Prezes banku centralnego Szwajcarii odchodzi. "Kończy się pewna epoka"
Prezes Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) poinformował o odejściu. Thomas Jordan ogłosił, że zakończy pracę w banku centralnym Szwajcarii z końcem września br. Jego kadencja rozpoczęła się w 2012 roku, a eksperci nie mają wątpliwości, że kończy się pewna epoka w bankowości centralnej i światowych finansach.
Kończy się epoka w szwajcarskiej polityce pieniężnej - zauważył Bartosz Sawicki, analityk Cinciarz.pl
Kadencja Jordana rozpoczęła się w 2012 r., w erze kryzysu zadłużeniowego szalejącego w strefie euro po odejściu jego poprzednika Philippa Hildebranda (w związku z kontrowersjami dotyczącymi transakcji na rynku walutowym zawieranych przez jego małżonkę).
"Dzisiejsza informacja jest zaskoczeniem, ale nie wiąże się z żadnym skandalem. Kadencja prezesa SNB nie ma bowiem prawnie określonej długości. Już w 2021 r. pojawiały się spekulacje, że Jordan może ustąpić, gdy czasowo nie mógł pełnić funkcji ze względu na problemy zdrowotne" - komentuje Bartosz Sawicki.
Eksperci zwracają uwagę, że za kadencji Jordana nie brakowało dynamicznych wydarzeń, które wręcz wstrząsały światem finansów. Był nim na pewno tzw. czarny czwartek, 15 stycznia 2015 r. Porzucono wówczas minimalny poziom kursu euro w relacji franka, co doprowadziło do skokowego wystrzału CHF/PLN (o 25 proc.).
"Później aż takich szoków nie było, ale SNB wielokrotnie podejmował decyzje jednoznacznie sprzyjające sile waluty. W 2022 r. bez zapowiedzi podniesiono stopy procentowe, zanim zrobił to Europejski Bank Centralny. W tym samym roku zakończono rozpoczętą w 2014 r. erę ujemnych stóp procentowych. Rok później koszt pieniądza w Szwajcarii podniesiono do najwyższego od 22 lat poziomu 1,75 proc, na którym pozostaje do dziś" - komentuje Bartosz Sawicki z "Cinkciarza" i dodaje, że pomocniczą rolę w opanowaniu inflacji powierzono sile waluty, którą bank centralny aktywnie wspierał potężnymi i regularnymi interwencjami. W rezultacie pod koniec ubiegłego roku CHF notował wieloletnie rekordy siły w relacji do głównych walut i opierał się sile dynamicznie zyskującego złotego - przekonuje B. Sawicki.
***