Problem ubóstwa energetycznego będzie narastać. Kryzys nie ograniczy się wyłącznie do najbliższej zimy
Kryzys energetyczny w kraju nie ograniczy się tylko do najbliższej zimy, problemy dadzą o sobie znać również w przyszłym roku. Sytuacja nie poprawi się szybko, bo nie da się w krótkim czasie w pełni zastąpić rosyjskich surowców surowcami z innych kierunków. Pogłębi się ubóstwo energetyczne w kraju. Według ostatnich badań dotkniętych nim było 17 proc. polskich gospodarstw domowych. Trzeba się liczyć ze wzrostem ich liczby.
Ubóstwo energetyczne zdefiniowane zostało jako sytuacja, w której gospodarstwo domowe nie może zapewnić sobie wystarczającego poziomu ciepła, chłodu i energii elektrycznej do zasilania urządzeń i do oświetlenia. O ubóstwie energetycznym możemy więc mówić, gdy nie stać nas na opłacenie rachunków za prąd, gaz, ciepło, wodę lub gdy musimy rezygnować z innych podstawowych potrzeb, by te rachunki uregulować.
Prof. Sławomir Śmiech z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie w trakcie jednej z dyskusji będących częścią Forum Ekonomicznego w Karpaczu mówił, że według badania z 2018 roku, ostatniego przeprowadzonego na ten temat, potrzeb energetycznych nie jest w stanie zapewnić sobie 17 proc. gospodarstw domowych.
Badanie pokazało, że problem ten dotyka głównie osób starszych, samotnych, mieszkających zwykle w domach jednorodzinnych budowanych dawno temu, ale też rodzin z dziećmi, gdzie rodzice mają wykształcenie średnie i mieszkają w starszych domach, o niskiej efektywności energetycznej oraz mają niewielkie dochody. Zazwyczaj w gospodarstwach tych opala się węglem, to paliwo to jest wciąż najbardziej popularne wśród gospodarstw domowych.
Duża część węgla sprowadzanego z Rosji (całkowity wolumen importu wynosił 7-8 mln ton), trafiało właśnie do gospodarstw domowych. Wstrzymanie dostaw ze Wschodu sprawiło, że na rynku brakuje surowca, w dodatku jest on bardzo drogi, kosztuje 2-3 tys. zł za tonę.
- Ubóstwo się nie zmniejszy, a raczej zwiększy w przyszłym roku - mówił prof. Śmiech. Kryzys postawił Europę, w tym Polskę, w trudnej sytuacji. Rząd zdecydował się zaoferować dopłaty do nośników energii, w tym z węgla. - Powszechność zużycia węgla w Polsce jest bardzo duża. Wszystkie grupy dochodowe zużywają energię. Dopłacamy do energii, do węgla, wszystkim gospodarstwom, nie tylko wrażliwym i biednym, co jest nieefektywne - podkreślał.
Jego zdaniem lepiej byłoby podjąć jak najszybciej działania w kierunku zmniejszenia zużycia energii. To byłoby sprawiedliwsze i skuteczniejsze, przyniosłoby skutki na dłużej. Należy ocieplać domy, zmniejszać swoje potrzeby energetyczne.
- Ceny energii elektrycznej są regulowane, gospodarstwa domowe otrzymują energię dotowaną przez przedsiębiorców i w podatkach. Gospodarstwa najbardziej zamożne kupują auta elektryczne. Ładują je dotowanym prądem. W efekcie przedsiębiorcy składają się na to, by najbogatsze gospodarstwa domowe mogły korzystać z elektryczności w nadmiarowy sposób. Powinniśmy zacząć myśleć o transformacji w sposób sprawiedliwy - mówił Śmiech.
Zaznaczał, że przyszły rok wcale nie przyniesie poprawy. Także w kolejnym sezonie grzewczym będziemy mieć problemy, bo zwiększanie podaży surowców to proces długotrwały.
Podobnego zdania jest Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych. Wskazywał on na problemy z bilansowaniem rynku gazu. - Kryzys gazowy, energetyczny zacznie się nie tej zimy, bo tej zimy jakoś to będzie i przeżyjemy, chyba że będą bardzo niskie temperatury - powiedział. Problemy związane z odcięciem Europy od rosyjskiego gazu utrzymają się w kolejnym roku, gdy wyzwaniem będzie uzupełnienie magazynów gazu ze względu na ograniczenia związane z istniejącą infrastrukturą.
Wskazał, że zużycie gazu w Polsce w przyszłym roku może wynieść 18 mld m sześc. Średnio zużywamy w kraju ok. 20 mld m sześc. surowca rocznie. Przewiduje, że część biznesu, który wykorzystuje gaz w swojej działalności, zamknie się bezpowrotnie. - Nie będziemy mieć gdzie pracować, część firm nie podniesie się po kryzysie - mówił.
Przyznał, że Polska co prawda jako jeden z niewielu krajów europejskich dość wcześnie sygnalizowała niechęć do odbierania w długim terminie gazu z Rosji, zbudowała też odpowiednią infrastrukturę, jednak nie zapewniła sobie odpowiedniego wolumenu dostaw surowca z Północy, przez co nie będzie w stanie wykorzystać optymalnie połączenia Baltic Pipe.
Z kolei prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej uważa, że tę zimę jeszcze przetrwamy. Jego zdaniem deficyt podaży energii elektrycznej widoczny będzie za dwa-trzy lata.
Monika Borkowska