Prywatni pocztowcy górą
Od dwóch tygodni trwa strajk pocztowców. Renciści i emeryci się złoszczą, firmy klną w żywy kamień, za to ręce z uciechy zaciera konkurencja. Prywatne poczty nie mogą nadążyć z dostarczaniem korespondencji.
Do InPostu Usługi Pocztowe w Krakowie nie można się żadną miarą dodzwonić. Linia telefoniczna jest cały czas zajęta. Więcej - telefon jest zablokowany. Na numer prywatnej poczty dzwonią dziesiątki potencjalnych klientów i kontrahentów zainteresowanych usługami i współpracą z nowym doręczycielem.
Nie sposób umówić się na rozmowę z prezesem firmy Polska Agencja Finansowa Operator Pocztowy , bo stale krąży od jednej stacji telewizyjnej do drugiej, w międzyczasie udzielając wywiadów rozgłośniom radiowym. Również do PAF wydzwaniają firmy szukając u niej ratunku. W biurach zalegają niewysłane faktury i inne pilne pisma, które powinny jak najszybciej trafić do adresatów.
- Z tygodnia na tydzień nasze obroty wzrosły o 35 proc. - mówi Marek Sadowski z PAF.
Wymarzony moment na start
Strajk pocztowców to dla prywatnej poczty wymarzony moment na start.
- Zamierzaliśmy uruchomić działalność od stycznia przyszłego roku, lecz rozwój wydarzeń, czyli strajk listonoszy przyspieszył moment rozpoczęcia działalności - wyjaśnia Marek Sadowski.
PAF zajęła się roznoszeniem listów pod koniec października. W połowie listopada w teren ruszyli listonosze InPostu. Firma zamierza docelowo roznosić listy w 70 większych miastach. PAF do końca roku chce utworzyć oddziały w 120 miastach Polski. To zaledwie ułamek całego rynku. Konkurencja jest jeszcze słaba, ale Poczta Polska nie może jej bagatelizować. Monopolista ma cały czas w pamięci łomot jaki dostał od firm kurierskich, po otwarciu rynku przesyłek kurierskich. W kilka lat Poczta Polska straciła aż 97 proc. udziałów w rynku.
Droga na skróty
Teraz szykuje się kolejna bitwa - tym razem o rynek listów i kartek pocztowych. Do "wyjęcia" jest 6 mld zł, bo tyle Poczta Polska zarabia na doręczaniu przesyłek o wadze do 50 g. Dziś PP ma wyłączność na świadczenie tych usług. Za dwa lata rynek zostanie otwarty dla innych operatorów. Konkurencja już teraz nie zasypia gruszek w popiele i już dzisiaj próbuje uszczknąć coś z listowego tortu. PAF znalazła sposób, jak obejść monopol Poczty: pakuje listy do specjalnych kopert, które zwiększają wagę przesyłki powyżej zastrzeżonych 50 g. I doręcza korespondencję taniej.
Niższe cenniki to jedyna broń jaką prywatni pocztowcy mogą pokonać monopolistę. Poczta Polska to moloch z rozbudowaną infrastrukturą, zapleczem transportowym, paliwowym i siecią tysięcy punktów pocztowych rozsianych od Wetliny w Bieszczadach do Władysławowa nad morzem. Koszty utrzymania niewielkich ekspozytur są bardzo duże. Likwidacja nierentowych posterunków rozrzuconych po kraju nie jest możliwa, gdyż PP, jako dostawca usług powszechnych ma obowiązek dostarczyć korespondencję nawet do najbardziej odległych miejsc w Polsce.
Czy to znaczy, że usługi Poczty nie mogą być tańsze? Mogą, ale całe przedsiębiorstwo musiałoby przejść solidną restrukturyzację. To jednak nie jest takie proste. Próby zreformowania firmy podjęte w ubiegłym roku przez zarząd natrafiły jednak na silny opór załogi.
Rząd wybrał więc drogę na skróty: zamiast reformować Pocztę namawia Komisję Europejską do przesunięcia terminu zupełnej liberalizacji rynku usług pocztowych o kolejne kilka lat.
Gros klientów zostanie przy Poczcie
Prywatni operatorzy pocztowi zapowiadają, że za kilka lat opanują 10 proc. rynku. Marek Sadowski jest nieco bardziej powściągliwy w swoich prognozach. Po pierwsze, Poczty Polskiej nie można lekceważyć. To prawda, że jest to nieruchawy moloch, ale może się pochwalić wielkimi tradycjami. Bez wątpienia gros klientów przy niej pozostanie. Może jednak stracić dużych klientów instytucjonalnych, czyli firmy, a wraz z nimi najbardziej lukratywną część rynku.
Eugeniusz Twaróg