Przepisała majątek na syna, jednak szybko pożałowała. "Wyzwiska, przemoc fizyczna i psychiczna"

Rok po śmierci męża, która miała miejsce w 2015 r., mieszkająca w okolicach Mińska Mazowieckiego (woj. mazowieckie) pani Urszula przepisała majątek na syna - spory kawałek ziemi i dom. Niestety, kobieta dość szybko przekonała się, że nie była to dobra decyzja. Trwający od kilku lat konflikt pomiędzy panią Urszulą a jej synem i synową przybiera na sile. Seniorka próbowała cofnąć darowiznę, jednak sąd uznał, że nie udowodniła występowania tzw. rażącej niewdzięczności.

Dramatyczną sytuację, w jakiej znalazła się 56-letnia kobieta spod Mińska Mazowieckiego, opisał program "Interwencja". Wszystko zaczęło się w 2016 r., gdy rok po śmierci męża pani Urszula postanowiła przepisać na syna rodzinny majątek

Przepisała majątek na syna. Teraz musi robić pranie u sąsiadki

Dostał około 10 hektarów ziemi i dom, ja sobie zostawiłam jeden pokój, bo myślałam, że będzie dobrze - powiedziała pani Urszula w rozmowie z "Interwencją". Co więcej, prawa do majątku na rzecz brata zrzekła się również córka kobiety, pani Marzena, która miała dostać 200 tys. zł tytułem spłaty. Kobieta została wymeldowana z rodzinnego domu przez brata. Jak twierdzi, pieniędzy, które miała otrzymać na podstawie umowy (ustnej, bo taki zapis nie znalazł się w akcie notarialnym), do dnia dzisiejszego nie otrzymała

Reklama

Trwający od niemal dekady konflikt z roku na rok się pogłębia. Pani Urszula twierdzi, że jest wyzywana i bita przez syna i synową

Choć na mocy sporządzonej u notariusza umowy kobieta może mieszkać wraz ze swoją 94-letnią teściową w domu, to codziennie musi zmagać się z problemami, które nie pozwalają jej normalnie funkcjonować. Twierdzi, że nie może korzystać z części wspólnych domu, takich jak np. kuchnia czy łazienka. Problematyczne jest również spacerowanie po podwórku, a pranie robi u sąsiadów

Rodzinny konflikt przybiera na sile. Darowizny nie udało się cofnąć

Kobieta próbowała cofnąć darowiznę ze względu na tzw. rażącą niewdzięczność, jednak sądy nie dostrzegły krzywdy matki i siostry. Agnieszka Karłowicz z Sądu Okręgowego w Siedlcach przyznała w rozmowie z "Interwencją", że "powódka nie wykazała, że miała miejsce ta rażąca niewdzięczność".  

Innego zdania jest adwokat Marzena Świeczkowska-Wójcikowska. - W tej sprawie, mając na uwadze te wyzwiska, przemoc psychiczną, fizyczną, utrudnianie funkcjonowania, to ma charakter ciągły i nagminny - stwierdziła mecenas. 

W sprawę został zaangażowany burmistrz Miasta i Gminy Dobre. - Dopiero zapoznaję się ze sprawą, ale wiem, że ona trwa od wielu lat. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej interweniował wielokrotnie - powiedział Kamil Wichrowski. Dodał, że będzie dążył "do załagodzenia tego konfliktu".

Syn i synowa mówią, że do pani Urszuli należy "tylko jeden pokój"

Dziennikarze z "Interwencji" próbowali porozmawiać z synem pani Urszuli i jego żoną, jednak nie uzyskali zbyt wielu informacji. Oboje zgodnie przyznali, że do pani Urszuli należy tylko jeden pokój. - Tylko jeden pokój, dopóki żyje babcia. A później my wchodzimy i już, bo wszystko jest notarialnie potwierdzone - dodał syn pani Urszuli.  

Pani Marzena przyznaje, że wszyscy w domu to bardzo przeżywają. - Mama jest znerwicowana, psychicznie wykończona. Babcia, która ma 94 lata, jest przestraszona, ona cały czas siedzi i płacze - opisuje córka pani Urszuli. - Mój mąż, jak to widzi, to się w grobie się przewraca - podsumowała pani Urszula.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: majątek | konflikt | darowizna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »