Potężne wpływy skarbnika PiS
To skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski jest autorem głośnej listy kandydatów do władz spółek skarbu państwa, którą dysponuje Jarosław Kaczyński - ustaliła "Rzeczpospolita. Nieznany publicznie Kostrzewski rozdaje dziś karty w polskiej gospodarce - podkreśla dziennik.
Słynna i równie tajemnicza lista zawiera nazwiska kandydatów do rad nadzorczych i zarządów spółek skarbu państwa. Mieli się na niej znaleźć fachowcy związani ze środowiskami naukowymi, m.in. profesorowie, absolwenci i pracownicy warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. Początkowo mówiło się o stu osobach. Teraz lista skurczyła się do 30 nazwisk.
Spis kandydatów powstawał w atmosferze tajemniczości. Zdarzało się, że osoby, które się na niej znalazły dowiadywały się o tym dopiero od dziennikarzy. Długo trwały też spekulacje, kto tworzy listę. Sobotnia "Rzeczpospolita" donosi, że spis konstruuje jeden z najbardziej zaufanych współpracowników braci Kaczyńskich.
"Znam nazwiska profesorów i doktorów, którzy znają się na zarządzaniu i byliby przydatni w spółkach skarbu państwa. Potrafię ocenić, kto się nadaje do takiej pracy" - przyznaje w rozmowie z dziennikiem Stanisław Kostrzewski, skarbnik PiS, który studiował na SGH (wówczas nosiła nazwę Szkoła Główna Planowania i Statystyki).
Jest mistrzem drugiego planu. Technokrata bez ambicji politycznych, za to z z ogromnymi politycznymi wpływami - zaznacza "Rz".
Jarosław i Lech Kaczyńscy mają do Kostrzewskiego ogromne zaufanie. Rozmówcy "Rz" z kręgów politycznych i biznesowych umieszczają go w gronie kilku osób, które podejmują kluczowe decyzje w PiS. Mówią, że jest szarą eminencją.
Rzeczywiście, na polu gospodarczym Kostrzewski jest głównym doradcą Jarosława Kaczyńskiego.
"Prezes zwraca uwagę na to, co mówię, ale czasami w trakcie tych moich gospodarczych wywodów jest znudzony, bardzo znudzony" - opowiada Kostrzewski podczas kilkugodzinnego spotkania z dziennikarzami "Rzeczpospolitej".
Znajomość spraw gospodarczych nie jest najmocniejszą stroną braci Kaczyńskich. A Kostrzewskiemu - z którym przyjaźnią się od 14 lat - ufają bez zastrzeżeń. Lojalność i fachowość skarbnika PiS jest tym bardziej cenna, że w obozie rządzącym ścierają się różne grupy walczące o wpływy w gospodarce. Są to: środowisko skupione wokół Wiesława Walendziaka, politycy związani z Opus Dei oraz ZChN czy też protegowani Andrzeja Urbańskiego, szefa prezydenckiej kancelarii. I oczywiście rozmaite grupy lobbystyczne, które zawsze lgną do nowej władzy - wylicza dziennik.
Według "Rz", ostatnio wpływ Kostrzewskiego na decyzje kadrowe w gospodarce znacznie wzrósł. Nowy minister skarbu Wojciech Jasiński jest jego bardzo dobrym znajomym. Poznali się 16 lat temu w Urzędzie Rady Ministrów, potem pracowali razem w Najwyższej Izbie Kontroli i w Banku Ochrony Środowiska.
"Zamierzam korzystać z "listy 30" przy obsadzie władz spółek skarbu państwa. Trzeba się otworzyć na środowiska naukowe. Sądzę, że w każdej radzie przyda się po jednym profesorze z uczelni ekonomicznej" - powiedział "Rz" Wojciech Jasiński.
Kostrzewski mówi dziennikowi niemal to samo.
"To niezmiernie ważna osoba w otoczeniu braci Kaczyńskich" - uważa wysoki rangą przedstawiciel rządu Marcinkiewicza. Kostrzewski należy do najbliższego kręgu wtajemniczenia, choć jest osobą, o której znaczeniu publicznie bardzo mało wiadomo.
Formalnie jest pełnomocnikiem finansowym i skarbnikiem PiS. Ale tak naprawdę jego znaczenie jest znacznie większe - podkreśla "Rz".
Jest autorem Agendy 2005, czyli planu podwójnego zwycięstwa braci Kaczyńskich w zeszłorocznych wyborach. To on obmyślił projekt zbudowania finansowego zaplecza kampanii. Od 2001 r. wszystkie pieniądze, jakie PiS dostawało z budżetu państwa, Kostrzewski trzymał żelazną ręką na lokatach i w papierach wartościowych. Oszczędzał na wybory.
Był w ścisłym kilkuoosobowym gronie podejmującym kluczowe decyzje w kampanii PiS i Lecha Kaczyńskiego.
"Mam szczęście do pieniędzy" - mówi z wyraźną satysfakcją w głosie. Zapowiada,że teraz chce zająć się agendą na rok 2014. "Wtedy, mam nadzieję, zakończy się budowa wielkiej partii prawicowej i będę mógł odejść" - przewiduje pierwszy skarbnik IV RP.