Przasnyski: Orzeczenie ETS nie powinno wpłynąć na polski budżet
Analityk Open Finance Roman Przasnyski o konsekwencjach czwartkowego wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który orzekł m.in., że polskie sądy będą decydować o ewentualnych odszkodowaniach dla firm z branży hazardowej:
"Nie sądzę, by orzeczenie ETS miało widoczny wpływ na nasz budżet. Trudno oszacować wielkość możliwych odszkodowań i przesądzić, czy firmom w ogóle uda się wysądzić odszkodowania. Sprawy odszkodowań będą prowadziły polskie sądy. Nie przypuszczam, by ich ewentualna wysokość miała sięgać 10 mld euro, jak to sugeruje poseł Bodio z Ruchu Palikota.
W 2009 r., czyli przed wejściem w życie ustawy hazardowej, cały rynek gier o niskich wygranych - a to w ten rynek najmocniej uderzyła ustawa - miał wartość 11,5 mld zł, a po wejściu w życie ustawy, czyli w 2010 r., spadł do 7,7 mld zł. Na podstawie tych danych trudno sądzić, by było realne żądanie odszkodowań idących w miliardy euro.
Firmy mogą powoływać się, że wcześniej dynamika ich przychodów była bardzo wysoka i sięgała nawet 40 proc., ale udowodnienie konkretnej wartości strat wynikających z wejścia w życie ustawy i uzyskanie korzystnych wyroków sądowych nie będzie łatwe i szybkie".
- - - - -
Jacek Gasik z Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych o czwartkowym wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości:
"Dura lex sed lex. Europejski Trybunał Sprawiedliwości otworzył polskim przedsiębiorcom działającym w branży hazardowej furtkę do szukania odszkodowań za niezgodny z prawem unijnym tryb wprowadzania przepisów ustawy hazardowej.
Roszczenie o takie odszkodowania każdorazowo oceniał będzie sąd krajowy. Dzisiejszy wyrok to konsekwencja kilkuletniej działalności Izby, która bezskutecznie namawiała Ministerstwo Finansów do dialogu z nią i odniesienia się do przekazywanych ministerstwu ekspertyz prawnych".
Wiceszef MSZ Maciej Szpunar uważa, że czwartkowe orzeczenie ETS w sprawie ustawy hazardowej nie przesądza o ewentualnych odszkodowaniach dla firm hazardowych.
"Orzeczenie ETS niczego nie przesądza. Nie przesądza, czy był obowiązek notyfikacji Komisji Europejskiej o projekcie ustawy o grach hazardowych, czy nie. Daje jedynie sądowi krajowemu, czyli Wojewódzkiemu Sądowi Administracyjnemu w Gdańsku (który w tej sprawie skierował pytanie do ETS - PAP) wskazówki, na podstawie których ma ocenić, czy był obowiązek notyfikacji, czy nie" - powiedział Szpunar w piątek PAP.
Według niego Ministerstwo Finansów będzie twierdzić, że przesłanki te nie zostały spełnione. "Specjalnie ustawa hazardowa była rozdzielona na dwie części - część, którą notyfikowano KE i te części, o których naszym zdaniem nie musieliśmy zawiadamiać Komisji" - zaznaczył wiceszef MSZ.
"Co więcej - nawet gdyby Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku stwierdził, że ustawa hazardowa powinna była być notyfikowana KE, nie przesądzałoby to absolutnie o odszkodowaniach dla firm z branży hazardowej. Byłaby to bowiem tylko wada proceduralna" - uważa Szpunar.
Jak podkreślił, notyfikacja dotyczy jedynie relacji pomiędzy Komisją Europejską a państwami członkowskimi i w żadnym stopniu nie nadaje żadnych praw podmiotom indywidualnym.
Istotne - jego zdaniem - jest również to, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości nie zakwestionował zgodności samej regulacji - czyli ograniczenia działalności hazardowej - z prawem unijnym.
W czwartek unijny Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że przepisy ustawy o grach hazardowych stanowią potencjalnie "przepisy techniczne" w rozumieniu dyrektywy. W związku z tym - jak orzekł ETS - ich projekt powinien zostać przekazany Komisji zgodnie z dyrektywą, "w wypadku" - jak zastrzegł ETS - "ustalenia, iż przepisy te wprowadzają warunki mogące mieć istotny wpływ na właściwości lub sprzedaż produktów".
Sprawa znalazła się w ETS po tym, jak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku przesłał do tej instytucji pytanie dotyczące ustawy hazardowej. Ustawa została uchwalona w dwa dni, w listopadzie 2009 r. Weszła w życie 1 stycznia 2010 r. i wprowadziła m.in. stopniową likwidację urządzania gier hazardowych na automatach o niskich wygranych. Zakłada, że działalność w zakresie gier na automatach o niskich wygranych będzie prowadzona tylko do czasu wygaśnięcia starych zezwoleń.
W skardze do WSA wszystkie trzy spółki - Fortuna, Grand i Forta - zarzuciły polskim organom, że nie zgłosiły ustawy o grach hazardowych Komisji Europejskiej, mimo że zawiera "przepisy techniczne" w rozumieniu art. 8 ust. 1 unijnej dyrektywy 98/34/WE z 1998 r. Dyrektywa ta dotyczy właśnie procedury udzielania informacji w zakresie norm i przepisów technicznych.
W związku czwartkowym orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości UE firmy hazardowe mają podstawę do ubiegania się o odszkodowania za ograniczenie ich działalności. Trybunał zastrzegł jednak, że to polskie sądy muszą ustalić, czy zakazy wynikające z ustawy o grach hazardowych mogą wpływać m.in. w istotny sposób na sprzedaż automatów do gier o niskich wygranych.
Ministerstwo finansów poinformowało w czwartek, że będzie analizować konsekwencje wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości, ale nie zamierza zmieniać polityki dotyczącej gry na automatach o niskich wygranych.
Wiceminister finansów, szef służby celnej Jacek Kapica, który z ramienia resortu finansów odpowiadał za prace na ustawą hazardową uważa, że Trybunał nie stwierdził niezgodności ustawy o grach hazardowych z prawem Unii Europejskiej. "Wyrok Trybunału nie jest zatem niekorzystny dla Ministerstwa Finansów. Nieprawdą jest też, że orzeczenie TS UE będzie skutkowało uchyleniem czy zmianą przepisów ustawy o grach hazardowych" - dodał.
Jego zdaniem z wyroku ETS wynika, że "to krajowe sądy administracyjne muszą ocenić w każdej indywidualnej sprawie, czy wprowadzone przepisy ograniczały właściwości użytkowania lub sprzedaż automatów do gier o niskich wygranych w sposób istotny oraz pozostawiający im marginalne zastosowanie". "Dopiero takie stwierdzenie w prawomocnym wyroku polskiego sądu administracyjnego byłoby ewentualną podstawą do wniesienia sprawy o odszkodowanie z powództwa cywilnego" - wskazał.