Polska kolej przestanie istnieć po 2019 roku
Dwudziestoletnie zaniechania, przerost zatrudnienia i nieskuteczne zarządzanie ogromnym majątkiem - to najpoważniejsze problemy, z którymi jak najszybciej powinny zmierzyć się Grupa Polskie Koleje Państwowe. Eksperci Instytutu Jagiellońskiego alarmują, że bez koniecznych zmian polska kolej przestanie istnieć po 2019 roku, kiedy - zgodnie z propozycjami Komisji Europejskiej - rynek zostanie uwolniony i zagraniczni przewoźnicy będą mogli wejść do Polski. Przede wszystkim potrzebna jest długofalowa strategia.
- To, co działo się przed ostatnie kilkanaście lat to jest zmarnowany czas, bo przychodzi nowa ekipa, zmienia zarząd, który ma jakieś plany i robi kolejne strategie. Natomiast spółka powinna długofalowo przygotować się do 2019 roku, bo inaczej skończy się to dramatem - mówi Agencji Informacyjnej Newseria Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego, który jeszcze w kwietniu opublikuje Białą Księgę, czyli raport o stanie polskiej kolei i najważniejszych wyzwaniach, jakie przed nią stoją. - To musi być zarządzane biznesowo, nie ma tu miejsca na politykę, nie ma miejsca na związki zawodowe, czas się skończył.
Brak długofalowej strategii spowodował, że sytuacja na kolei z roku na rok się pogarszała. Od przeszło 20 lat kolej stopniowo traci udział w rynku na rzecz innych gałęzi transportu - spada liczba przewożonych pasażerów i towarów, a także nastąpił spadek inwestycji kolejowych.
Według Roszkowskiego problem jest na tyle poważny, że po uwolnieniu dostępu do rynku w 2019 r., PKP może przestać funkcjonować. Jeśli do Polski wejdą przewoźnicy niemieccy lub francuscy, łatwo wygrają konkurencję z działającymi w przestarzały i nieefektywny sposób polskimi kolejami.
- Polacy jeżdżą za granicą kolejami i widzą jak kolej tam funkcjonuje. To jest zupełnie inna jakość. Z jakichś względów Polacy nie potrafią tej kolei po okresie transformacji prowadzić - podkreśla Marcin Roszkowski.
Prezes Instytutu Jagiellońskiego podkreśla, że restrukturyzację należy rozpocząć natychmiast, pomimo tego, że z pewnością wywoła protesty. Wśród najważniejszych kroków wymienia znaczną redukcję zatrudnienia, uporządkowanie liczby spółek kolejowych oraz struktury ich zarządzania, a także aktywne zarządzanie nieruchomościami. W posiadaniu PKP znajduje się wiele nieruchomości, które są niewykorzystane i przynoszą straty. Zdaniem Roszkowskiego już dawno powinny zostać sprzedane, by pokryć długi spółki. Dziś jest to o tyle trudne zadanie, że na rynku nieruchomości wciąż panuje kryzys. Dlatego, jak podkreśla prezes Instytutu, to nie jest najlepszy moment na radykalne oddłużanie spółki. Jednak doraźne działania jak likwidacja linii czy redukcja składów to niewystarczające kroki.
Roszkowski podkreśla jednak, że pomimo fatalnej kondycji kolej jest niezbędna. Nawet po restrukturyzacji będzie wymagać dopłat ze strony państwa, bo tak jest również w innych krajach. Ale zmiany w strukturze spółek są niezbędne.
- Biznesowo to nie musi się dobrze spinać, ale ta kolej bez restrukturyzacji to jest worek bez dna. To się nigdy nie skończy. Pieniądze podatników są cały czas wkładane w ten worek i żadnej poprawy jakości nie ma - uważa Marcin Roszkowski. - Co z tego, że dopłacamy, jak nie jesteśmy wszyscy zadowoleni, bo ciężko powiedzieć, że jesteśmy jako Polacy zadowoleni z usług, które świadczy PKP. Ale to nie znaczy, że tak musi zostać - mówi.
Obecnie w Polsce pociągi jeżdżą wolniej niż przed wojną, a średnia prędkość pociągu towarowego to tylko 26 km/h. Unijna średnia jest niemal dwukrotnie wyższa.
Do tego według Roszkowskiego PKP Cargo jest jedyną spółką w dobrej kondycji finansowej. Jest ona dobrym przykładem skutecznej restrukturyzacji i oddłużenia, ale na razie pozostaje raczej wyjątkiem niż regułą. Zdaniem eksperta, nawet ta spółka nie powinna jednak zasiąść na laurach. Konieczna jest dalsza restrukturyzacja i optymalizacja zatrudnienia, a także szybka prywatyzacja - najlepiej poprzez giełdę.
Pobierz darmowy: PIT 2012