Półka Ekonomiczna #8. Karol Marks to dziś idol absolutnie zbędny

Wielu słysząc hasło "Karol Marks" wyobraża sobie kogoś w rodzaju pradziadka współczesnej lewicy. A co za tym idzie - postać idealną do powieszenia na tarczy strzelniczej w klubiku dla wojowniczych prawaków. Ale wszystko to bzdura, bujda, jeden wielki szwindel i humbug.

Krzysztof Iszkowski. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa. Wydawnictwo Agora. Warszawa 2025

Krzysztof Iszkowski jest jednym z nielicznych myślących ludzi, który to rozumie. Dotąd tylko podejrzewałem, że rozumie. Ale po lekturze "Idola" mam już tego pewność. Oczywiście tak książka ma swoje opakowanie - to biografia rozszerzona, którą wydawnictwo Agora pozycjonuje jako produkt dla klasycznej "sojowej lewicy" - takiej, co to komiksowej brody Marksa na twardej okładce potrzebuje do zamanifestowania własnej cnoty oraz szerokich horyzontów. Jest to lewica oczywiście planktonowa i pozbawiona dziś jakiegokolwiek znaczenia publicystycznego (o politycznym już nawet nie wspominam, bo to coś jak kosmos dla komara). Ale taka "lewica" wciąż jest na tyle zasobna (w sensie - a jakże! - klasowym), by móc kupić wystarczając dużo książek o Marksie, żeby wydawnictwu zwróciły się przynajmniej koszty druku oraz dystrybucji. Jak dobrze pójdzie to i z pewnym naddatkiem. 

Reklama

Nowe spojrzenie na Karola Marsa. "Nie jest to zakłamany manifest"

Kto jednak zacznie tę książkę czytać na serio, ten szybko spostrzeże, że nie jest to ani klasyczna biografia, gdzie autor chowa się za swoim bohaterem, ani też nie jest to zakłamany manifest skierowany do "nowego proletariusza". Który mówi czytelnikowi - popatrz, znów mamy rok 1870! Tyle, że zamiast "burżuazji" są teraz "prawicowi populiści". A w miejsce słusznej walki klasy robotniczej z wyzyskiem mamy bój o "sprawiedliwość klimatyczną" albo prawa osób LGBTQ-XYZ.

Otóż nie. Iszkowski nie robi żadnych tego typu "hocków klocków". Nie przekonuje nas bynajmniej, że Marks był tak naprawdę niebinarny, ani też, że leżały mu jakoś szczególnie mocno na sercu prawa kobiet. Także współczesne interpretacje głoszące, że wojna o klimat to w zasadzie nowa walka klas (widziałem ostatnio nową książkę Matthew T. Hubera na ten temat), są zbywane przez autora raczej bezradnym wzruszeniem ramion.

W "Idolu" widać, że Iszkowski idzie swoją drogą. Niekoniecznie spójną z cukierkową wizją starego marksizmu kolportowaną przez jego późnych naśladowców. Ale też ten Marks z książki Iszkowskiego daleki jest od mefistofelicznej postaci-symbolu, na który lubią powoływać się prawacy. Oni dowodzą często, że "Kapitał" to rodzaj anty-Biblii, w której zaczytują się współczesne elity zglobalizowanego świata na zamkniętych spotkaniach w Davos.  Ale to przecież też jest bzdurą i przegięciem.

Marks pamiętany po 140 latach. "To efekt zbiegu okoliczności"

Dla Iszkowskiego fakt, że Marks pozostaje w głowach, choć od jego śmierci minęło już ponad 140 lat, jest efektem... niezwykle szczęśliwego zbiegu okoliczności. Głównie spotkania z Fryderykiem Engelsem, który był dla Marksa nie tylko sponsorem, ale i rodzajem niezwykle utalentowanego agenta PR. Bez młodszego o dwa lata ziomala z Wuppertalu, Marks pozostałby jednym z dziesiątek XIX-wiecznych twórców "wielkiej teorii wszystkiego", którego pism nie chciało się nawet przeczytać ich najbliższym. 

Czy Marks był geniuszem? Wolne żarty - powiada Iszkowski. I pyta na przykład o to, po co u licha zabrał się (tu Engels dzielnie mu sekundował) za dechrystianizację komunizmu? Przecież gdyby ich celem była polityczna skuteczność mierzona w jak najszerszym poparciu ze strony - raczej konserwatywnej - klasy robotniczej, to po co się za wojowanie z panem Bogiem brali? W efekcie antagonizując sporą część potencjalnych sympatyków równościowej idei. I wtedy i teraz.

I jeszcze jeden zarzut Iszkowskiego wobec Marksa. Czyli ów nieznośny maksymalizm marksistów. Jeśli prześledzić historię XIX i XX-wiecznej lewicy to zawsze było w niej ogromne napięcie pomiędzy próbami reformy kapitalizmu, tak by było robotnikom żyć w nim trochę znośniej. A właśnie przekonaniem, że to wszystko plasterki na złamaną nogę i pudrowanie trupa. Sam Marks - a potem część jego następców - zerwało w ten sposób niejeden sojusz i utopiło niejeden plan reformy ekonomicznej. Preferując grzanie się w blasku ostatnich sprawiedliwych, co na żadne kompromisy nie chodzą, ponad faktyczny wpływ na bieg wydarzeń. 

"Marksizm Marksa to nie są żadne banały ani głupoty"

Dla kogo jest dziś Marks? Odpowiedź na to pytanie jest po lekturze "Idola" dość nieoczekiwana. Wychodzi bowiem na to, że... dla nikogo. Ci, którzy chcą się dziś nazywać lewicą tak naprawdę nie są spadkobiercami jego przesłania. Sprawy ekonomiczne - sposób produkcji w kapitalizmie, cykle koniunkturalne, walki klas - w ogóle ich nie interesują. A gdyby zainteresowały, to szybko by musieli dojść do wniosku, że politycznie to nasza dzisiejsza lewica jest tak naprawdę następcą wczepionej w utrzymywanie status quo i zestrachanej o swoje przywileje burżuazji. A współczesna klasa robotnicza? Wolne żarty. Ona z kolei nie chce mieć z Marksem nic wspólnego. Ich stosunek do twórcy "Kapitału" jest w najlepszym razie obojętny. W najgorszym zaś otwarcie wrogi.

Jest to wniosek dla Marksa oczywiście mocno niesprawiedliwy. Bo marksizm Marksa to nie są żadne banały ani głupoty. W większości ten filozof z Trewiru tłumaczy nam tak naprawdę bardzo wiele z tego jak działa współczesny kapitalizm. Tak, tak, ten współczesny kapitalizm, który bardzo się w ostatnich 40 latach upodobnił do swojego praprzodka z XIX wieku.

Ale takiej szansy na faktyczne ponowne odkrycie Marks na razie nie dostanie. Pewnie przydałby mu się jakiś nowy Engels. Problem w tym, że stary Engels nie żyje już od 130 lat. I jakoś nie zanosi się na jego wskrzeszenie.

Rafał Woś

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Cykl "Półka Ekonomiczna" w Interii Biznes co drugi wtorek. 

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Karol Marks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »