Poślizg na A-4
Biegnący przez śląską aglomerację odcinek autostrady A-4 nie będzie gotowy do końca grudnia, jak wcześniej planowano. Opóźnienie, które może sięgnąć kilku tygodni, spowodowały szkody górnicze.
Uszkodzony został prawie kilometrowy fragment drogi i nasypu tuż za węzłem Chorzów Batory. Ponieważ część robót - położenie na jezdni ścieralnej warstwy asfaltu - nie może być przeprowadzana zimą, ostateczne dokończenie prac nastąpi dopiero na wiosnę. Oznacza to, że nawet po oddaniu w styczniu trasy do ruchu jazda tym fragmentem drogi jeszcze przez 4-5 miesięcy będzie z powodu ograniczenia prędkości znacznie wolniejsza.
Według wstępnych szacunków, koszt naprawy drogi i nasypu sięgnie 1,8 mln euro. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad uważa, że te pieniądze powinna zwrócić Kompania Węglowa, której cztery kopalnie (Polska Wirek, Makoszowy, Halemba i Sośnica) wydobywają węgiel pod autostradą. Zanim bowiem rozpoczęto budowę trasy, w decyzjach administracyjnych określających jej przebieg zaznaczono, że eksploatacja górnicza nie może spowodować skutków przekraczających drugą kategorię szkód.
- Naszym zdaniem, szkody są znacznie większe, niż dopuszcza to decyzja lokalizacyjna - twierdzi naczelnik wydziału autostrad katowickiego oddziału GDDKiA, Sylwester Kasperek.
Kompania Węglowa tymczasem odrzuca zarzuty, argumentując, że do powstania uszkodzeń drogi i nasypu przyczyniły się także inne czynniki, które zostaną określone po przeprowadzeniu dokładnych badań.
Ten impas sprawia, że dogadanie się obu stron jest mało prawdopodobne i sprawa rozstrzygnie się dopiero w sądzie. Można niestety przypuszczać, że podobnych problemów będzie z czasem przybywało, bo cały 16-kilometrowy odcinek autostrady pomiędzy Chorzowem a Gliwicami przebiega przez tereny, pod którymi fedrują górnicy. Z tego powodu jest to najdroższa polska autostrada, której zabezpieczanie przed skutkami podziemnej eksploatacji wywindowało średni koszt budowy jednego kilometra do astronomicznej kwoty ponad 30 mln zł. Jak się okazuje - niezbyt skutecznie.
Kłopoty ze szkodami górniczymi odczuwa też Autostrada Małopolska - odcinek A-4 pomiędzy Katowicami a Krakowem. W rejonie Mysłowic deformacje jezdni pojawiły się niedługo po zakończeniu generalnego remontu i tuż po wprowadzeniu opłat za przejazd. Z tych samych powodów trzeba co chwila naprawiać Aleję Górnośląską w Katowicach, która jest częścią autostrady A-4 biegnącą przez miasto.
Podobnych problemów można byłoby uniknąć, gdyby udało się zmusić kopalnie do bardziej ostrożnej eksploatacji w rejonie autostrad i zabezpieczania wyrobisk przed zawaleniem. Takie rozwiązanie jest jednak kosztowne, a górnictwo, nawet jeśli się do niego zobowiązuje, w praktyce często nie ma ochoty go realizować.
Adam Woźniak