Polsce grozi kolejna wojna
Arcelor Mittal nie zgadza się, by skarb sprzedał akcje polskiego koncernu na parkiecie. Sprawa trafi pewnie do paryskiego sądu. Rząd toczy arbitrażową walkę o odbicie z rąk Eureko PZU.
Wkrótce można spodziewać się walki na kolejnym froncie. Wszystko wskazuje bowiem na to, że sprawa prywatyzacji Polskich Hut Stali (Mittal Steel Poland) będzie miała finał w sądzie - paryskim arbitrażu. Takiego obrotu sprawy spodziewa się Paweł Szałamacha, wiceminister skarbu, choć podkreślił, że resort ma nadzieję, że do sądowej batalii nie dojdzie. To raczej płonne nadzieje.
Przestrzegajcie zobowiązań
Chodzi o to, że resort skarbu chce renegocjować cenę sprzedaży 25 proc. akcji PHS. Jeśli inwestor koncernu - Arcelor Mittal - nie zgodzi się na nowe warunki to - jak stwierdził Paweł Szałamacha - pakiet może zostać sprzedany na giełdzie. Arcelor Mittal nie chce słyszeć ani o giełdzie, ani o renegocjacjach.
"Wprowadzenie na giełdę pakietu 25 proc. akcji PHS, mimo zastrzeżenia go w umowie prywatyzacyjnej na rzecz Arcelor Mittal, stanowiłoby wyraźne naruszenie umowy prywatyzacyjnej przez Ministerstwo Skarbu Państwa" - napisali przedstawiciele koncernu w odpowiedzi na pytania "PB".
Dodają, że polski rząd nie ma prawa mówić o debiucie w sytuacji, gdy inwestor strategiczny zobowiązał się do nabycia akcji w ramach tzw. opcji call (zobowiązania między stronami o warunkowym zakupie akcji w określonym terminie po wcześniej uzgodnionej cenie). To właśnie cena jest przyczyną zamieszania. W umowie prywatyzacyjnej zapisano bowiem, że do końca tego roku skarb ma sprzedać inwestorowi akcje PHS po 1 zł za walor, czyli za niespełna 67 mln zł. Tymczasem sam Mittal na koniec 2004 r. - czyli zaledwie kilka miesięcy po sfinalizowaniu prywatyzacji oceniał "ekonomiczną wartość netto" polskiej spółki na 1,93 mld USD.
Przedstawiciele Arcelor Mittal podkreślają, że debiut może być wyjściem awaryjnym dla rządu jedynie w sytuacji, gdyby inwestor nie zdecydował się na zakup akcji.
"Opcja call jest prawem jej posiadacza i zobowiązaniem emitenta - w tym przypadku Ministerstwa Skarbu Państwa. Nie ma prawa ignorować swoich zobowiązań i realizować alternatywnej strategii sprzedaży akcji PHS" - napisali przedstawiciele Arcelor Mittal.
Co faktycznie napisano w umowie, tego nie wiadomo, ponieważ jest tajna. Z informacji "PB" wynika, że jeden z punktów mówi o tym, że jeśli do końca tego roku strony nie przyjmą ofert sprzedaży akcji, to kupujący, czyli Mitkal, spowoduje wszczęcie przez spółkę starań o doprowadzenie do debiutu.
Umowa to umowa
Resort skarbu ma twardy orzech do zgryzienia. Jeśli sprzeda akcje hut za bezcen może narazić się na gniew związkowców i wielu polityków. Z drugiej strony jednak musi przestrzegać - nawet niewygodnych dla siebie - zobowiązań.
- Pacta sum servanta. Nie chcę bezpośrednio odnosić się do sprawy PHS, bo nie znam szczegółowych zapisów umowy prywatyzacyjnej, trzeba jednak podkreślić, że nie możemy wikłać się w arbitraże i kwestionować podpisanych umów, bo będziemy tracić wiarygodność w oczach inwestorów - mówi Jeremi Mordasiewicz, ekspert PKPP Lewiatan.
Podkreśla też, że często podpisane umowy ocenia się patrząc z perspektywy obecnych warunków rynkowych, co często wypacza faktyczny obraz. Zwracał na to także uwagę Wojciech Jasiński, minister skarbu w odpowiedzi na ubiegłoroczną interpelację posłanki PiS, Ewy Malik. Wówczas nie miał zastrzeżeń do hutniczej umowy. Resort zmienił zdanie dopiero po opublikowaniu niedawno krytycznego raportu Najwyższej Izby Kontroli.
Katarzyna Kapczyńska