Przed kluczową konferencją o godz. 18:00
Holenderski premier Mark Rutte stwierdził dzisiaj, że jego kraj nie zgodzi się na pomysły emisji euroobligacji, czy też zwiększenia programu EFSF, zanim nie zostaną wprowadzone skuteczne mechanizmy sankcji dla krajów, które nie przestrzegają dyscypliny fiskalnej.
W pewnym sensie można to zrozumieć - bo euroobligacje "rozmyją" odpowiedzialność peryferyjnych krajów Eurolandu o swoje finanse publiczne. Tyle, że słowa Holendra padają o kilka lat za późno. Teraz emisja euroobligacji może być uznana za "mniejsze zło" - przyjęcie ogólnej średniej europejskiej spowoduje, że rentowności tych obligacji na pewno będą wyższe od niemieckich, czy też francuskich papierów i tym samym tamtejsze rządy mogą mieć w przyszłości trudności z uplasowaniem własnych emisji, ale na jakiś czas może uspokoić nastroje na rynkach finansowych. "Większym złem" byłoby pozwolenie na dalszą spekulację na słabe ogniwo - w zeszłym tygodniu inwestorzy "grali" na możliwe problemy z ratingiem Francji i tamtejszymi bankami, co je bardzo mocno przeceniło. Można sobie wyobrazić, że za jakiś czas pojawiłyby się głosy o możliwych dalszych obniżkach ratingów Włoch i Hiszpanii z dość kuriozalnymi uzasadnieniami, co rynek bazujący ostatnio głównie na emocjach, pewnie by kupił (niezależnie od tego, że Włochy i Hiszpania zobowiązały się do dodatkowych reform).
Przedstawiciele Komisji Europejskiej przyznali dzisiaj, iż na obecną chwilę dokapitalizowanie Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej nie jest konieczne, chociaż wielu ekonomistów wciąż twierdzi, iż 440 mld EUR funduszy EFSF powinno zostać zwiększone do przynajmniej 1 bln EUR, aby tym samym inwestorzy mieli pewność, iż w przypadku nagłych problemów Włoch, czy Hiszpanii, środki się znajdą. Ten temat też pewnie nie zostanie poruszony na dzisiejszym spotkaniu Merkel-Sarkozy, które powinno rozpocząć się już o godz. 16:00. Dwie godziny później zaplanowana została wspólna konferencja prasowa.
Opublikowane dzisiaj o godz. 15:15 dane o produkcji przemysłowej nieoczekiwanie zaskoczyły na plus - jej dynamika wzrosła w lipcu o 0,9 proc. m/m wobec spodziewanych 0,5 proc. m/m. Do góry zrewidowano też dane za czerwiec - z 0,2 proc. m/m do 0,4 proc. m/m. W kontekście dość słabego odczytu ISM za lipiec, takie dane to rzeczywiście argument dla giełdowych byków i tym samym globalne ryzyko będzie nadal spadać, co pomogłyby bardziej "ryzykownym" walutom? Trudno powiedzieć - dzisiaj poznaliśmy też informacje o dynamice cen importu, które wzrosły w lipcu o 0,3 proc. m/m (oczek. -0,1 proc. m/m), co może być uznane za element pro-inflacyjny (w kontekście ewentualnego QE3 jest to problem), a także nieco słabsze informacje o dynamice wydanych pozwoleń na budowę domów (spadek o 3,2 proc. m/m w lipcu). Wydaje się, że istotniejsze mogą stać się informacje z dzisiejszego szczytu Merkel-Sarkozy, a także ewentualnie jutrzejsze wspólne ustalenia SNB i szwajcarskiego rządu odnośnie kursu franka (jeżeli takowe rzeczywiście się pojawią).
EUR/USD: Sytuacja techniczna robi się trudna - widać, że strona popytowa na euro nadal liczy, iż uda się jej rozegrać tą partię według własnych zamierzeń. Kurs EUR/USD wrócił w rejon 1,44 i jeżeli nie pójdzie wyraźnie w dół po wieczornej konferencji Sarkozy-Merkel, to w kolejnych godzinach może dojść do próby złamania oporu na 1,4476 i ataku na barierę 1,45. To jednak jest wciąż mniej prawdopodobny scenariusz, od preferowanego powrotu do strefy 1,42-1,43.
Sporządził: Marek Rogalski - analityk DM BOŚ (BOSSA FX)
Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A. Pełny raport można znaleźć pod adresem www.bossa.pl.