Pożegnanie ze stoczniami
Polskim stoczniom grozi plajta i to w momencie niespotykanej od lat koniunktury w tym interesie. Rządowi został miesiąc, alarmuje "Trybuna".
Komisja Europejska nie zmieniła zdania i żąda, żeby do końca czerwca polskie stocznie zostały sprywatyzowane, a ich moce produkcyjne ograniczone. Jeżeli tego nie zrobimy, stocznie będą musiały zwrócić 2 mld zł pomocy publicznej, co doprowadzi je do bankructwa.
W ciągu półtora roku obecna ekipa rządząca nie wypracowała żadnych decyzji, pisze "Trybuna". W rządzie nie było zgody w sprawie prywatyzacji stoczni, co w kwietniu przyznał wiceminister gospodarki Paweł Poncyliusz. Gdy Komisja Europejska wymusiła wreszcie opracowanie programu dla branży, to został on tak przygotowany, że nadaje się tylko do powieszenia na gwoździu.
UE nie zezwala na udzielanie firmom pomocy z pieniędzy publicznych na życzenie. Doprowadziłoby to bowiem do zachwiania zdrowej konkurencji. Pomoc jest możliwa tylko wówczas, gdy prowadzi do uzdrowienia podupadających przedsiębiorstw.
Polskie stocznie dostały z budżetu 2 mld zł i wszystko byłoby w porządku, gdyby zrealizowały program restrukturyzacji. KE jest zdania, że rząd sam sobie z tym nie poradzi, potrzebni są więc prywatni inwestorzy. Nic jednak w tej dziedzinie nie zrobiono, twierdzi "Trybuna".