Polska winna niewprowadzenia dyrektywy wodnej
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał Polskę za winną niewprowadzenia przepisów ramowej dyrektywy wodnej, to skutek zaniedbań poprzedniego rządu - powiedział rzecznik MŚ Paweł Mucha. Chcemy ją wdrożyć do końca roku - zapewnił.
W czwartek KE oskarżyła Polskę przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu o niedopełnienie obowiązku prawidłowego zastosowania przepisów unijnej ramowej dyrektywy wodnej (dyrektywa 2000/60/WE). KE wskazała też, że Polska nie zaadaptowała zapisów dyrektywy do prawodawstwa krajowego i tym samym uchybiła obowiązkom wynikającym z unijnego prawa.
Przyjęta w 2000 roku dyrektywa UE ustanawia zakres wspólnotowego działania w ramach polityki wodnej. Jej celem jest przede wszystkim ochrona i poprawa stanu wód gruntowych i powierzchniowych, jak również ekosystemów wodnych i lądowych. Dyrektywa promuje zrównoważone korzystanie z wód oraz dąży do poprawy stanu środowiska wodnego poprzez stopniową redukcję zanieczyszczeń, ograniczenie zrzutów szkodliwych substancji oraz emisji niebezpiecznych związków. Zdaniem prawodawcy ten cel uda się osiągnąć tylko poprzez wspólne działania podejmowane przez wszystkie kraje Unii.
KE uznała, że Polska nie wywiązuje się z obowiązku przyjęcia przepisów unijnego prawa wodnego. Już w 2008 roku KE wystosowała do Polski wezwanie do usunięcia uchybień i podjęcia działań w celu naprawy niezgodności tak, by wszystkie przepisy dyrektywy były odpowiednio przestrzegane. Polska podejmowała kroki w kierunku poprawy niedociągnięć i transpozycji zapisów dyrektywy, jednak KE uznała te starania za niewystarczające. W 2014 roku złożyła skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE.
KE zarzuciła Polsce m.in. niepełne i nieprawidłowe przeniesienie do zapisów prawa polskiego definicji zawartych w dyrektywie oraz niewywiązanie się z obowiązku monitorowania obszarów chronionych. Dyrektywa nakłada na państwa członkowskie obowiązek monitorowania stanu wód powierzchniowych, podziemnych oraz obszarów chronionych poprzez utworzenie i stosowanie programów monitorowania. Komisja przyznała, że Polska co prawda nadzoruje wody wykorzystywane jako kąpieliska czy punkty poboru wody pitnej, ale nie monitoruje już jakości wody w chronionych siedliskach przyrodniczych oraz dzikiej fauny i flory, czyli na obszarach Natura 2000.
KE wini Polskę także o to, że ta nie przyjęła do prawa krajowego zapisów zobowiązujących państwa członkowskie do ujęcia w planach gospodarowania wodami sprawozdania o planach wdrożenia zasady zwrotu kosztów wodnych. Polska nie wprowadziła również przepisów dotyczących bardziej restrykcyjnych kontroli emisji. A to, zdaniem instytucji UE, zapis kluczowy dla realizacji celów dyrektywy, bo pozwala kontrolować zagrożenia środowiskowe, jak np. wysoki poziom zielonych alg pochodzenia rolniczego w wodach. Ponadto nakazuje państwom członkowskim ustalenie bardziej restrykcyjnych kontroli emisji, jeśli te unijne okażą się być niewystarczające.
Polska została oskarżona także o to, że nie określiła odpowiednio szybko metody monitorowania stanu ekologicznego i chemicznego wód powierzchniowych i podziemnych.
Trybunał Sprawiedliwości zgodził się ze wszystkimi zarzutami wysuwanymi przez Komisję Europejską i uznał jej skargę za zasadną. W czwartkowym wyroku uznał, że Polska faktycznie nie dopełniła obowiązku transpozycji wymienionych zapisów unijnej dyrektywy wodnej i w ten sposób uchybiła zobowiązaniom wynikającym z zapisów tej dyrektywy.
- Nie jesteśmy zaskoczeni tym wyrokiem, bo to procedura, która toczy się wobec Polski już od kilku lat. Warto podkreślić, że wyrok odnosi się do stanu prawnego z marca 2012 roku. Poprzedni rząd miał kilka lat na wdrożenie unijnej dyrektywy wodnej do prawa krajowego - zauważył w rozmowie z PAP rzecznik Ministerstwa Środowiska Paweł Mucha.
- Rząd Beaty Szydło już w grudniu 2015 roku podjął działania w tym zakresie. Projekt nowelizacji ustawy Prawo wodne został przyjęty przez Sejm w grudniu ubiegłego roku. Ta nowelizacja wyczerpuje w części zastrzeżenia podniesione w czwartkowym wyroku Trybunału Sprawiedliwości - zaznaczył.
Rzecznik MŚ zwrócił też uwagę, że obecnie resort przygotowuje nowy projekt Prawa wodnego, który - jak podkreślił - rozwiązuje kwestie dotyczące opłat za pobór wody. "Ramowa dyrektywa wodna zobowiązuje nas do tego, by te opłaty zostały wprowadzone. W przeciwnym razie grożą nam ogromne kary finansowe ze strony Unii Europejskiej w wysokości nawet kilkuset tysięcy euro dziennie" - podkreślił.
Mucha wyjaśnił, że projekt jest obecnie w konsultacjach międzyresortowych. - Liczymy, że Sejm zajmie się nim we wrześniu. Czas na wdrożenie unijnej dyrektywy mamy do końca roku. I to jest nasz cel - podkreślił rzecznik MŚ.