Polska liderem walki o Unię Energetyczną

Bezpieczeństwo energetyczne UE jest od kilku miesięcy najważniejszym tematem poruszanym na starym kontynencie. Niepokojące są plany powrotu do drogiej i porzucanej dotychczas przez Unię polityki pro-węglowej. Polski rząd stał się w ostatnim czasie liderem walki o tzw. "Unię Energetyczną" - projekt mający w swoich hasłach szczytne cele bezpieczeństwa energetycznego naszego regionu.

Bezpieczeństwo energetyczne UE jest od kilku miesięcy najważniejszym tematem poruszanym na starym kontynencie. Niepokojące są plany powrotu do drogiej i porzucanej dotychczas przez Unię polityki pro-węglowej. Niepokojące są plany powrotu do drogiej i porzucanej dotychczas przez Unię polityki pro-węglowej.

Potwierdzeniem tych obaw jest także wyciek projektu Komisji Europejskiej dot. bezpieczeństwa energetycznego, który w swych założeniach jednoznacznie zawraca w kierunku paliw kopalnych, nie wskazując żadnych realnych rozwiązań wsparcia rodzimych źródeł energii odnawialnej.

Reklama

Unia Energetyczna - dobra diagnoza, fatalne zalecenia

Polski rząd stał się w ostatnim czasie liderem walki o tzw. "Unię Energetyczną" - projekt mający w swoich hasłach szczytne cele bezpieczeństwa energetycznego naszego regionu. Problem leżący u podstaw tego projektu, czyli kwestia zależności Polski i krajów UE od importowanych paliw, jest niepodważalny. Dramatycznym w swych konsekwencjach przykładem wynikających z tego zagrożeń jest konflikt rosyjsko-ukraiński, który uświadomił UE jej słabości. Wsłuchując się w hasła kampanijne oraz wypowiedzi medialne polskich polityków, można odnieść błędne wrażenie, iż to węgiel oraz wspólny zakup gazu są gwarantem bezpieczeństwa.

Niestety, energia pozyskiwana z paliw kopalnych jest nie tylko wyniszczająca dla środowiska naturalnego, ale także droga i w dłuższej perspektywie nieopłacalna. Daleko jej także do "bezpieczeństwa", obecnie EU wydaje ponad 1 mld Euro dziennie na zakup ponad połowy energii spoza swoich granic (w 2012 r. 53% energii UE pochodziło z importu).

Proponowane rozwiązania zastępcze w postaci rehabilitacji węgla, zakupów grupowych gazu czy zmiany źródła importu są krótkowzroczne i będą mieć katastrofalne skutki dla przyszłości naszego regionu.

- Z tezą premiera Tuska o niebezpiecznej sytuacji, wynikającej z uzależnienia od gazu czy ropy importowanych z Rosji, zgadza się zapewne większość ludzi w Polsce i Europie. Problem leży w tym, że większość działań prezentowanych przez niego jako rozwiązanie w ogóle nie zbliża nas do redukcji tego uzależnienia. Polski węgiel jest coraz droższy, a dostępne dane pokazują, że w okresie następnych 10 lat nie da się wystarczająco "zdywersyfikować" źródeł importu gazu czy ropy. Tylko potężny program efektywności energetycznej oraz produkcji energii odnawialnej może w sposób trwały zbudować bezpieczeństwo energetyczne Polski. Jeśli obawy i intencje premiera są szczere, powinien przestać promować węgiel czy gaz łupkowy i zacząć rozmawiać z pozostałymi przywódcami o prawdziwym rozwiązaniu - podsumowuje Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska.

Nieważne jak długa i jakiego koloru będzie smycz - zawsze pozostaje smyczą

O istnieniu przysłowiowej "smyczy" uzależnienia energetycznego dobitnie przypomina wciąż niewygaszony konflikt rosyjsko-ukraiński. W tym kontekście nikt już chyba nie ma wątpliwości,

że niezależność energetyczną można uzyskać jedynie wskutek istotnego zmniejszenia importu energii spoza UE. Nie wystarczą kosmetyczne zmiany, jak chociażby wybór nowego dostawcy gazu czy też wspólny zakup energii przez państwa wspólnoty.

Dlatego jedyną realną alternatywą dla osiągnięcia energetycznej niezależności przez Europę jest wzrost znaczenia odnawialnych źródeł energii (OZE) oraz wyraźna poprawa efektywności energetycznej. Europejskie zasoby paliw kopalnych są na wyczerpaniu, ale potencjał drzemiący w zielonej energii nadal jest olbrzymi i wciąż słabo wykorzystany. Europejczycy, w tym także Polacy, wielokrotnie - często wbrew polityce własnych rządów - opowiadali się za energią z odnawialnych źródeł.

W badaniu przeprowadzonym przez CBOS było to aż 89 % Polaków. Niestety, niewystarczające wsparcie w zakresie mikroinstalacji, będących esencją bezpieczeństwa energetycznego, powoduje, że w Polsce jest zaledwie kilkudziesięciu prosumentów. Rozsądne przesunięcie środków z nieefektywnego wsparcia energetyki konwencjonalnej do sektora OZE, w tym do indywidualnych instalacji przydomowych, spowoduje realny wzrost niezależności i bezpieczeństwa naszego kraju.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »