Polska łamie przepisy telekomunikacyjne
Za złą definicję abonenta w Prawie telekomunikacyjnym Polska trafi przed Trybunał Sprawiedliwości UE - ogłosiła Komisja Europejska (KE). Polsce przypada niechlubny tytuł lidera w łamaniu unijnych przepisów dotyczących telekomunikacji.
Mimo wielu upomnień z Brukseli i kilku nowelizacji Prawa telekomunikacyjnego, Polska wciąż nie dostosowała definicji abonenta do unijnych przepisów. Według obecnych uregulowań, określenie to dotyczy tylko osób, które podpisały umowę z operatorem. To wyklucza m.in. część użytkowników popularnych kart typu pre-paid, którzy są w rezultacie dyskryminowani - np. nie ma ich w książkach telefonicznych.
Co prawda najnowszy projekt nowelizacji przewiduje, zgodnie z prawem UE, rozszerzenie definicji abonenta, ale KE zdecydowała się skierować sprawę do Luksemburga, by jeszcze bardziej zmobilizować Polskę do zmiany przepisów, skoro dotychczasowe pisemne upomnienia nie przyniosły rezultatów.
Podobnie zniecierpliwienie budzi w Brukseli opór przed zagwarantowaniem lokalizacji osób dzwoniących pod numer alarmowy 112. Odpowiednim służbom umożliwia to szybkie dotarcie na miejsce wypadku i udzielenie pomocy; tymczasem w Polsce wciąż nie jest to możliwe. Komisji chodzi o to, by otrzymując wezwanie o pomoc, służby ratunkowe mogły w razie potrzeby zadzwonić do operatora, który natychmiast udzieliłby informacji, skąd wykonano telefon. Z technicznego punktu widzenia system, który sprawdził się w wielu krajach Europy, jest banalny, ale wymaga zmian organizacyjnych i zbudowania odpowiedniej centralnej bazy danych.
Polska pracuje nad zaawansowaną wersją tego systemu - wraz z wezwaniem pomocy służby ratunkowe natychmiast automatycznie dostaną informację o lokalizacji rozmówcy. Prace mają się zakończyć w 2010 roku.
"Doceniamy wysiłki Polski, ale nie możemy tak długo czekać i nie rozumiemy, dlaczego do tego czasu nie można korzystać z systemu uproszczonego" - dziwi się KE. Dlatego wysłała do Polski w tej sprawie tzw. uzasadnioną opinię - co stanowi ostatni etap procedury przed skierowaniem sprawy do Luksemburga.
Kolejne postępowanie dotyczy niezależności krajowego regulatora rynku telekomunikacyjnego, czyli Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). To jeden z podstawowych wymogów unijnego prawa w tej dziedzinie. KE zarzuca Polsce, że urząd nie jest w pełni niezależny, bowiem możliwość odwołania w każdej chwili jego prezesa przez premiera nie gwarantuje bezstronności podejmowanych decyzji.
Tutaj także sprawę rozwiąże nowelizacja Prawa telekomunikacyjnego, która przewiduje 5-letnią kadencję prezesa UKE. "To by nam wystarczało, by uznać, że urząd jest niezależny i może działać bezstronnie" - tłumaczy przedstawiciel KE. Drugi etap postępowania o naruszenie przepisów ma zmobilizować Polskę do szybkiego poprawienia ustawy.
Komisja Europejska postanowiła włączyć się w spór UKE z Telekomunikacją Polską SA o ceny Neostrady. W lutym TPSA została ukarana grzywną w wysokości 339 mln zł za zawyżanie opłat. UKE argumentował, że chce walczyć z monopolistycznymi praktykami i otworzyć rynek internetu szerokopasmowego na konkurencję.
KE odpowiada: walka z monopolistą jest godna poparcia, ale musi się odbywać zgodnie z unijnymi zasadami, a uciekanie się do ingerencji na poziomie detalicznym powinno być ostatecznością. KE ma też za złe próby naciągania przepisów, by uzasadnić działania podejmowane wobec TPSA.
Polskie prawo nie przewiduje wyodrębnionego rynku detalicznych usług dostępu do internetu. Dlatego UKE próbował nakładać kary, włączając w tzw. analizie rynku dostęp do internetu szerokopasmowego do rynku stacjonarnej publicznej sieci telefonicznej. Dopiero po długiej wymianie listów w kwietniu UKE ostatecznie potwierdził, że zgadza się z argumentami KE w tej sprawie.
Prób regulacji na rynku detalicznym nie poprzedziła wymagana unijnym prawem analiza tego konkretnego rynku, która wykazałaby, że interwencja jest konieczna. KE przekonuje, że priorytetem powinno być dla UKE zapewnienie, by na rynku znalazło się jak najwięcej ofert, co zwykle można osiągnąć regulacjami na rynku hurtowym.
Przed unijnym trybunałem są też sprawy przeciwko Polsce za złe przepisy ograniczające uprawnienia UKE w niektórych dziedzinach oraz za brak książki telefonicznej, obejmującej użytkowników wszystkich sieci: komórkowych i stacjonarnych. KE uważa, że istnienie w Polsce kilku oddzielnych spisów abonentów jest niewystarczające. Ponadto wciąż otwarta jest procedura, która miała zdyscyplinować UKE do nadesłania w terminie analiz wszystkich rynków telekomunikacyjnych. Postępowanie najpewniej zostanie wkrótce zamknięte, bowiem do Brukseli nadeszły już prawie wszystkie oczekiwane dokumenty.
W sumie przeciwko Polsce na różnych etapach jest 7 postępowań z dziedziny telekomunikacji - najwięcej spośród wszystkich krajów UE. Następne w kolejności - Niemcy, Portugalia i Belgia - mają po 4 sprawy. "Jest z Polską problem" - zauważył w środę na konferencji prasowej przedstawiciel KE.