Pułapki w turystycznych rajach. Zakazy, o których lepiej wiedzieć

Zakaz grania w domino i kości, wychodzenia z domu bez bielizny czy oglądania telewizji na balkonie - to niektóre obostrzenia obowiązujące w krajach chętnie latem odwiedzanych przez Polaków - w Hiszpanii, Włoszech i Tajlandii. Niewiedza może drogo kosztować. Kary za łamanie miejskich obostrzeń sięgają nawet 3000 euro.

Hiszpania, trzeci najczęściej odwiedzany w Europie przez Polaków kraj, urzeka kulturą, przyrodą i gastronomią. Turystyka jest jednym z motorów tamtejszej gospodarki, który generuje ponad 13 proc. PKB. Jednak mieszkańcy najchętniej odwiedzanych miejsc, takich jak Barcelona, Baleary czy Sewilla, zaczynają sprzeciwiać się tłumom zwiedzających. Turystów przybywa. W 2024 r. kraj odwiedziło prawie 94 mln osób, więcej niż przed pandemią COVID-19. 

Bikini i telewizja na balkonie

W Barcelonie plaża jest oddalona od centrum miasta, ale mimo to przez lata można było spotkać grupy turystów spacerujących w strojach kąpielowych. Zakaz chodzenia w kąpielówkach i bikini po ulicy obowiązuje tam od 14 lat. Kary za jego nieprzestrzeganie są wysokie i sięgają nawet 300 euro. Aby zmniejszyć tłumy zwiedzających, od pół roku do maksymalnie 20 osób ograniczono liczebność grup z przewodnikiem zwiedzających tamtejszą starówkę - Ciutat Vella.

Reklama

W stolicy Andaluzji, Sewilli, obowiązuje zakaz gry w domino i w kości na stołach, w kawiarnianych ogródkach. Decyzję podjęto pod wpływem presji właścicieli barów, którzy narzekali na przesiadujących godzinami graczy. Blokowali stoliki i rzadko decydowali się na konsumpcję. W mieście nie wolno też toczyć beczek z piwem po ulicach ani oglądać telewizji na balkonie. Oba te zakazy raczej nie dotyczą turystów. 

Na Balearach, zwłaszcza w słynących z całodobowych dyskotek regionach turystycznych takich jak Ibiza i Majorka, zaostrzono przepisy dotyczące alkoholu. Zakazano jego sprzedaży i spożywania na drogach publicznych. Na Ibizie zakaz sprzedaży i picia obowiązuje od 21.30 do 8.00. Oznacza to, że zabronione jest wtedy nawet wypicie piwa w parku. Władze wyspy zwalczają turystykę nałogową. Kary za naruszenia zakazów mogą wynieść do 1500 euro do 3000 euro.

Uwaga na gumy do żucia i niedopałki

Włochy to jeden z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków. Tam też turystyka jest ważnym sektorem gospodarki, który generuje ponad 13,2 proc. PKB i zatrudnia 15 proc. wszystkich zatrudnionych w kraju. Mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego słyną z gościnności, jednak okazują zmęczenie rzeszami turystów. 

Przybywa zakazów, które często wynikają z nadmiaru przyjezdnych. Rzym, najczęściej odwiedzane przez Polaków miasto, zakazał śmiecenia na ulicach. Za wyrzucanie niedopałków papierosów grozi mandat o wysokości nawet do 300 euro. A za wyplucie gumy można zapłacić połowę tej sumy. 

Najwięcej zakazów obowiązuje jednak w Wenecji, która jako pierwsze miasto na świecie zaczęła pobierać opłatę za zwiedzanie historycznego centrum. Po 5 euro muszą płacić wszyscy powyżej 14. roku życia, którzy nie mają tam wykupionego noclegu. Zgodnie z rozporządzeniem władz, opłata obowiązuje od 25 do końca kwietnia, przez 11 dni w maju, 8 dni w czerwcu i 4 w lipcu. Turyści wybierający się wtedy do miasta muszą zarejestrować się na specjalnej platformie dostępnej pod adresem: https://cda.ve.it.

Gołębie i moczenie nóg w kanałach

Trzeba też uważać na karmienie gołębi. Dotyczy to głównie Placu św. Marka, ale też innych obszarów publicznych miasta łącznie z kanałami. Łamanie zakazu grozi mandatem od 25 do 500 euro. Historyczne centrum Wenecji jest całkowicie wyłączone z ruchu kołowego. Dotyczy to również rowerów. Roztargnieni mogą zapłacić mandat do 100 euro. Zorganizowane grupy turystów nie mogą używać głośników. Jeśli liczą ponad 10 osób, muszą mieć założone słuchawki.

Kara w wysokości 250 euro grozi spacerującym bez ubrań. Chodzi nie tylko o paradowanie w stroju kąpielowym, ale dotyczy też spacerujących z gołym torsem, a nawet z rozpiętą koszulą. O 100 euro więcej zapłacą kąpiący się w weneckich kanałach. Aby zostać ukaranym nie trzeba wskakiwać do wody, wystarczy moczyć w niej nogi. W “Mieście Miłości”, nawet najbardziej zakochani nie mogą wieszać na mostach i budynkach kłódek miłości. Grozi za to 100 euro kary.

Bez krzyku w Tajlandii

Wśród egzotycznych krajów odwiedzanych przez Polaków jednym z ulubionych kierunków jest Tajlandia. To kolejne państwo, gdzie turystyka jest ważnym sektorem gospodarki. Wpływy z niej sięgają 13 proc. PKB. Tam, podczas rozmów i negocjacji cen na bazarach, trzeba uważać na ton głosu. Mieszkańcy nie tolerują krzyku. “Uważają to za oznakę słabości. Krzyk zwykle pogarsza sytuację, więc najlepiej staraj się mówić spokojnie, nawet jeśli jesteś w nerwach” - zachęca portal rankomat.pl. 

Należy też wystrzegać się sytuacji, w której zagraniczny turysta dotknie mieszkańca Tajlandii w głowę. Dotyczy to dorosłych i dzieci. Jest ona bowiem uznawana za najważniejszą część ciała. Lepiej też omijać posągi Buddy - nie dotykać i pod żadnym pozorem nie wspinać się na nie. Zgodnie z tamtejszym prawem, nie można też wychodzić z domu bez bielizny. “W praktyce policja w Tajlandii raczej nie przykłada większej wagi do tego, czy ktoś ma bieliznę pod ubraniem” - uspokaja portal. Zwraca jednak uwagę, aby odwiedzając świątynie i inne miejsca kultu religijnego, być stosownie ubranym. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hiszpania | Włochy | Tajlandia | zakazy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »