Poruszenie w Gieczynku. Ksiądz wyciął stare dęby, dostał karę i domaga się przeprosin

Wycinkę starych drzew na terenie kościoła przeprowadził w lutym proboszcz parafii we wsi Gieczynek w województwie wielkopolskim. Decyzja księdza wywołała ogromne poruszenie wśród parafian, którzy oskarżyli księdza o nielegalną wycinkę dziedzictwa wsi. Ten jednak tłumaczy, że nie miał z czego opłacić rachunków za prąd. Teraz od mieszkańców domaga się przeprosin, ale musi zmierzyć się również z kolejnym wydatkiem. Na duchownego została nałożona kara w wysokości 200 tys. zł.

Po tym, jak w lutym tego roku proboszcz parafii we wsi Gieczynek (województwo wielkopolskie) wyciął nielegalnie drzewa na terenie należącym do kościoła, miał otrzymać 200 tys. zł kary. Według "Gazety Wyborczej", mimo zapewnień, ksiądz Tomasz Styczeń nie otrzymał stosowanych zezwoleń na przeprowadzenie wycinki.

Wyciął stare drzewa, dostał karę. Teraz domaga się przeprosin

Wśród wyciętych nielegalnie drzew miały znajdować się stare, dorodne i wiekowe dęby, które pamiętają najstarsze pokolenia parafian. Drzewa od lat miały rosnąć wokół kościoła pod wezwaniem Krzyża Świętego we wsi Gieczynek (kościół należący do parafii Matki Bożej Różańcowej w Dzierżążnie Wielkim).

Reklama

Mieszkańcy nie kryli oburzenia zachowaniem proboszcza i wyrazili niezadowolenie podczas mszy świętej. - W niedzielę, zamiast dać na tacę pieniądze, to rzucimy mu te plastry drewna. Nazbieramy żołędzi i żołędzie rzucimy na tacę, by nowe dęby posadził - mówili gazecie parafianie.

Proboszcz pokazał rachunki za prąd, mieszkańcy się zrzucili

Ksiądz Styczeń z wycinki tłumaczył się nie tylko w mediach, ale także parafianom. Zapewniał, że wycięcie ogromnych drzew miało pozwolić "przywrócić grunty do stanu pierwotnego gospodarowania rolnego". Duchowny chciał wynająć uporządkowane pole, co miało mu pozwolić opłacić m.in. zaległości za rachunki za prąd.

Proboszcz miał oskarżać mieszkańców za agresję i kłamstwa, a urzędniczki, które chciały uczynić jeden z dębów pomnikiem przyrody, za wprowadzenie go w błąd. Ostatecznie duchowny przeprosił zbulwersowanych parafian, ale po ujawnieniu motywacji, domagał się przeprosin również od nich. - "Ja was przeprosiłem, ale wy mnie nie przeprosiliście". - Oczekiwał miłosierdzia ze strony zwykłych wieśniaków i go nie otrzymał - relacjonował spór gazecie sołtys wsi Paweł Aftarczuk.

Ostatecznie mieszkańcy zrzucili się na tacę, co pozwoliło uregulować zaległe płatności. Być może księdza czekają kolejne duże wydatki. Kara za przeprowadzenie nielegalnej wycinki nałożona na duchownego miała wynieść 200 tys. zł. Proboszcz odwołał się od tej decyzji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wycinka drzew | kara | ksiądz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »