Przymus wyborczy. Tutaj do głosowania "zachęcają" kary
Nie wszędzie udział w wyborach prezydenckich i parlamentarnych jest dobrowolny. W co najmniej 29 krajach świata głosowanie jest obowiązkiem, a jego niewypełnienie zagrożone jest karami. Wśród państw, gdzie obowiązuje przymus wyborczy, jest pięciu członków Unii Europejskiej. Zwolennicy tego prawa wskazują nie tylko na wyższą frekwencję, ale też mniejsze wydatki na kampanie.
Najdłuższe tradycje dotyczące przymusu wyborczego ma Belgia, gdzie obowiązuje on od 1893 r. Jest to monarchia parlamentarna, gdzie od 12 lat na tronie zasiada Filip I Belgijski. Obowiązek udziału dotyczy wyborów parlamentarnych, samorządowych, a także do Parlamentu Europejskiego.
Frekwencja zwykle osiąga 90 proc. uprawnionych do głosowania w tym kraju. Z głosowania zwolnione są osoby uznane za niezdolne do dokonania wyboru (np. będące za granicą) i odbywający karę ponad 3 miesięcy pozbawienia wolności.
Pozostali, którzy nie uczestniczą w wyborach, mogą zostać ukarani. Zgodnie z belgijskim Kodeksem Wyborczym, za pierwszą absencję grzywna wynosi od 5 do 60 euro. Jeśli nieobecność się powtórzy - może wzrosnąć nawet do 150 euro. Jeśli obywatel nie wziął udziału w czterech głosowaniach w ciągu 15 lat, może zostać usunięty ze spisu wyborców na 10 lat.
ZOBACZ TAKŻE:
- Dla kogo bezpłatny transport na drugą turę wyborów? Kluczowe informacje
- Druga tura wyborów prezydenckich 2025. Zasady głosowania za granicą. Ważne terminy
- Dziambor: Jeśli wygra Trzaskowski, Konfederacja w końcu przeskoczy PiS
Udział w wyborach jest obowiązkowy również w Grecji. Tamtejsza Konstytucja głosi, że "korzystanie z prawa głosowania jest obowiązkowe". Oznacza to, że każdy obywatel, który osiągnął wiek wyborczy, jest zobowiązany do uczestniczenia w wyborach.
Obowiązek głosowania dotyczy zarówno Greków, jak i zarejestrowanych tam obywateli UE. Prezydent nie jest tam wybierany przy urnach. Zgodnie z grecką Ustawą Zasadniczą (art. 32) "prezydent Republiki jest wybierany przez Izbę Deputowanych w głosowaniu jawnym, imiennym na specjalnym posiedzeniu Izby Deputowanych".
Od 2016 r. udział w wyborach jest obowiązkowy również w Bułgarii. Wtedy obowiązujący Kodeks Wyborczy uzupełniono o zdanie: "Głosowanie jest obowiązkowe, odbywa się osobiście przez wyborcę i stanowi wypełnienie jego obowiązku obywatelskiego". Dotyczy to zarówno wyborów parlamentarnych co prezydenckich. Decyzję uzasadniono walką z niską frekwencją i nagminnym kupowaniem głosów przez kandydatów.
Obowiązek uczestnictwa w wyborach dotyczy też Luksemburga - parlamentarnej monarchii konstytucyjnej. Szefem rządu jest premier, a głową państwa od 25 lat Wielki Książę Henryk. Zgodnie z prawem, do urn jest zobowiązana iść każda osoba zarejestrowana w rejestrze wyborczym. Nakaz ten dotyczy wyborów parlamentarnych i europejskich, a także referendów krajowych. Z obowiązku są zwolnieni obywatele, którzy ukończyli 75 lat.
W Republice Cypryjskiej obowiązek głosowania stanowi jedno ze zobowiązań wynikających z uzyskania w 1960 r. niepodległości od Wielkiej Brytanii. Istnieją tam przepisy prawne sankcjonujące łamanie przymusu wyborczego. Zgodnie z nimi, za niewypełnienie obowiązku głosowania przewidywana jest kara grzywny w wysokości 340 euro. Jednak od prawie 20 lat nie prowadzi się postępowań względem osób niekorzystających z czynnego prawa wyborczego.
Obowiązkowe głosowanie w wyborach dotyczy też Singapuru. Ci, którzy nie zagłosują, są automatycznie usuwani ze spisu wyborców. Aby ponownie się zarejestrować, muszą za to zapłacić. Przymus wyborczy obowiązuje też w Egipcie, ale dotyczy wyłącznie mężczyzn. Kobiety uczestniczą dobrowolnie.
Wybory to obowiązek również w Australii - jedynym na świecie kraju anglojęzycznym z wyborczym prawem przymusu. Zgodnie z nim, "wszyscy obywatele Australii, którzy ukończyli 18. rok życia, mają obowiązek oddać głos".
Nakaz głosowania w wyborach parlamentarnych i prezydenckich obejmuje także kraje Ameryki Południowej - m.in. Argentynę, Brazylię, Chile, Urugwaj i Peru. W większości z nich osoby niekorzystające z czynnego prawa wyborczego nie mogą również korzystać z biernego prawa wyborczego.
"Skoro obywatel nie realizuje obowiązku, czyli głosowania, to nie powinien cieszyć się pełnią praw obywatelskich" - argumentuje tamtejsza administracja. W Brazylii sankcją za nieuczestniczenie w głosowaniu może być nieudzielenie kredytu przez państwowy bank. Zaś w Peru może nią być odmowa załatwienia spraw w urzędach publicznych.
Głównymi argumentami zwolenników obowiązkowego głosowania jest chęć zwiększenia frekwencji oraz wzmocnienia stabilności instytucji politycznych. Argumentem jest też obniżenie kosztów ponoszonych przez partie na przekonywanie wyborców, by poszli do urn. Zwolennicy przymusu wyborczego porównują go do obowiązkowego płacenia podatków, obowiązkowej edukacji czy obowiązku zasiadania w ławie przysięgłych, w niektórych krajach.