Producenci podnoszą ceny. Najszybciej od 23 lat
W marcu wskaźnik koniunktury PMI dla naszego przemysłu wzrósł do 54,3 punktu. W lutym wynosił 53,4, a w styczniu - 51,9. To oznacza, że w grupie menedżerów firm przemysłowych optymiści systematycznie zwiększają przewagę nad pesymistami. Konsumenci mogą się jednak niepokoić - koszty produkcji i ceny wyrobów gotowych rosną najszybciej od 1998 roku.
Stan nastrojów badany jest co miesiąc przez firmę IHS Markit. Polski wskaźnik odnotował czwarty wzrost z rzędu, wyznaczając najdłuższą taką sekwencję od 2013 roku. Najnowszy wynik jest jednak mniej korzystny od prognoz ekonomistów, którzy spodziewali się wzrostu indeksu do 55,6 punktu. W kilku krajach Europy nastroje menedżerów są lepsze niż w Polsce.
Wiele wskazuje na to, że krajowy przemysł przezwyciężył kilka poważnych problemów, które pojawiły się w wiosną 2020 roku w czasie pierwszego lockdownu i dawały o sobie znać także latem i jesienią.
W tej chwili najbardziej niepokojące jest tempo wzrostu kosztów produkcji, które przyspieszyło szósty miesiąc z rzędu i osiągnęło najwyższy poziom od rozpoczęcia badań w czerwcu 1998 roku. Wywołało to najszybszą inflację cen wyrobów gotowych od powstania wskaźnika. Do tego zjawiska najbardziej przyczyniły się: niedobory surowców, rosnące koszty transportu oraz osłabienie złotego.
W marcu tempo wzrostu produkcji i zatrudnienia przyspieszyło, a wzmożony napływ nowych zamówień eksportowych (najsilniejszy od niemal siedmiu i pół roku) zwiększył popyt. Rozwój sektora wstrzymywała ograniczona podaż. Czas dostaw wydłużył się w marcu w największym stopniu od 1998 roku.
Rozlicz PIT online już teraz lub pobierz darmowy program
Ciągły wzrost tempa napływu zamówień oraz nadzieje na zniesienie obostrzeń dzięki szczepionkom na koronawirusa pozwoliły przedsiębiorcom na zachowanie optymizmu co nadchodzących 12 miesięcy. Nastroje były jednak nieco słabsze niż w lutym z powodu obaw wywołanych rosnącą liczbą przypadków zachorowań na Covid.
Ekonomista IHS Markit Trevor Balchin podkreśla, że polscy producenci ewidentnie skorzystali z nasilenia popytu na rynkach europejskich, szczególnie w Niemczech. Zwraca też uwagę na dużą pulę niezrealizowanych przez nasz przemysł zamień, co wynika z niedostatku siły roboczej w sektorze, który odnotowano pomimo wzrostu zatrudnienia.
Jak informuje IHS Markit, zaległości w polskich fabrykach zwiększyły się, choć tempo wzrostu produkcji było najszybsze od ośmiu miesięcy. W związku z tym producenci coraz częściej sięgali po produkty z magazynu, a poziom zapasów wyrobów gotowych spadł w najszybszym tempie od lutego 2018 roku.
Wskaźnik PMI kalkulowany jest na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród menedżerów firm przemysłowych. Ich odpowiedziom przypisywane są wagi statystyczne. Proszeni są o porównanie z poprzednim miesiącem wielkości nowych zamówień (30 proc.), produkcji (25 proc.), zatrudnienia (20 proc.), prędkości dostaw (15 proc.) oraz zapasów (10 proc.). Wyniki poniżej 50 punktów sygnalizują spadek aktywności ekonomicznej, zaś powyżej 50 punktów są wyrazem optymizmu gospodarczego.
Polski PMI przemysłowy wynoszący w marcu 54,3 punktu wypada dosyć słabo na tle też dziś ogłoszonych wskaźników dla kilku innych krajów europejskich. Sensacyjny jest wzrost PMI dla przemysłu niemieckiego. Wynik na poziomie 66,6 punktu to rekord licząc od 1996 roku, czyli od początku badań prowadzonych przez IHS Markit. W Szwajcarii marcowy PMI to 66,3 punktu, we Włoszech - 59.8, we Francji - 59,3, w Hiszpanii- 56,9, a w Czechach - 58 punktów. W strefie euro został podsumowany na 62,5 punktu.
Nasz przemysł ciągle ma sporo problemów. Warto przypomnieć, że GUS podał ostatnio wstępny szacunek polskiego PKB w 2020 roku. Zanotowano jego spadek o 2,8 proc. Ubytek produkcji był niewielki, ale dla przemysłu niedobrą wiadomością jest duży regres inwestycji wyliczony na 8,4 proc. Dla porównania, nakłady inwestycyjne w 2019 roku wzrosły o 7,2 proc. Stopa inwestycji w gospodarce narodowej w zeszłym roku spadła z 18,5 proc. do 17,1 proc., czyli do poziomu najniższego od ponad 20 lat. Tymczasem kilka lat temu premier Mateusz Morawiecki zapowiadał stopniowy wzrost stopy inwestycji - do 22-25 proc. w 2020 roku.
Statystycy policzyli, że w czwartym kwartale zeszłego roku inwestycje w średnich i dużych firmach w Polsce spadły o 5,6 proc. w porównaniu z tym samym okresem w 2019 roku. Jak na czas pandemii nie jest to zły wynik. W dodatku, z okresu na okres regres w tej dziedzinie jest coraz mniejszy - w drugim kwartale 2020 roku inwestycje zmalały o 13,6 proc., a w trzecim o 8,1 proc.
W niektórych branżach przemysłu ożywienie inwestycyjne przybrało dużą skalę. W produkcji żywności nakłady firm na środki trwałe wzrosły w czwartym kwartale 2020 roku aż o 16,9 proc. Wzrost inwestycji widać także w fabrykach mebli, w których nakłady zwiększyły się o 28,8 proc. W tym wypadku jest to dynamika inwestycji najwyższa od trzech lat. Branża szybko więc zareagowała na zachowania polskich konsumentów, którzy nawet w okresie pandemii zwiększyli wydatki na urządzanie mieszkań, w tym na meble oraz sprzęt RTV i AGD.
Jacek Brzeski