Rafał Woś: Jak się wygasza polski przemysł? 2025. odcinek serialu

Ileż to było w ostatnich latach gadania o szkodliwej, antyspołecznej i antyrozwojowej deindustrializacji polskiej gospodarki w czasach balcerowiczowskiej smuty lat 90. Mieliśmy być mądrzejsi o tamte lekcje i drugi raz nie popełniać tych samych fatalnych błędów. Szkopuł w tym, że właśnie... popełniamy.

Pokażmy to na bardzo konkretnym i bardzo świeżym przykładzie. Czyli rozpoczętej właśnie rozbiórce Zakładów Chemicznych "Siarkopol". W połowie grudnia gruchnęła wieść, że firma zamierza z początkiem stycznia rozpocząć zwolnienia grupowe i pozbyć się prawie 200 pracowników. To jest ok. jednej czwartej swojej załogi. Już wcześniej firma odstrzeliła 160 ludzi, co łącznie oznacza, że w bardzo krótkim czasie zatrudnienie w Siarkopolu obniży się o jakieś 40 proc.

"Wzrost bezrobocia potrafi być piekielnie szybki oraz niszczący"

Zwolnienia są oczywiście lokalnym dramatem, bo Siarkopol to jeden z największych pracodawców w regionie (powiat staszowski, województwo świętokrzyskie). Te zwolnienia są oczywiście częścią szerszego obrazka i bardzo podobnych historii zwolnień grupowych w bardzo wielu zakładach przemysłowych w kraju w roku 2023. Większość komentatorów macha na nie ręką twierdząc, że przecież "bezrobocie jest rekordowo niskie" a ludzie "bez problemu znajdą pracę gdzie indziej". Do czasu! Doświadczenia wielu krajów uczą przecież, że po przekroczeniu pewnej masy krytycznej wzrost bezrobocia potrafi być piekielnie szybki oraz niszczący. Statystyki wyglądają zazwyczaj bardzo dobrze póki zwolnienia trwają - kilka miesięcy później, gdy pracownikom skończą się pieniądze i odprawy - zaczniemy ich skutki dostrzegać w skali całego kraju. Wtedy jednak na ratunek będzie już zbyt późno

Reklama

"Solidarność" walczy oczywiście o prawa pracownicze zwalnianych (i tych, co pozostali), ale ostateczna decyzja spoczywa oczywiście w rękach dyrekcji zakładu. Siarkopol jest zaś własnością Skarbu Państwa. I tu dochodzimy do sedna problemu. Bo zwolnienia grupowe - takie jak w Siarkopolu - to nie tylko dramat pracowników, którzy zostają bez roboty. To także wygaszanie mocy produkcyjnych polskich zakładów przemysłowych. Jest to więc w sensie ścisłym przejaw fatalnej polityki przemysłowej kraju - a może nawet jej braku.

Aby zrozumieć, jak to działa, popatrzmy uważniej na sytuację Siarkopolu. Zakład działa od 1966 roku. Oferuje unikatowy w skali Europy towar - Siarkopol to jedyne przedsiębiorstwo w UE, które dobywa siarki innowacyjną metodą podziemnego wytopu. Siarka to zaś składnik kluczowy w wielu gałęziach wytwórczości - od produkcji nawozów, po przemysł gumowy.

"Polityka klimatyczna zabija polski przemysł"

Skąd więc problemy zakładu dysponującego tak cennym i unikatowym produktem? Przyczyny są dwie. Pierwsza - bezpośrednia - to wybuch wojny w Ukrainie. Jej skutkiem było zamknięcie się przed Siarkopolem rynku rosyjskiego - czyli kierunku, w którym szła przed rokiem 2022 ogromna część eksportu siarki. Ale wojna przyniosła także otwarcie rynku UE na nawozy ze wschodu (głównie z Ukrainy). A to sprawiło, że polska siarka znalazła się w podobnych kleszczach, co polskie rolnictwo. Nieuczciwa konkurencja ze strony tanich produktów ze wschodu zaczęła wysadzać w powietrze opłacalność rodzimej produkcji. W Polsce uderzyło to głównie w Grupę Azoty, która przestała odbierać siarkę od Siarkopolu. W efekcie staszowskie zakłady zostały z niewykorzystaną górą surowca. Niby cennego, ale w obecnej sytuacji droższego od importu z Ukrainy. Skutek był taki, że o ile jeszcze w roku 2022 firma zanotowała 20 mln zł zysku, to teraz ma już ok. 100 mln długu.

Jest jeszcze drugi winowajca całej sytuacji. To ceny energii związane oczywiście z narzucaniem Polsce przez UE polityk klimatycznych tzw. Zielonego Ładu. Tylko w tym - 2024 roku - Siarkopol dotknęła podwyżka cen ciepła na poziomie - uwaga, trzymajcie się - 42 procent. Bez ciepła zaś zakład nie może obsługiwać swojej kluczowej technologii czyli wspomnianego już wytopu siarki. Tak właśnie - po cichu i dyskretnie - polityka klimatyczna zabija polski przemysł.

"Wygaszać i zwalniać każdy głupi potrafi"

Wszystko razem pachnie więc smutnymi latami 90., czyli zabójczą spiralą rosnących kosztów, kurczącego się zbytu, zwolnień i coraz mniejszej produkcji. Sęk w tym, że my mieliśmy już nigdy nie wracać do smutnych lat 90. Mieliśmy umieć - jako państwo - zadbać o swój przemysł i zdolności wytwórcze. Stać nas na to, bo jesteśmy krajem dalece bogatszym i bardziej doświadczonym w funkcjonowaniu w warunkach kapitalizmu. Akurat w tym wypadku powinno to wyglądać tak, że zamiast się zwijać - inwestujemy. Tak to się właśnie robi w kapitalizmie. W Siarpopolu państwo powinno wyłożyć pieniądz na uruchomienie nowej kopalni w nieodległych Rudnikach, co obniży koszty wydobycia (stara kopalnia zaczyna się wyczerpywać). Także dokończenie budowy Centralnego Portu Przeładunkowego w Staszowie znacznie by ułatwiło eksport surowca w innych kierunkach.

To wszystko da się zrobić i powinno zostać zrobione. Bo wygaszać i zwalniać każdy głupi potrafi. A tu trzeba budować i rozwijać.   

Rafał Woś

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji. 

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: polska gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »