PPP lekiem na spadek unijnych funduszy
Resort rozwoju przygotował zmiany w zamówieniach publiczno-prywatnych. Celem jest popularyzacja tego rodzaju inwestycji w Polsce. - Potrzeby inwestycyjne są bardzo duże, a nie wszystkie można sfinansować ze środków budżetowych czy unijnych. Wiele wskazuje na to, że w kolejnej perspektywie unijnej, pomimo uwzględnienia Polski w polityce spójności, to pieniędzy będzie znacznie mniej - tłumaczy zasadność rozwoju PPP Witold Słowik, podsekretarz stanu w ministerstwie Rozwoju.
Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju, podpisana w lutym, jako jeden z głównych celów działań definiuje zdynamizowanie formuły zamówień w ramach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Celem jest pozyskanie kapitału prywatnego dla realizacji inwestycji publicznych: samorządowych i rządowych.
W tym celu Ministerstwo Rozwoju uruchamia bazę projektów do realizacji, czyli spis ofert kierowanych z sektora publicznego do sektora prywatnego.
- Baza zamierzeń inwestycyjnych PPP zawiera obecnie 145 potencjalnych projektów o wartości 48 mld zł. 8 proc. to zlecenia rządowe. Dla pozostałych podmiotem publicznym wystosowującym zapytanie są samorządy - mówi podsekretarz stanu w MR.
- Projektów napłynęło znacznie więcej, ale po rozmowach z samorządami okazało się, że część jest już nieaktualna, część nie spełnia wymogów. Na listę trafiły jedynie te wiarygodne, tj. rzeczywiście skierowane do realizacji - tłumaczy Paweł Szaciłło, dyrektor Departamentu Partnerstwa Publiczno-Prywatnego w resorcie rozwoju.
W bazie - do realizacji - w formule PPP zaplanowano m.in. sześć odcinków dróg, zagospodarowanie Stadionu Narodowego, czy budowa kaskady odcinka Odry swobodnie płynącej - od Brzegu Dolnego do ujścia Nysy Łużyckiej o wartości 11 mld zł.
- W okresie letnim były prowadzone spotkania, a efektem prac jest propozycja polityki rządu i zidentyfikowanie barier legislacyjnych funkcjonujących w Polsce, ograniczających rozwój. Zmiany prawne są jeszcze na etapie konsultacji społecznych i międzyresortowych. Zakończyć mają się one 5 kwietnia br. - dodaje Słowik.
- Trzeba mieć świadomość jedynie poniżej 30 proc. postępowań zakończyło się sukcesem. Jednym z celów zmian jest osiągnięcie wskaźnika 40-proc. - szacuje wiceminister.
Większość PPP zawieranych jest na okres 25-30 lat. Obecnie planowanych jest 99 projektów (dodatkowo 46 ogłoszonych już postępować o wybór partnera).
Uwzględniając współczynnik umów, które faktycznie udaje się podpisać, a nawet po uwzględnieniu jego znaczące podwyższenie (do 40 proc.) w najbliższym czasie, to wciąż jednak - plany podpisania 100 umów w formule PPP w latach 2017-2020, a na tyle liczy ME, trzeba uznać za bardzo optymistyczny. Do 2020 r. wartość nakładów inwestycyjnych w formule PPP powinna sięgnąć ok. 25 mld zł. - szacuje wstępnie ministerstwo.
Jakie zmiany planuje MR? To z jednej strony wzmocnienie roli resortu rozwoju jako koordynatora PPP w Polsce, wprowadzenie tzw. negatywnego testu PPP, który ma na celu wskazanie, że w inwestycjach powyżej 300 mln zł (za wyłączeniem obronności i projektów finansowanych z UE), zasadne jest ich finansowanie przy wykorzystaniu pieniędzy publicznych, a nie w ramach partnerstwa.
- Optujemy za rozwiązaniem, w którym trzeba będzie wykazać, że realizacja projektu ze środków budżetowych ma większe uzasadnienie niż przy wykorzystaniu PPP. Chcemy żeby jak najwięcej projektów było realizowanych w formule publiczno-prywatnej. Potrzeby inwestycyjne są bardzo duże, a nie wszystkie można sfinansować ze środków budżetowych czy unijnych. Wiele wskazuje na to, że w kolejnej perspektywie, pomimo uwzględnienia Polski w polityce spójności, to pieniędzy będzie znacznie mniej - dodaje Słowik.
Dokumenty i projekty powyżej 300 mln zł będzie weryfikować resort rozwoju. Mowa zatem o inwestycjach, które - co do zasady - wciąż są realizowane w trybie tradycyjnym, ale nie jest wykluczone, że partnerstwo publiczno-prywatne nadawałoby się do tego lepiej. O jakich inwestycjach mowa? - Między innymi część z tych ujętych w ustawie budżetowej - odpowiada dyrektor Szaciłło.
Znowelizowane zasady, w tym test negatywny, zaczną obowiązywać najwcześniej za kilka miesięcy. Tym samym dopiero nowe projekty będą przechodzić przez podobną weryfikację. Analiza rynku pozostaje podstawą do oceny czy dane zamówienie w ogóle realizować. Chodzi o sprawdzenie czy rynek jest zainteresowany inwestycją, a także tego, jakie skutki gospodarcze i społeczne przyniesie.
To jednak nie wszystkie zmiany. - Ułatwienia dla uzyskania finansowania, ochrona podwykonawców (za zobowiązania będzie odpowiadać partner prywatny), zmiany podatkowe dla przedsiębiorców i większa swoboda prowadzenia polityki opłat parkingowych dla samorządów - wylicza Słowik.
Obecnie, wysokość maksymalnej opłaty za pierwszą godzinę parkowania wynosi 3 zł. Opłata jest jednak progresywna. Za drugą i trzecią godzinę płacimy więcej. - Limity te ustalono 14 lat temu. Chcemy dać samorządom prawo podniesienia tych opłat, ale tylko w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców, i tylko w centrach. Ma to wspierać inwestycje w parkingi podziemne - dodaje Słowik.
Jak tłumaczy resort ma to pomóc w ograniczaniu zanieczyszczeń w dużych miastach i promować transport publiczny. Pojawiają się propozycje, by maksymalny limit podnieść do 9 zł. Progresywność według wstępnych zapowiedzi pozostanie.
- Zastanawiamy się nad rozwiązaniem jak zmienić dyskutowaną opłatę maksymalną 9 zł na algorytm z perspektywą wieloletnią. Pracujemy nad tym. Nic nie jest przesądzone. Poza tym, że stanowisko resortu jest takie, by doprowadzić do sytuacji, by budować parkingi podziemne - dodaje wiceminister Słowik.
Trzeba jednak pamiętać, że wpływy z opłat parkingowych w pełni należą do samorządów. - Można by przyjąć rozwiązanie, że część dochodów musi być przekazana na rozwój komunikacji publicznej, parkingów, itp. - mówi Szaciłło. - Progresywne stawki na razie się nie zmieniają. Projekt jest wciąż dyskutowany - mówi dyrektor. - Nie ma na razie także mowy o ulgach dla samochodów elektrycznych - dodaje.
Bartosz Bednarz