Puste stacje na Węgrzech. Tak skończyło się regulowanie cen paliw; teraz czas na nowe problemy
MOL ma za sobą gorący czas. Na Węgrzech gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie na paliwo, w efekcie spółka nie była w stanie odpowiedzieć na popyt. Panika zakupowa ogołociła stacje z zapasów. Około jedna czwarta punktów nie miała czym handlować. Złożyło się na to kilka czynników - spadek importu w wyniku niekorzystnych relacji cenowych, przedłużający się remont krajowej rafinerii i problemy z dostawami ropy rurociągiem Drużba. Sytuacja rynkowa zmusiła tamtejsze władze do zniesienia limitów cen na stacjach.
Węgrzy borykają się z niedoborem paliw od około trzech tygodni. Niezależne stacje, które kupują paliwa od MOL-a, wciąż nie otrzymują dostaw. W części lokalizacji podjęto decyzję o limitach sprzedaży. Tam, gdzie benzyna i olej napędowy były dostępne, ustawiały się długie kolejki aut. Dochodziło do konfliktów. Na kłótniach kierowców się nie kończyło, w paru przypadkach doszło do uszkodzeń samochodów. Ci, którzy mogli, tankowali na Słowacji.
MOL oświadczył w pewnym momencie, że niedobór paliw w kraju jest krytyczny. Popyt gwałtownie wzrósł, konsumenci zaczęli w panice szukać możliwości zaopatrzenia w benzynę czy olej napędowy. W minionym tygodniu popyt na benzynę był dwukrotnie wyższy niż rok wcześniej, a na olej napędowy - półtora raza wyższy. Dzienne zapotrzebowanie na paliwa w detalu przekroczyło dzienną wydajność logistyki o 30 proc.
MOL posiłkował się importem paliw ze swoich zakładów na Słowacji. W listopadzie co czwarty litr diesla pochodził z tego kraju. Logistyka ogranicza jednak możliwość sprowadzania stamtąd większych wolumenów.
Koncern wyjaśnił, że obecna sytuacja ma związek z wprowadzonym wcześniej przez Viktora Orbana limitem cen paliw. Zarządzone odgórnie niższe cenniki skutecznie zniechęciły firmy do importu produktów, było to ekonomicznie nieopłacalne. Przedstawiciele MOL-a oceniają, że zniesienie limitu cen powinno przełożyć się na stopniowe zwiększanie zakupów za granicą.
Problemem była też zaburzona produkcja w rafinerii Dunaj w Szazhalombatta. Wykorzystywała ona jedynie 50-55 proc. mocy w związku z trwającymi tam pracami konserwacyjnymi. Rafineria została już uruchomiona, ale dojście do pełnych zdolności produkcyjnych będzie rozłożone w czasie. Do tego doszły problemy z przesyłem ropociągiem Drużba. Dostawy tą drogą zostały ograniczone po rosyjskich atakach na ukraińską sieć energetyczną.
W nocy z wtorku na środę węgierski rząd, na wniosek koncernu MOL, zdecydował o zniesieniu obowiązującego od listopada 2021 roku limitu cen na paliwo (pierwotnie miał on obowiązywać do końca tego roku). Przedstawiciele władz informowali, że zakłócenia w dostawach paliw wywołane są wprowadzeniem unijnych sankcji naftowych. Sygnalizowali, że unormowanie sytuacji może zająć miesiąc-półtora.
Ceny na stacjach MOL po zniesieniu limitu wynoszą w przeliczeniu na złotówki ok. 7,3 zł za litr benzyny i ok. 7,9 zł za litr oleju napędowego. Wcześniej cena urzędowa paliw wynosiła ok. 5,5 zł za litr. Premier Viktor Orban zapowiedział już, że dodatkowe zyski koncernu naftowo-gazowego MOL ze sprzedaży paliw po nowych cenach będą przekazywane do budżetu państwa.
Zniesienie limitu wpłynie na wzrost inflacji na Węgrzech. Analitycy Pekao szacują, że po odmrożeniu cen paliw inflacja w tym kraju wzrośnie do około 25 proc. rok do roku w grudniu. W tej chwili w ujęciu rocznym przekracza 21 proc.
Zapowiedziano podjęcie działań, które miałyby umożliwić dywersyfikację dostaw ropy na Węgry. Koncern MOL gotów jest zrezygnować z rosyjskiej ropy przed końcem 2025 r. Wcześniej musi jednak zrealizować inwestycje, których wartość szacuje na 0,5-0,7 mld dol. Obecnie grupa jest uzależniona od ropy z Rosji. Dostawy z tego kierunku stanowią ok. 75 proc. całości dostaw.
Przedstawiciele firmy ubolewają, że nie mają bezpośredniego dostępu do morza. Mogą co prawda liczyć na dostawy z Morza Śródziemnego, przez rurociąg adriatycki, ale jego zdolności przesyłowe są niewystarczające. Innym wyzwaniem jest ograniczona zdolność do mieszania różnych gatunków ropy w ramach grupy. Linie produkcyjne w rafineriach są dostosowane do rosyjskiej ropy Ural. Spółka podkreśla, że proces blendingu wymagałby dużych inwestycji. Działania trzeba prowadzić ostrożnie, by nie uszkodzić linii w rafineriach i nie przerwać ich działania. Spółka chce stworzyć hub przejściowy, w którym różne gatunki ropy byłyby ze sobą mieszane.
- Łącznie mamy 12 projektów służących dywersyfikacji dostaw ropy w rafinerii na Węgrzech, 12 na Słowacji, a dodatkowo trzy projekty w logistyce. Prowadzimy analizy, przygotowujemy się. Chcemy być gotowi do podjęcia decyzji inwestycyjnych w połowie przyszłego roku - mówił Zsolt Huff, starszy wiceprezes ds. produkcji downstream.
MOL odniósł się przy tym do Orlenu, pojawiły się bowiem zarzuty, że polskiej spółce udało się zdywersyfikować dostawy a węgierskiej - nie. Huff tłumaczył, że Polska ma dostęp do morza i pracuje nad dywersyfikacją dłużej. MOL potrzebuje podobnego czasu, by się uniezależnić od rosyjskiej ropy.
Monika Borkowska