Prywatyzacja - kompromitacja
Jest taka prosta rada dawana młodym ludziom przez doświadczonych życiowych graczy: jeżeli nie wiesz co powiedzieć - najlepiej milcz. Chyba jednak nikt tego nie podpowiedział Piotrowi Czyżewskiemu, ministrowi skarbu, bo bardziej żałosnej konferencji prasowej niż ta, którą był łaskaw minister zwołać na miniony poniedziałek, to w swojej długiej dziennikarskiej karierze jeszcze nie widziałem. A, proszę mi wierzyć, sporo widziałem.
Totalna niemoc, brak pomysłów, tak prywatyzacyjnych, jak i na funkcjonowanie resortu, wszechobecny strach. Słowem: jest minister, a jakby go nie było. Wszyscy czekali na tę konferencję z ogromną niecierpliwością. Bo i pytań nagromadziło się wyjątkowo dużo. Najważniejsze dotyczyły prywatyzacji Polskich Hut Stali i Rafinerii Gdańskiej, zwanej od niedawna Grupą Lotos. W sprawie Polskich Hut Stali minister obwieścił tryumfalnie, że wyłączność na negocjacje, do 22 sierpnia, dostał brytyjsko - hinduski koncern LNM. W następnym już jednak zdaniu podkreślił, że to wcale nie oznacza decyzji prywatyzacyjnej. Ot, mogą się poprzyglądać jak funkcjonuje PHS, a później... się zobaczy. Na wszelki wypadek poprosił uprzejmie drugiego kandydata do ręki PHS, US Steel by przedłużył swoją ofertę. Tak więc decyzja niby jest, a jakby jej nie było.
Podobnie w sprawie Grupy Lotos. Miała być długo oczekiwana, już kilka lat, decyzja o jej prywatyzacji, ale o tym minister praktycznie nie wspomniał. Potwierdził, o czym już wszyscy wiedzieli, odrzucenie oferty Rotch Energy i Orlenu i przyłączenie do Grupy Lotos rafinerii południowych. Potwierdził również, że nie ma żadnego pomysłu na prywatyzację tej grupy, że nie ma żadnego innego chętnego na zainwestowanie w tę firmę i nie wyklucza niczego, również połączenia Lotos-u z PKN Orlen. Sprawiał przy tym wrażenie jakby czytał napisany przez kogoś tekst, który widzi po raz pierwszy w życiu. O co w tym wszystkim chodzi? Dodał jeszcze, że nie ma "klarownego projektu" powołania środkowoeuropejskiego holdingu naftowego.
Z konferencji wynika jednak, że minister nie ma nie tylko "klarownego", ale żadnego pomysłu. Bowiem: "jest możliwe (...) że dokończymy tę prywatyzację jeszcze w tym roku". Chodzi o będące w posiadaniu skarbu państwa 14,7 proc. akcji TP S.A. Prywatyzacja PKO BP opóźni się o kolejne 3-4 miesiące bo oferty na doradzane zostały odrzucone. Za dwa miesiące zostanie rozpisany nowy przetarg, a prywatyzacja może rozpocząć się w drugiej połowie przyszłego roku. Jak dobrze pójdzie, ale przy decyzyjnej impotencji ministra można mieć niemalże pewność, że jeszcze wiele razy będzie odkładana. Z pozostającym w otwartym sporze ze skarbem państwa Eureko, inwestorem w PZU, minister będzie rozmawiał. Ciekawe o czym i po co? W jaki sposób i czym dokapitalizuje Kompanię Węglową (chodzi o około 400 mln złotych) minister jeszcze nie wie.
Panie ministrze, a co Pan wie? Bo coraz mocniej odnosimy wrażenie, graniczące z pewnością, że nawet pytanie: która godzina, sprawiłoby Panu niewymowne trudności. A na odpowiedź przyszłoby nam poczekać... do nowego ministra.