Polski ratunek dla niemieckiego miasta Löcknitz
Löcknitz (pol. Łęknica) w kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie w powiecie Uecker-Randow - niewielkie miasteczko i zarazem jeden z najbiedniejszych obszarów wschodnich Niemiec - przeżywa boom.
Opuszczone po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku domy znalazły nowych właścicieli. Powstają nowe szkoły, a przedszkola są pełne. Na latarniach wiszą ogłoszenia, na których wytłuszczonym drukiem i rzucającą się w oczy, dużą czcionką jest napisane: "Kupię dom". Powodem tego wielkiego boomu są Polacy.
Ze zmianą w polsko-niemieckich stosunkach, które od lat były obciążone tematem wojny, coraz więcej Polaków przybywa do Łęknicy, by osiedlić się wśród swoich mniej zamożnych sąsiadów.
Sprawiają, że to miasto odradza się na nowo. - Gdyby nie było tu Polaków, to miejsce byłoby opustoszałe - mówi Artur Sobejko, 35-letni lekarz z Polski, bardzo dobrze znający język niemiecki.
Osiem lat temu Sobejko z żoną, ekonomistką, przeprowadzili się do Łęknicy. Kupili dom. On założył swoją praktykę ogólnolekarską. - Dla lekarza warunki są tutaj lepsze niż w Polsce - uważa.
Ale jest jeszcze inny powód, dla którego Polacy są zainteresowani tym miastem oraz innymi usytuowanymi wzdłuż północno-wschodniej granicy z Polską. Ceny nieruchomości są o wiele bardziej przystępne w porównaniu ze Szczecinem - dobrze prosperującym polskim portem nad Morzem Bałtyckim. Ponadto Szczecin jest oddalony od Löcknitz zaledwie o 20 minut jazdy samochodem.
- Podczas gdy za dom w Szczecinie trzeba zapłacić przykładowo 250 tys. euro, za podobny budynek w Łęknicy - zaledwie 35 tys. euro. Młode pary nie mogą sobie pozwolić na zakup domu w Polsce, tym bardziej, że średnia miesięczna płaca wynosi 750 euro. Nie ma się co dziwić, że to niemieckie miasto przyciąga jak magnes młodych Polaków - mówi Sobejko.
Wpływ tego zjawiska jest ogromny. Część znaków jest w języku niemieckim i polskim. Urząd gminy zatrudnia Polaka, który mieszka na stałe w Łęknicy, by pomagał nowym mieszkańcom pokonać biurokratyczne przeszkody związane z osiedleniem się w tym mieście. Naczelnik urzędu Lothar Meistring mówi, że blisko 20 proc. nowych urodzeń to polskie dzieci. Polacy stanowią 13 proc. liczącej 3200 mieszkańców społeczności Łęknicy.
- Jedynie 2 proc. domów jest obecnie niezamieszkałych - mówi Meistring, co wyjaśnia, dlaczego agenci nieruchomości ich tak bardzo ich poszukują.
Ale Polacy, którzy zdecydowali się zamieszkać w Łęknicy i innych miasteczkach i wsiach w tej części Niemiec, nie mają złudzeń. Tutaj nie ma pracy. Lokalny przemysł upadł po zjednoczeniu Niemiec. Meistring podaje, że wskaźnik bezrobocia wynosi ponad 24 proc. - Polacy, którzy tu mieszkają, dojeżdżają do pracy w Polsce - mówi Andrzej Szmuciński, inżynier stoczniowy ze Szczecina, w którym bezrobocie wynosi 8,7 proc.
1 lipca Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej. Od kiedy państwo to wstąpiło do UE w 2004 r., setki tysięcy jego obywateli wyjechały do Wielkiej Brytanii i Irlandii, Szwecji, Francji i Niemiec. Mimo wysokich zarobków za granicą, nadal nie stać ich na zakup domu w Polsce, ponieważ ceny nieruchomości utrzymują się na wysokim poziomie.
Niektórzy jednak znaleźli rozwiązanie. Ze względu na poprawę stosunków polsko-niemieckich, część z nich wybrała życie w Niemczech i dojazdy do pracy w Polsce.
Nie wszyscy są z tego powodu zadowoleni. We wschodnich Niemczech działa silny neonazistowski i ksenofobiczny ruch, który prezentuje antypolskie zachowania. Wielu innych - choć w sposób bardziej stonowany - również podziela uprzedzenia, które przetrwały te wszystkie lata.
Ale ostatnie wydarzenia zwiastują nadzwyczajne zmiany w relacjach między tymi dwoma europejskimi krajami. Przez wiele lat narody te kumulowały uprzedzenia względem siebie. Hitler z pogardą patrzył na Polaków, uważają ich za niecywilizowany naród. Kiedy naziści zaatakowali Polskę w 1939 r., dołożyli wszelkich starań, by zniszczyć całkowicie kulturalne dziedzictwo tego państwa. Ta głęboko zakorzeniona nienawiść była kontynuowana również za rządów komunistów.
Po upadku żelaznej kurtyny w 1989 r., która dzieliła Europę przez blisko 45 lat, Polacy i Niemcy rozpoczęli długą drogę ku pojednaniu. W czerwcu 1991 r. były kanclerz Niemiec Helmut Kohl i polski premier Jan Krzysztof Bielecki podpisali Traktat między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy.
- Porozumienie zostało podpisane, by zasygnalizować nowy początek pomiędzy tymi dwoma państwami, których wzajemne relacje w XX wieku zostały sprowadzone do toksycznych posunięć - uważa Stefan Wolff, profesor z University of Birmingham w Wielkiej Brytanii.
Pojednanie nie było łatwe, ale polskie i niemieckie rządy były zdeterminowane do zakończenia tej cichej wojny i położenia kresu wzajemnej wrogości . Brak wzajemnego zaufania uwidocznił się mi. In. podczas polskich negocjacji dot. wejścia do UE, które Niemcy od dawna wspierały. Warszawa chciała opóźnić o kilka lat prawo obywateli UE do nabywania nieruchomości w Polsce, twierdząc, że to mogłoby prowadzić do spekulacji.
Prawdziwy powód był jednak taki, że Polacy obawiali się powrotu niemieckich okupantów - jak wynikało z poglądów polskich dyplomatów biorących w tym czasie udział w rozmowach. Było podejrzenie, że Niemcy - szczególnie potomkowie tych, którzy zostali wypędzeni z Polski po II wojnie światowej, chcieliby próbować wrócić.
Ponad 12 mln Niemców zostało wygnanych z Polski, byłej Czechosłowacji i innych wschodnioeuropejskich państw po klęsce Niemiec w 1945 r.
Ale pomijając to wszystko, członkostwo Polskie w UE doprowadziło do ponownego zbliżenia Warszawy i Berlina. Prezydent Bronisław Komorowski zauważył to w swojej przemowie, którą wygłosił na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie z okazji 20. rocznicy polsko-niemieckiego porozumienia.
- Nie jest łatwo pokonać historię i udźwignąć cały bagaż, który jej towarzyszy. Potrzeba czasu, by naprawdę poznać swoich sąsiadów. Przystąpienie Polski do UE sprawiło, że stało się to możliwe - podsumowuje Andrzej Szmuciński.
Judy Dempsey
Tłum. Ewelina Karpińska-Morek, Interia.pl