Polskie brudne pieniądze

W Polsce rocznie pierze się między 8 mld zł a 30 mld zł. Dużo? Niekoniecznie. Bo produkujemy ponad 60 mld brudnych złotych!

Restauracja wychodzi na swoje - mimo że prawie zawsze w niej pusto. Właściciele wiedzą, że trudno sprawdzić, ile dań naprawdę sprzedano. I wystawiają fikcyjne rachunki. Do knajpianej kasy trafiają już trefne pieniądze. Od wyliczonego przy sprzedaży dochodu "restauratorzy" płacą podatek, a zyski odprowadzają na swe konta. Cacy. Pieniądze stają się czyste. Do przetargu na prace budowlane staje firma, która wcale nie ma zamiaru go wygrać. Wpłaca przywiezione w walizkach wadium. Zgodnie z planem - przetarg przegrywa. Dostaje kasę z powrotem, ale już z konta organizatora przetargu. Forsa jest już czysta. Fikcja? Nie. To klasyczne przypadki prania pieniędzy z przestępstwa doskonale znane polskim organom ścigania. Prania w metaforze. Nie zawsze zresztą. Do legalizowania gotówki mafii pruszkowskiej jeden z gangsterów wykorzystywał należącą do jego rodziny... pralnię chemiczną.

Reklama

Ile naprawdę?

Kilka lat temu międzynarodowa organizacja FATF (patrz ramka) oceniła, że rocznie w Polsce pierze się od 3 do 9 mld dol. Transparency International wymienia kwotę między 2,5 mld a 3 mld dolarów. Specjaliści i jednej, i drugiej organizacji co do jednego są zgodni: w Polsce znacznie więcej się produkuje brudnych pieniędzy niż ich pierze.

- Bardzo prawdopodobne, że duża część zysków z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł jest prana poza granicami kraju - głównie tam, gdzie dostęp do tajemnicy bankowej bywa ściśle ograniczony, a liberalne przepisy umożliwiają transakcje finansowe czy prowadzenie działalności gospodarczej bez poważniejszego nadzoru - potwierdza Piotr Prokopczuk, p. o. dyrektora departamentu informacji finansowej przy Generalnym Inspektorze Informacji Finansowej (GIIF), instytucji zajmującej się walką z praniem pieniędzy w Polsce.

Przestępcy "eksportują" brudne pieniądze głównie do tzw. rajów podatkowych. Ale nie tylko. Sporo trafia też do najbardziej rozwiniętych państw świata. Ich system finansowy jest o wiele bardziej złożony niż w Polsce, a to oznacza, że widać tam więcej narzędzi, mogących służyć zacieraniu śladów i praniu forsy. Dość powiedzieć, że według danych FATF najwięcej pieniędzy przestępcy legalizują (w kolejności) - w USA (prawie połowa światowego przepierek), we Włoszech, w Rosji, Chinach, Niemczech i Francji. Ale najpierw trzeba mieć co przeprać. Kilka lat temu AUSTRAC (australijski odpowiednik GIIF) oceniał, że w Polsce roczne zyski z przestępstw wynoszą jakieś 19,7 mld dol. W zgodnej opinii fachowców AUSTRAC opracował doskonałą metodologię badania procederu prania pieniędzy, więc prawdopodobne, że liczba ta jest bliska prawdzie.

Fiskusa do wiatru

Jakie przestępstwa przynoszą najwięcej brudnych pieniędzy? Nie, nie handel narkotykami, przemyt czy inna działalność czysto kryminalna, Przestępstwa podatkowe! Potwierdza to praktyka polskich organów ścigania. Najbardziej spektakularne śledztwa o pranie brudnych pieniędzy to afera paliwowa i sprawa wydawnictwa Stella Maris. Łączy je to, że tzw. przestępstwem źródłowym - czyli tym, z którego pochodziły prane potem pieniądze - były właśnie oszustwa podatkowe. Mafia paliwowa zarabiała na niepłaceniu akcyzy i wyłudzaniu zwrotu podatku VAT; legalizowaniu dochodów miał służyć wielokrotny, często fikcyjny, obrót paliwem. Tylko trzem tzw. baronom paliwowym - wspólnikom spółki BGM: Arkadiuszowi G., Janowi B. i Zdzisławowi M. - organa ścigania zarzuciły wypranie prawie 300 mln zł.

Dane Prokuratury Krajowej wykazują, że w samym 2004 r. wartość zarzutów z art. 299 kodeksu karnego (pranie pieniędzy), przedstawionych we wszystkich śledztwach paliwowych przekroczyła 717 mln zł, a do dziś (choć nie ma oficjalnych danych za 2005 r.) łącznie znacznie przewyższa 1 mld zł! A sprawa Stella Maris?

Przypomnijmy: chodziło o unikanie odprowadzania podatków poprzez m.in. obrót fakturami, wystawianymi za fikcyjne usługi. Prokuratura wyliczyła tym razem, że wyprano ponad 60 mln zł. Także oszustw podatkowych dotyczyła jedna z pierwszych spraw o pranie pieniędzy (zakończyła się skazaniem). Prokuratura dowiodła, że podwarszawska firma, wytwarzająca opakowania z tworzyw sztucznych, rozliczając się z kontrahentem z Rosji, wystawiała na fakturach niższe niż powinna kwoty. Reszta zapłaty, już poza oficjalnym obiegiem, przechodziła przez banki łotewskie, rosyjskie i amerykańskie, by wreszcie trafić na konta właścicieli firmy. Ci zostali skazani nie tylko za uszczuplenie należności podatkowych, ale i za legalizację "lewej kasy".

Ciężko

Początki walki z praniem pieniędzy nie były łatwe. Zaczęło się od słynnej sprawy gdańskiego kantoru Conti. W 1995 r. służby skarbowe i policja namierzyły w nim prawie 100 mln USD - niewiadomego pochodzenia. O tym, że punkt wymiany walut stał się gigantyczną pralnią miały świadczyć nie tylko nadwyżki gotówki i niebotyczne obroty, ale i program komputerowy, w którym księgowano nielegalne pieniądze (oskarżeni zarzekali się, że to jedynie symulacja możliwego rozwoju firmy). I co? Siedem lat później gdański sąd jednego z właścicieli kantoru uniewinnił, drugiego zaś skazał za... nierzetelną księgowość i niezapłacenie ponad 5 mln zł podatku. Śledczy nie udowodnili legalizowania lewych pieniędzy. Bo nie byli w stanie. Mimo że właśnie w 1995 r. pranie brudnych pieniędzy stało się w Polsce przestępstwem, organa ścigania musiały dowieść właścicielom kantoru nie tylko, że zatrzymane środki pochodziły z handlu narkotykami lub bronią, fałszowania pieniędzy albo wymuszania okupu, ale i to, że podejrzani działali w ramach "przestępczości zorganizowanej" - co było trudne, gdyż nigdzie w polskich przepisach nie znalazło się rozróżnienie, która przestępczość jest, a która nie jest -zorganizowana"!

Uchwalony w 1997 r. kodeks karny nie przyniósł oczekiwanych przez śledczych zmian. Efekt? Do końca lat 90. w Polsce za pranie pieniędzy nie skazano ani jednej osoby! Zauważyła to Rada Europy, która w 2000 r. ogłosiła - krytyczny dla naszego kraju - raport, w którym stwierdziła wprost, że Polska nie spełnia światowych standardów walki z praniem pieniędzy. Najwyraźniej naszym parlamentarzystom potrzebny był taki impuls. Już 16 listopada 2000 r. 402 głosami za, przy zaledwie czterech przeciw i jednym wstrzymującym się uchwalili ustawę "o przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł oraz o przeciwdziałaniu finansowania terroryzmu".

Nie tylko zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że niechęć polityków do uregulowań ustawowych co sankcji za pranie pieniędzy, nie była przypadkowa. Dziś wśród podejrzanych z art. 299 kodeksu karnego roi się od działaczy wielu partii, samorządowców wszystkich szczebli, a pojawiają się nawet były senator (Aleksander Gawronik) i były poseł (Marek Kotlinowski).

Instrument

Ustawa popularnie zwana ustawą o praniu brudnych pieniędzy weszła w życie w czerwcu 2001 r. Najważniejszy zapis? Powołanie do życia Generalnego Inspektora Informacji Finansowej - specjalistycznego urzędu, podległego Ministerstwu Finansów, a będącego swego rodzaju wywiadem finansowym, walczącym z praniem pieniędzy. Nowe rozwiązania prawne zobowiązały wiele instytucji finansowych (banki, ale też pocztę, domy maklerskie, zakłady ubezpieczeniowe, lombardy, kantory czy notariuszy) do zgłaszania GIIF transakcji, co do których "istnieje podejrzenie, że mogą służyć praniu pieniędzy pochodzących z przestępstwa". A kiedy takie podejrzenie może się pojawić?

Dwa tygodnie temu opisaliśmy historię Janusza K., tajemniczego rencisty-biznesmena z Krakowa. Prokuratura zarzuca mu wypranie prawie 25 mln zł i sprawdza, czy nie są to pieniądze, które wypłynęły z PZU Życie za prezesury Grzegorza Wieczerzaka. W jego wypadku jeden z największych polskich banków zareagował, kiedy Janusz K. zaczął dzielić tę ogromną sumę na mniejsze kwoty i przelewać na inne konta (m.in. należące do członków rodziny). Bankowcy przekazali sprawę do GIIF, a ten wstrzymał transakcję i zawiadomił prokuraturę. - Klasyka. Łańcuszek transakcji, który ma zaciemnić rzeczywisty obraz i drogę gotówki. Nic dziwnego, że bank zareagował. Tym bardziej że nasza czujność wzrasta, gdy chodzi o gotówkę łączącą się z aferą gospodarczą.

A tak przecież było w tym przypadku, o czym wcześniej pisał "Puls Biznesu" - wyjaśnia anonimowo przedstawiciel departamentu bezpieczeństwa jednego z banków. Pojawienie się wyspecjalizowanej instytucji znacznie poprawiło skuteczność walki z praniem pieniędzy. GIIF o wiele trafniej niż wcześniej banki, typuje sytuacje, dające podstawy do zawiadomienia prokuratury. Bankowcy zaś - to od nich trafia do GIIF zdecydowana większość doniesień o podejrzanych transakcjach - stają się czujniejsi i bardziej uczuleni na próby wciągnięcia ich w nielegalne operacje.

- Nie bez powodu... GIIF szufladkuje banki pod kątem jakości procedur, zabezpieczających przed praniem pieniędzy. Te z nich, które wypadają najgorzej, są permanentnie kontrolowane. A tego nie lubi nikt... - ujawnia nasz informator.

Skala działania GIIF zwiększa się z roku na rok. Widać to zarówno w liczbie zawiadomień o transakcjach podejrzanych, trafiających do tej instytucji (od 231 w 2001 r. do 1551 w 2005 r.), jak i w doniesieniach o przestępstwie, jakie GIIF po analizie konkretnych spraw składa w prokuraturach (zaledwie 20 w 2001 r. i aż 175 w 2005 r.). Sukcesy banków i GIIF nie wszystkim się podobają.

- Były próby dotarcia i zastraszania tak moich pracowników, jak i tych z GIIF - przez osoby, których konta śledziliśmy. Dlatego dane analityków to ściśle strzeżona tajemnica - wyjaśnia zastępca departamentu bezpieczeństwa jednego z banków, zastrzegający sobie anonimowość. GIIF wciąż ma co poprawiać.

Specjaliści narzekają na niskie kwoty zablokowane na kontach osób, podejrzewanych o pranie pieniędzy. Opisana przez nas historia Janusza K., któremu to organa ścigania zajęły niemal 13 mln zł (według naszych informacji: rekord!) nie jest regułą, a raczej potwierdzającym ją wyjątkiem. Przez 4,5 roku istnienia GIIF zablokował 55 rachunków bankowych na łączną kwotę 144 mln zł. Niewiele...

Mierny efekt - na razie

Co roku zaledwie kilka, góra kilkanaście postępowań karnych kończy się wyrokami skazującymi.

- Bardzo trudno udowodnić przed sądem konkretnej osobie wypranie konkretnych pieniędzy. Nie jest to przestępstwo, gdzie są słychać zeznania w stylu: tak, prałem, wiedziałem, że te środki pochodzą z przestępstwa. Trzeba dokładnie domknąć łańcuch poszlak, odtworzyć drogę pieniądza. Sprawy bywają wielowątkowe, a w jedno przestępstwo zamieszanych jest wiele podmiotów - tłumaczy były prokurator Prokuratury Krajowej.

- Samym sukcesem jest już fakt, że polski wymiar sprawiedliwości w ogóle może poszczycić się skazaniami, co na świecie nie jest wcale powszechne - puentuje Artur Kołaczek, p. o. zastępcy dyrektora departamentu informacji finansowej w GIIF.

Wyroków skazujących - już wkrótce - może być znacznie więcej. Jeszcze w 2004 r. prokuratury w całym kraju skierowały do sądów 54 akty oskarżenia, w zeszłym roku było to aż 161 spraw. Inna sprawa, że dotychczasowe prawomocne wyroki skazujące są nie tylko bardzo niskie (do 2004 r. najwyższe kary to 2 lata pozbawienia wolności), ale i - w zdecydowanej większości - wydawane w zawieszeniu.

- Nawet skazani przestępcy zazwyczaj mogą wciąż cieszyć się z owoców swej "pracy". I to mimo że kodeks karny mówi wprost o przepadku mienia, pochodzącego z tego przestępstwa. Powód? Zazwyczaj organom ścigania nie udaje się wskazać majątku "delikwenta". I to najgorsze! Bo brudne pieniądze trafiają do gospodarki, psując ją i budując już w sektorze legalnym siłę świata przestępczego - mówi policjant na co dzień zajmujący się zwalczaniem prania brudnych pieniędzy.

Duże nadzieje wiązano z nowelizacją kodeksu karnego z lipca 2003 r. Wtedy to pojawił się przepis, zgodnie z którym to nie organa ścigania udowadniają, że zabezpieczony w śledztwie majątek pochodzi z przestępstwa, ale przestępca musi udowodnić, że nie pochodzi. Sami policjanci przyznają jednak, że na razie przepisy te są prawie w ogóle nie stosowane. Podobnie z zapisem z kodeksu karnego skarbowego: pozwalają na obciążenie 75-proc. podatkiem osób, nie potrafiących udowodnić, że ich fortuny pochodzą z legalnego źródła.

Na Dolnym Śląsku trwa duże śledztwo przeciw lekarzom, którym prokuratura zarzuca korupcję (jeden z ordynatorów tylko jednego dnia z łapówek uzbierał ponad 100 tys. zł). Śledczy ustalili, że lekarze pieniądze pobierane nielegalnie od pacjentów piorą, inwestując w nieruchomości oraz - jawne bądź ciche - udziały w spółkach.

- Powinno być tak: lekarze nie potrafią logicznie wyjaśnić, skąd mają majątek, więc nakładamy na nich 75 proc. podatku. Na podstawie sprawy skarbowej "jest robiona" sprawa karna, w której sąd zabiera to, co zostaje po zapłaceniu podatku. Może kiedyś będzie dochodzić do takich pokazówek? - liczy szef urzędu kontroli skarbowej.

Na razie rzeczywistość skrzeczy. Od trzech lat każdego roku w postępowaniach prowadzonych przez Centralne Biuro Śledcze łączna suma wypranych pieniędzy przekracza 1 mld zł. Z tego co roku udaje się zabezpieczyć jedynie ok. 60 mln zł. By to zmienić CBŚ przy zwalczaniu procederu zaczyna stosować działania operacyjne - jak podsłuch telefoniczny, kontrola e-maili, operacje pod przykryciem czy dostawy kontrolowane. Był nawet przypadek w Poznaniu, kiedy organa ścigania skorzystały skutecznie z "usług" świadka koronnego. A jak polskie przeciwdziałanie praniu brudnych pieniędzy oceniają w świecie? Z ostrożnym optymizmem.

- Zostaliśmy pozytywnie ocenieni w II Raporcie na temat Polski, przygotowanym przez Radę Europy, jak i w raporcie FATF o terytoriach nie współpracujących. Zabiegamy o jak najszybszą akcesję do FATF. Na naszą korzyść działa strategiczne położenie (duży kraj graniczny UE), członkostwo w międzynarodowej grupie Egmont (Polska należy do tej organizacji, zajmującej się wymianą informacji niezbędnych do badania międzynarodowych transakcji od 2002 r. - przyp. aut.) oraz porozumienia o współpracy podpisane z 34 jednostkami analityki finansowej z innych krajów. - mówi Piotr Prokopczuk, p.o. dyrektora departamentu informacji finansowej GIIF.

Dawid Tokarz

FATF: Grupa specjalna Światowe standardy w zwalczaniu prania pieniędzy wyznacza FATF, czyli Financial Action Task Force on Money Laundering (Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy). FATF powstała w 1989 r. podczas paryskiego szczytu G7 i działa pod egidą OECD. Wydaje tzw. zalecenia (obecnie jest ich 40), służące ograniczaniu prania pieniędzy w poszczególnych krajach. Efekt? Jeszcze w 2001 r. na czarnej liście krajów, nie stosujących się do zaleceń FATF były 23 państwa; dziś jedynie Nigeria, Myanmar i Nauru. FATF tworzą 33 państwa członkowskie - m.in. USA i wszystkie 15 krajów tzw. starej Unii. Nowi członkowie UE także zobowiązali się do wprowadzenia wszystkich standardów FATF. Udało się to Polsce, która złożyła formalny wniosek o przyjęcie w poczet członków jeszcze w 2004 r.

Liczby

8-30 mld zł tyle rocznie pierze się w Polsce pieniędzy

1-1,1 mld zł a tyle udaje się uchwycić Centralnemu Biurowi Śledczemu

STREFY ZAGROŻENIA:

1. Banki i inne instytucje finansowe. Powód? Słabe przygotowanie do walki z praniem pieniędzy za pomocą dynamicznie rozwijających się nowoczesnych instrumentów finansowych, opartych na wykorzystywaniu sieci elektronicznych

2. Antykwariaty, lombardy, kantory. Powód? Niska świadomość właścicieli, a niejednokrotnie - chęć zarobienia na boku (ocenia się, że w Polsce za wypranie 1 zł można dostać ok. 10 groszy). A tymczasem tylko kantory rocznie odprowadzają do sektora bankowego ponad 20 mld zł

3. Nieruchomości. Powód? Nieuchronny boom na rynku, który sprzyja praczom (tak było m.in. w Hiszpanii po przystąpieniu do UE) oraz niska świadomość notariuszy i pośredników w obrocie nieruchomościami

4. Hazard. Powód? Obłożenie automatów do gry podatkiem ryczałtowym, nie wynikającym z częstotliwości grania. A są jeszcze inne rodzaje hazardu, choćby kasyna

POLITYCZNI PRACZE:

Śledczy, walczący z praniem brudnych pieniędzy na świecie, bardzo często biorą pod lupę polityków najwyższego szczebla. Ci ostatni są przyłapywani, gdy podejmują próby zalegalizowania pieniędzy, pochodzących głównie z łapówek i malwersacji publicznego grosza. Choć pojęcie grosza jest nie na miejscu...

Oskarżani o pranie pieniędzy są głównie dyktatorzy - jak przywódca Korei Północnej Kim Dzong Il (podejrzewany o próby legalizacji środków, pochodzących z fałszowania amerykańskich dolarów, produkcji narkotyków i podróbek papierosów) czy byli prezydenci: Chile - gen. Augusto Pinochet i Peru - Alberto Fujimori.

Piorą też politycy z krajów młodej demokracji. Były premier Ukrainy Paweł Łazarenko został skazany w Szwajcarii i USA za wprowadzenie do legalnego obrotu ponad 110 mln nielegalnych dolarów. Właśnie w Szwajcarii i USA co rusz wybuchają afery, w których zarzuty prania pieniędzy stawia się także politykom rosyjskim, powiązanym zazwyczaj ze służbami specjalnymi i mafią (chodzi m.in. o doradców prezydentów Borysa Jelcyna i Władimira Putina, a nawet szefa kancelarii prezydenckiej tego ostatniego oraz ministrów rządu). Niejednokrotnie chodzi o kwoty rzędu kilku, a nawet kilkunastu miliardów dolarów: najczęściej to pieniądze, które wcześniej trafiły do Moskwy z różnych międzynarodowych organizacji na konkretne cele publiczne.

Statystyki CBŚ:

Liczba prowadzonych spraw:

2003 - 54

2004 - 70

2005 - 81

Liczba podejrzanych:

2003 - 160

2004 - 221

2005 - 404

Statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości:

Prawomocnie skazani z art. 299 kk: 2000 - 12 osób (pozbawienie wolności bezwzględne 1, z zawieszeniem 11); do 11 miesięcy - 6, 1 rok - 4, od 1-2 lat - 2 2001 - 5 osób (w zawieszeniu 5); 1 rok - 3, 1-2 lata - 2

2002 - 10 osób (1 bezwzględne, 9 z zawieszeniem); do 11 m-cy - 3, 1 rok - 3, 1-2 - 3, 2 lata - 1

2003 - 3 osoby (wszystkie pozbawienie z zawieszeniem); do 11 m-cy - 3

2004 - 17 osób (3 bezwzględne, 14 z zawieszeniem); do 11 m-cy - 5, rok - 6, 1-2 lata - 6)

2005 ? b.d.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »