Polityka zagraża kontroli
Mirosław Sekuła chce wystąpić dziś w Sejmie w obronie niezależności NIK - pisze "Rzeczpospolita". Przedstawiciele władzy wykonawczej chcą utrudnić kontrolę "Raportu otwarcia" rządu Leszka Millera i wpłynąć na jej wynik - mówi gazecie szef NIK.
Kontrolerzy NIK wykryli, że rządowy raport obwiniający za katastrofalny stan państwowych spółek ekipę Jerzego Buzka, jest nieobiektywny i mylący. Na każdym kroku, i w Ministerstwie Skarbu, gdzie raport powstawał, i w spółkach, utrudniano przeprowadzenie tej kontroli - argumentuje Sekuła.
Uważam, że Sejm powinien dowiedzieć się o tym, że przedstawiciele władzy wykonawczej chcą wpłynąć na wynik kontroli, obchodząc procedury NIK i starając się przenieść dyskusję na płaszczyznę polityczną - dodaje prezes. Zdaniem Sekuły, szef sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej, Andrzej Pęczak z SLD, próbując oceniać kontrolę przed jej zakończeniem, narusza niezależność Izby.
Sekuła krytykuje również sposób zatrzymania przez ABW jednego z pracowników NIK, który brał udział w kontroli raportu. Jego zdaniem, zrobiono to nieprawidłowo i zastraszono pracowników Izby. Chodzi o tzw. sprawę Kalasa, podejrzanego o podżeganie dwóch oficerów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do ujawniania mu tajemnic służbowych.
Według opozycji, Kalasa i prasy, zatrzymanie (m.in. z użyciem kajdanek) było zemstą za ujawnienie przez NIK domniemanego sfałszowania raportu otwarcia rządu Leszka Millera (to Kalas pracował nad tym raportem w NIK). Agencja odpierała zarzuty, twierdząc, że zatrzymanie było zgodne z procedurą i nie miało nic wspólnego z polityką.