Pracownicy Poczty Polskiej szykują się do strajku. Chcą podwyżek, ale nie tylko

Straty Poczty Polskiej (PP) w latach 2021-2022, na samej tylko tzw. usłudze powszechnej, czyli wysyłce listów i paczek, mają wynosić ponad 800 mln zł - wynika ze sprawozdania do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. 

"Nieoficjalnie mówi się w PP, że tegoroczne wyniki będą sporo gorsze niż rok temu, gdy operator wygenerował prawie 5,7 mln zł straty, a koszty operacyjne skoczyły o 10 proc." - informuje "Rzeczpospolita". Kolejnym problemem zarządu spółki mogą być strajk i problemy prawne. Związkowcy szykują bowiem zawiadomienie o utrudnianiu przez pracodawcę prowadzenia działalności związkowej.

Pracownicy domagają się wzrostu wynagrodzeń zasadniczych o 800 zł miesięcznie i waloryzacji pensji o poziom inflacji za poprzedni rok. Przewiduje to układ zbiorowy spółki. Latem żądali, aby pieniądze były wypłacane od października, datę przesunięto na 1 listopada. Operatora nie stać jednak na liczone w setkach milionów złotych wydatki na zwiększenie wynagrodzenia. Od stycznia budżet spółki zostanie z kolei nadszarpnięty przez kolejny wzrost minimalnej pensji. 

Władze Poczty Polskiej zaapelowały, aby zawiesić spór do połowy grudnia. Firma liczy, że wygenerowane straty pokryje rząd. W 2015 r. PP została tzw. operatorem wyznaczonym - podmiotem, który zgodnie z dyrektywami Parlamentu Europejskiego ma pogodzić liberalizację rynku pocztowego z dostępnością usług o dobrym standardzie. Jeśli Komisja Europejska notyfikuje rekompensatę, na konto Poczty trafi z budżetu państwa pokaźna suma - 191 mln zł za rok 2021 i 593 mln za rok 2022. 

Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) - resort pełniący nadzór właścicielki nad spółką - zasugerowało, że KE celowo blokuje zgodę, by państwowa spółka nie otrzymała pieniędzy. Z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" wynika jednak, że MAP złożyło wniosek zbyt późno, a do projektu było wiele uwag. 

Poczta czeka zatem na decyzję Brukseli i odmawia rozmów ze związkami zasłaniając się sytuacją finansową. Związkowcy zażądali informacji na temat wyników działalności operacyjnej spółki za osiem miesięcy tego roku. Wystąpili z wnioskiem o otrzymanie danych ale dokumentów nie otrzymali. - To ewidentne działanie w złej wierze - przekonuje cytowany przez "Rzeczpospolitą" Leszek Michoński, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników PP "Wschód". Dodaje, że aby prowadzić skutecznie spór zbiorowy, strona związkowa musi - z mocy prawa - otrzymywać informacje na temat sytuacji ekonomiczno-finansowej spółki. 

Ponieważ tak się nie stało zatrudnieni zapowiedzieli, że podejmą dalsze środki prawne przewidziane w przepisach ustawy o związkach zawodowych. - Złożymy zawiadomienie do prokuratury - zapowiada Michoński. Prawdopodobnie sprawdzą się też zapowiedzi, że spółka Skarbu Państwa jeszcze przed wyborami zmierzy się z protestem załogi. Związkowcy zapowiadają, że w środę przeprowadzą na Poczcie Polskiej dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Są gotowi zrezygnować z protestu, o ile w poniedziałek zarząd usiądzie z nimi do rozmów. 

Jak informuje "Rzeczpospolita", przyczyną protestu będzie nie tylko sytuacja finansowa spółki ale też "degradacja PP, jaka nastąpiła w ostatnich latach". Przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników PP "Wschód" wylicza kumoterstwo, nepotyzm, zatrudnianie na stanowiskach kierowniczych i menedżerskich ludzi bez kwalifikacji za wysokim wynagrodzeniem. - Kiedyś menedżerowie cieszyli się szacunkiem podwładnych. Teraz już tego nie ma. Są systematycznie zastępowani nominatami z klucza partyjnego - zapewnia szef ZZPPP "Wschód".