciły tradycyjne kopaliny - gaz, ropa, węgiel. Polityka klimatyczna wciąż obowiązuje, ale teoria z praktyką się chwilami rozmijają. Banki deklarują odchodzenie od finansowania brudnej energii, mimo to wciąż udzielają kredytów firmom wydobywczym. Szef Międzynarodowej Agencji Energii, która promuje zieloną energetykę, namawia producentów ropy do zwiększenia wydobycia. Wydaje się, że kryzys energetyczny i geopolityczny wybija świat ze ścieżki, która miała prowadzić do zeroemisyjności.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Gwałtowne odbicie po zapaści wywołanej pandemią przełożyło się na dynamiczny wzrost zużycia energii, a tym samym wzrost popytu na surowce energetyczne. Złożyło się na to również wiele innych czynników - niskie temperatury w pierwszych miesiącach 2021 r., wstrzemięźliwa polityka handlowa Rosji, niska wietrzność przekładająca się na spadek produkcji energii z wiatru itd. Zamrożone wcześniej częściowo inwestycje w wydobycie tradycyjnych węglowodorów sprawiły, że podaż nie była w stanie nadążyć za popytem. To miało bezpośrednie przełożenie na ceny surowców.

Reklama

Gaz stał się mało dostępny i bardzo drogi. W tej nietypowej sytuacji coraz chętniej uruchamiano więc produkcję energii z węgla. Przykładowo w Polsce udział węgla w miksie energetycznym, według danych URE, wzrósł do 80 proc. z niecałych 70 proc. w 2020 r. Międzynarodowa Agencja Energii pod koniec 2021 r. szacowała, że po spadku w 2019 i 2020 r. globalna produkcja energii z węgla wzrosła w zeszłym roku o 9 proc. Zakłada, że również 2022 r. przyniesie następny rekord zużycia, który może utrzymać się przez kolejne dwa lata.

Do góry pnie się też cena ropy. Lata wstrzymywanych inwestycji przekładają się teraz na zmniejszoną podaż. Tymczasem popyt się odrodził. Producenci mają kłopot z dostarczeniem na rynek deklarowanych wolumenów. Rynki oczekują, że będą oni inwestować w zwiększenie produkcji.

Banki finansują sektor wydobywczy

Największe europejskie banki zainwestowały od 2016 roku około 400 mld dol. w firmy produkujące gaz i ropę. Romans banków z kopalinami trwa, mimo że instytucje finansowe na świecie zawiązały wiosną zeszłego roku sojusz Net Zero Banking Alliance (NZBA), w którym zobowiązują się do osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r. - podkreśla w swojej najnowszej analizie organizacja ShareAction.

Sojusz zrzesza banki na całym świecie reprezentujące ponad 40 proc. globalnych aktywów bankowych. Od czasu jego powstania członkowie zrzeszenia zaoferowali co najmniej 33 mld funtów finansowania największym firmom naftowo-gazowym. ShareAction zaznacza, że ponad połowę tej kwoty dostarczyło czterech sygnatariuszy - Barclays, BNP Paribas, Deutsche Bank i HSBC.

ShareAction podaje, że HSBC przekazał 59 mld dol. czołowym firmom z branży takim jak Exxon Mobil, Pemex i Saudi Aramco. Barclays wpompował 48 mld dol. w firmy z największymi planami ekspansji. Najwięcej finansowania otrzymały Exxon Mobil, Shell i BP.

BNP Paribas, który zobowiązał się do zmniejszenia puli kredytów udzielanych na działalność poszukiwawczą i wydobywczą, dostarczył podmiotom z branży 46 mld dol. od 2016 r., a w samym 2021 r. ich finansowanie zwiększyło się o 16 proc. w porównaniu z poziomami sprzed pandemii.  Także inne francuskie banki, Credit Agricole i Société Générale, aktywnie współpracują z sektorem oil&gas.

ShareAction informuje, że tylko kilka banków ogranicza finansowanie projektów naftowych i gazowych, a jeszcze mniej wprowadza restrykcje dla firm, które rozszerzają produkcję ropy i gazu. - Spośród 25 przeanalizowanych banków tylko Commerzbank, Crédit Mutuel, Danske Bank, La Banque Postale i NatWest zaczęły ograniczać finansowanie projektów naftowych i gazowych. Tylko trzy banki: Commerzbank, Crédit Mutuel i La Banque Postale również zobowiązały się do ograniczenia finansowania firm planujących ekspansję - podaje organizacja.

Z analizy wynika, że ok. 92 proc. finasowania dla firm naftowych i gazowych pochodzi z kredytów korporacyjnych ogólnego przeznaczenia. Można je więc przekierować na dowolny obszar działalności firmy, także w sektor rozwoju projektów związanych z pozyskiwaniem węglowodorów.

W raporcie zaznaczono, że ponad 50 proc. ekspansji dotyczy projektów niekonwencjonalnych, jak szczelinowanie, odwierty arktyczne czy piaski roponośne. A to oznacza większą ingerencję w środowisko i klimat.

Bankowcy się bronią

Przedstawiciele BNP Paribas powiedzieli, że oczekiwany przez IEA scenariusz spadku popytu na ropę jak na razie się nie materializuje. Wręcz przeciwnie - popyt rośnie. - Jednostronny spadek podaży ropy i gazu, bez spadku popytu, miałby negatywne konsekwencje społeczne i środowiskowe - mówił rzecznik banku, dodając, że firma wspiera sprawiedliwą transformację i uwzględnia problem przemian całościowo.

Credit Agricole podważył metodologię wyliczeń stosowaną przez autorów raportu, odrzucając zawarte w nim stwierdzenia. Deutsche Bank zaznaczył, że sektory o wysokiej emisji dwutlenku węgla stanowią tylko niewielką część portfela kredytowego banku i zapewnił, że prowadzony jest "intensywny dialog z klientami, by przejść od modeli biznesowych o wysokiej emisji dwutlenku węgla do modeli niskoemisyjnych i bezemisyjnych".

Barclays poinformował, że wdrożył ograniczenia dotyczące finansowania nowych projektów poszukiwania ropy i gazu w Arktyce oraz cele na 2025 r. dotyczące redukcji finansowanych emisji ropy i gazu. HSBC z kolei podał, że w tym miesiącu opublikuje "cele oparte na nauce" dla swoich portfeli naftowych, gazowych, energetycznych i użyteczności publicznej. 

IEA apeluje o wzrost produkcji ropy

Rozdźwięk między deklaracjami a faktycznym stanem rzeczy nie jest domeną wyłącznie banków. Bardziej miękkie stanowisko zaczęła prezentować sama Międzynarodowa Agencja Energii (IEA). W minionym roku, w raporcie poświęconym celom zerowej emisji, oświadczyła ona, że zrealizowanie ambitnych założeń zaplanowanych na 2050 rok nie będzie możliwe bez rezygnacji z nowych pól wydobywczych po 2021 r. Był to zdecydowany, klarowny głos, który nadawał ton na przyszłość.

Tymczasem w poniedziałek szef IEA, Faith Birol, podczas branżowej konferencji w Kairze, wezwał grupę producentów ropy naftowej OPEC+ do - jak podaje Reuter - "zlikwidowania luki między jej słowami a działaniami", co pomogłoby powstrzymać wzrosty cen surowca.

Dla Birola zawsze priorytetem było ograniczanie emisji i rozwój zielonej energetyki. Takie wezwanie do producentów ropy, by zwiększyli wydobycie zgodnie ze swoimi założeniami, pokazuje mniej radykalne podejście do transformacji, szczególnie mając na uwadze opisane wyżej apele sprzed roku.

W grudniu zeszłego roku, podczas Światowego Kongresu Naftowego w Houston, podkreślano, że kres tradycyjnych paliw jeszcze nie nadszedł. Padały tam opinie, że chaotyczna transformacja może przynieść więcej szkód niż pożytku, a wstrzymanie inwestycji w sektorze wydobywczym doprowadzi do niedoboru surowców takich jak ropa czy gaz. Większość przedstawicieli branży mówiła o potrzebie zachowania właściwej równowagi.

Amin Nasser, dyrektor naczelny Saudi Aramco, podkreślał, że nie należy zaprzestawać inwestycji w paliwa kopalne. Założenie, że świat może przejść na czyste paliwa z dnia na dzień jest wadliwe. - Rozumiem, że publiczne przyznanie, że ropa i gaz będą odgrywać istotną i znaczącą rolę podczas transformacji i po niej, będzie dla niektórych trudne, ale przyznanie się do tej rzeczywistości będzie znacznie łatwiejsze niż radzenie sobie z brakiem bezpieczeństwa energetycznego, szalejącą inflacją i niepokojami społecznymi, gdy ceny stają się nie do zniesienia a zobowiązania zerowe netto krajów zaczną się rozpadać - mówił.

Podkreślał, że świat stoi w obliczu coraz bardziej chaotycznej transformacji energetycznej, skupionej na nierealistycznych scenariuszach i założeniach dotyczących przyszłości rynków energii. Zapewniał, że większość światowych liderów uważa podobnie jak on, ale mało który jest gotów mówić o tym publicznie. Jego głos nie był odosobniony.

Czy to koniec wizji zielonej transformacji? Eksperci przekonują, że problemy, z jakimi się borykamy pokazują, że trzeba działać szybciej i bardziej zdecydowanie, rozwijając odnawialne źródła energii i inwestując w nowe technologie. To nauczka, z której musimy wyciągnąć wnioski.

Warto mieć na uwadze ogromne wyzwania, z jakimi musimy się obecnie mierzyć - pandemię, kryzys energetyczny, kryzys geopolityczny i ryzyko wojny w Europie Środkowo-Wschodniej. Tego typu napięcia na pewno nie ułatwiają realizacji ambitnych planów związanych z transformacją. W stabilnym otoczeniu z pewnością łatwiej przychodziłoby wprowadzanie śmiałych wizji. Warto jednak trzymać się wyznaczonego kierunku, by do tych wyzwań nie doszło kolejne, tragiczne w skutkach - katastrofa klimatyczna.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »