Prezydent nie zamierza tracić samobójczych goli
W wigilię Święta Pracy prezydent RP Aleksander Kwaśniewski podpisał ordynację wyborczą do Sejmu i Senatu. Wiadomość ta była długo oczekiwana nie tylko przez kręgi polityczne, ale i biznesowe - które poważnie się obawiają, iż rok wyborczy rozhuśta gospodarkę.
Przynajmniej wiadomo już z dokładnością do dnia, kiedy może przypaść szczyt tego rozhuśtania.
Napięcie związane z poniedziałkową decyzją zostało wywołane sztucznie. Krytyczne uwagi prezydenta do treści ordynacji nie zmieniają faktu, że po prostu MUSIAŁ ją podpisać. Troska o państwowy ład wyborczy oczywiście była przyczyną bardzo ważną, ale nie jedyną. W legislacyjnym meczu z Sejmem prezydent prowadzi 10:1. Jedyne przełamanie weta miało miejsce przy ustawie o IPN, kiedy to PSL-owcom trafiła się okazja zaleczenia kompleksu małego klubu i dumnego poczucia się języczkiem u wagi. W opinii społecznej ugruntowało się już przekonanie - mylne prawnie, ale zgodne z faktami - iż weto jest wyrokiem prezydenta na ustawę. Jednak w sprawie ordynacji nie ma żadnych wątpliwości, że ewentualna odmowa jej podpisania zmieniłaby wynik meczu na 10:2!
Głosowanie Sejmu w dniu 7 marca nad tzw. 21 wnioskiem mniejszości do ordynacji udowodniło, kto chce utrzymać obowiązujące od 1993 r. rozliczanie głosów na mandaty poselskie metodą d`Hondta (kolejne ilorazy to 1, 2, 3, 4...), a kto woli metodę St. Lague`a (ilorazy 1,4, 3, 5, 7, 9, ...), zmniejszającą premię dla wyborczych potentatów. Klub SLD pozostał całkowicie osamotniony i przegrał to głosowanie 158:262, przy 0 wstrzymujących się i 40 nieobecnych (głównie - ze zjednoczonej większości). Można postawić każde pieniądze świata, że w nadchodzącym tygodniu zmobilizowany Sejm przełamałby weto, i to z ogromnym zapasem ponad wymagane 3/5 głosów.
Byt, czyli przyszły dostęp do kasy, określił partyjną świadomość. PSL szybko przeliczyło, ile traci z wynajmu lokali, a ile zyskuje z mandatów. Również "platformersi" wyłączyliby werbalną propagandę (dotyczącą finansowania partii) w momencie włączenia maszyny do głosowania. Pozostałe kluby - wiadomo. W tym stanie rzeczy prezydentowi pozostało jedynie odpuścić sobie piłkę, która odbiłaby się w samo okienko jego bramki.
Przy okazji podpisania ustawy, prezydent z wyprzedzeniem ogłosił dokładną datę wyborów - 23 września 2001 r. To akurat nie jest dla "PB" żadną nowością, jako że już od dawna operowaliśmy w komentarzach właśnie tym dniem (poniższa wydzierka sprzed pół roku jest przykładem). Skąd wiedzieliśmy? Wystarczyło zestawić Konstytucję z pragnieniem Aleksandra Kwaśniewskiego współpracowania z nowym składem parlamentu najszybciej, jak tylko to będzie możliwe!