Polskie firmy mają apetyt na kosmiczny tort

Latanie w kosmos nie było nigdy polską specjalnością narodową. Ale mamy szanse na podbój kosmosu, choć oczywiście nie całego. Przestrzeń kosmiczna jest ogromna i można znaleźć w niej swoją niszę. Analiza danych zbieranych z wokołoziemskich orbit może być bezcenna dla gospodarki, zwłaszcza w czasie narastających katastrof klimatycznych.

 Czy Polska ma przemysł kosmiczny? Oczywiście - tak. Jest to ok. 70 przedsiębiorstw specjalizujących się w wykrawaniu bardzo różnych kawałków kosmicznego tortu. Można powiedzieć, że przemysł ten raczkuje, a na dodatek ma niewielkie wsparcie ze strony władz publicznych. Żyje głównie z przetargów Europejskiej Agencji Kosmicznej, a także amerykańskiej NASA. Na świecie łączna roczna wartość rynku przemysłu kosmicznego to 400 mld dolarów, a czego ok. połowa przypada na USA.

Reklama

- Możemy poszukiwać nisz w kosmosie - mówił podczas Forum Wizja Rozwoju w Gdyni Mariusz Figurski, profesor Politechniki Gdańskiej, który badania kosmiczne wykorzystuje do tworzenia modeli zmian pogodowych i klimatycznych.

Jest mało prawdopodobne, żeby w Polsce w ciągu najbliższych lat wystrzelono w kosmos wielkiego satelitę. Takie kompetencje zdobywa się latami. Mariusz Figurski mówi, że poprzez kontrakt z którymś z zadomowionych w kosmosie światowych gigantów i rozsądne zarządzanie związanym z nim offsetem może to trwać w najlepszym wypadku ok. siedmiu lat. Tak udało się Korei Południowej. Ale może też znacznie dłużej.

Ale to nie znaczy, że z Polski nie można wysyłać w kosmos małych satelitów, określanych jako mikro, czy też nano. Rynek ten na świecie rośnie o 30-40 proc. rocznie. Budżet takiego projektu mieści się w 10 mln dolarów, a nie w miliardach. Chodzi jednak o to, żeby były zamówienia na pobierane takie satelity dane.

Jakie to dane? Na przykład na zdjęcia satelitarne, które będą zasilać sztuczną inteligencję i mogą służyć do tworzenia modeli zmian klimatycznych. Sektor przedsiębiorstw może oczywiście zgłaszać takie zapotrzebowanie. Ale najbardziej potrzebny branży jest popyt ze strony administracji publicznej.

- Gdybyśmy mieli w Polsce przetargi na różnego rodzaju aplikacje satelitarne nie bałbym się, czy będziemy mieli kompetencje - mówił Paweł Pacek, dyrektor Biura Rozwoju Technologii w Agencji Rozwoju Przemysłu.

Takim przykładem jest wart ponad 100 mln zł przetarg Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa na system satelitarnego monitorowania upraw rolnych w Polsce. To prawdopodobnie największy taki przetarg w Europie. Czemu ma służyć taki system? Natychmiast może identyfikować szkody w rolnictwie powstałe w wyniku suszy, powodzi, bądź innych gwałtownych zmian klimatycznych. Może dostarczyć wiedzy ubezpieczycielom, ale też samym rolnikom, bo tworzenie modeli zmian pogodowych pozwolą im lepiej decydować, co produkować.        

- Konieczne są regularne zamówienia rządowe, bo potrzeby administracji są olbrzymie. Tak najłatwiej kompetencje się wykrystalizują - mówił Paweł Pacek.  

Dodał jednak, że sama administracja często nie zdaje sobie sprawy jak "kosmiczne" technologie mogłyby jej prace uprościć.

- Świadomośc technologii (kosmicznych) i narzędzi nie jest powszechna. Trzeba zbudować świadomość, co technologie kosmiczne oferują administracji, gospodarce i bezpieczeństwu - mówił Paweł Wielgosz, profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

Oprócz niewielkich satelitów, których wystrzelenie w kosmos jest relatywnie tanie, polskie firmy z branży kosmicznej powinny specjalizować się w analizie i przetwarzaniu danych satelitarnych oraz tworzeniu aplikacji które będą służyć do wykorzystania płynącej z kosmosu wiedzy - twierdzą eksperci.

- Przyszłość ma informatyka, analiza wielkich zbiorów danych, analiza i przetwarzanie danych z kosmosu, obrazów dla meteorologii, dla numerycznych modeli pogody. Z samego zdjęcia nie zaprognozujemy pogody, ale zdjęcia mogą być podstawą do tworzenia dobrych prognoz - mówił Mariusz Figurski.

- Aplikacje na podstawie istniejących systemów satelitarnych tworzą głównie polskie przedsiębiorstwa z budżetu Europejskiej Agencji Kosmicznej. Aplikacji mamy najwięcej z wszystkich krajów. Nie wymagają dużych nakładów, a często dają niespodziewany zwrot - dodał Paweł Wielgosz.

Grzegorz Zwoliński, założyciel polskiej firmy SatRevolution specjalizującej się w projektowaniu niewielkich satelitów i startującej z sukcesami w przetargach amerykańskiej NASA dodaje, że jeśli administracja publiczna zaczęłaby faktycznie składać zamówienia dla polskiego przemysłu kosmicznego, to musi zdecydowanie uprościć procedury przetargowe.

d.e.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Forum Wizja Rozwoju | NASA | Kosmos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »