Polska łata dziurę po milionie
Jak donosi "The Daily Telegraph" Polska otwiera swój rynek pracy dla obywateli państw Europy Wschodniej i Azji, starając się zapełnić lukę po około milionie tych, którzy wyjechali.
Pracownicy rolni z Ukrainy, Białorusi i Rosji nie będą już potrzebowali pozwoleń na pracę w Polsce na okres do 3 miesięcy. 31 sierpnia minister pracy Anna Kalata oświadczyła, że zagraniczni pracownicy już znajdujący się w Polsce - w tym dziesiątki tysięcy Turków - nie będą musieli aplikować o odnowienie ich zezwoleń.
W całej Polsce zaczyna brakować pracowników - od gońców i fryzjerów, przez robotników rolnych, po lekarzy i anestezjologów. Obecnie ok. 400 tys. Polaków pracuje w Wielkiej Brytanii, a łącznie za granicę mogło wyjechać nawet od 1 mln do 3 mln obywateli RP, czego rezultatem - jak twierdzą eksperci - jest najgorszy drenaż mózgów z Polski w całej jej historii.
Dziennik poinformował o inicjatywach polskich władz lokalnych, które starają się przyciągnąć jak największą liczbę Polaków z powrotem do kraju obiecując lepsze płace i warunki pracy i życia. Od przystąpienia RP do UE płace w Polsce wzrosły o 8 proc.
Rząd RP twierdzi, że otwarcie polskiego rynku pracy jest konieczne, by rynek ten funkcjonował prawidłowo. Nowa polityka rządu RP ostatecznie przełamała tabu, które długo obowiązywało w Polsce - ostrzegano, że inwazja zagranicznych pracowników doprowadzi do odebrania posad Polakom, obniżenia płac i wzrostu przestępczości. Otwarcie polskiego rynku pracy może jednak wywołać obawy UE, że pracownicy spoza Unii skorzystają z możliwości łatwego dostępu do Polski, by przedostać się do Europy Zachodniej.