Polska na czele transportowej rebelii

Od początku roku, wszystkie firmy przewozowe, które działają na terytorium Niemiec muszą płacić swoim kierowcom minimum 8,5 euro za godzinę. Stawka godzi w konkurencyjność polskich przedsiębiorstw przewozowych.

Od początku roku, wszystkie firmy przewozowe, które działają na terytorium Niemiec muszą płacić swoim kierowcom minimum 8,5 euro za godzinę. Stawka godzi w konkurencyjność polskich przedsiębiorstw przewozowych.

Na dobre wieści z Berlina czeka Andrzej Malinowski ze Stowarzyszenia Pracodawców RP. Liczy, że Berlin w szybkim czasie przynajmniej zawiesi egzekwowanie swoich przepisów w stosunku do zagranicznych przewoźników.

Z ustawą problem ma 13 krajów Unii, głównie tych, które wstąpiły do wspólnoty w 2004 roku i później.

Sprawie przygląda się również Piotr Mikiel ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Po mediacjach w Berlinie nie przewiduje przełomu, ale cieszy go aktywność rządu. Podkreśla, że każde międzynarodowe rozmowy na poziomie rządowym powinny przynieść dobry rezultat dla branży.

Reklama

Problem widzi też Komisja Europejska, która poprosiła Berlin o wyjaśnienia, dlaczego nie tylko obywatele Niemiec są objęci nowymi przepisami o płacy minimalnej. Odpowiedzi Berlin ma udzielić w przyszłym miesiącu. O tym zagadnieniu przedstawiciele polskiego rządu rozmawiali także z unijną Komisarz do spraw Rynku Wewnętrznego i Usług, Elżbietą Bieńkowską.

Szacuje się, że przez teren Niemiec przejeżdża około 100 tysięcy polskich licencjonowanych kierowców TIR-ów.

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Polskie | transport
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »