Rafał Woś: Stopy czas obniżać. Teraz i bez wahania

Dlaczego Rada Polityki Pieniężnej może - a nawet powinna - rozpocząć cięcie stóp procentowych na trwającym właśnie - długo oczekiwanym - wrześniowym posiedzeniu?

To (trwające teraz, 5-6 września) zebranie RPP oczekiwane było od ładnych paru - a może nawet parunastu - tygodni. To właśnie na tym posiedzeniu zapaść mają decyzje kluczowe dla kierunku polskiej polityki pieniężnej. A ma to być kierunek nowy.

Przez ostatnie dwa lata tzw. polityka pieniężna (czyli ta, którą robi się wyznaczając wysokością stopy procentowej faktyczną cenę pieniądza w gospodarce) była - jak to mówią ekonomiści - zaciskana lub usztywniania. 

A mówiąc po ludzku: najpierw stopy procentowe NBP poszły ostro do góry: z 0,1 proc. we wrześniu 2021 do 6,75 rok później. Potem (wrzesień 2022) RPP podwyżki wprawdzie wstrzymała. Jednak przez kolejnych 12 miesięcy stopy pozostawały niezmiennie na tym - dość jednak wysokim - poziomie. 

Reklama

Owszem, pomogło to trochę w wyhamowaniu inflacji. Te same (dość) wysokie stopy zaczęły się jednak negatywnie przekładać na tętno życia gospodarczego w Polsce. Kredytobiorcy prywatni zawyli płacąc wyższe raty od zaciągniętych w lepszych czasach zobowiązań. A biznes zaczął łapać zadyszkę z powodu odcięcia od życiodajnego napływu taniego pieniądza potrzebnego im do codziennego funkcjonowania.

W efekcie - już mniej więcej w połowie tego roku - ze środka RPP i okolic zaczęły dochodzić sygnały, że bank centralny rozważa przełamanie trendu i chce się odważyć się na obniżkę stóp. Miało się to zacząć właśnie na wrześniowym posiedzeniu Rady. 

Argumenty za i przeciw

Głównym argumentem za takim krokiem była i jest nadal hamująca od wielu miesięcy inflacja. I to zarówno w ujęciu rok do roku - mierząc w ten sposób inflacja w Polsce spadła z 18 proc. wiosną do 10 proc. dziś. Można też spojrzeć na dynamikę cen w ujęciu miesięcznym i wtedy widać, że od ok. czterech miesięcy ceny w Polsce przestały w ogóle rosnąć. A nawet trochę spadają. 

W tych warunkach chyba tylko wyjątkowo czepialski analfabeta ekonomiczny może podnosić, że sierpniowa inflacja (szybki odczyt) nie była jednocyfrowa (10,1 proc.) Raz, że 10,1 a 9 z haczykiem to różnica iście aptekarska. A dwa, liczy się trend. A ten jest w przypadku inflacji ewidentnie spadkowy.

Oczywiście przeciwnicy obniżek - a jest ich w Polsce niemało - też mają swoje argumenty i (co jeszcze ważniejsze) dobrą polityczną koniunkturę do machania nimi opinii publicznej przed nosem. Główny z nich - który zapewne usłyszymy - będzie głosił, że obniżka stóp (i może kolejne?) to posunięcie czysto przedwyborcze realizowane na życzenie rządzącego PiSu. 

Dla zdeklarowanych antyPiSowców już samo takie dictum oznaczać będzie w praktyce uznanie obniżki stóp za coś z gruntu złego. Wedle pokrętnej, ale często u nas - niestety - używanej logiki, że "wszystko co dobre dla PiSu musi być złe dla Polski". 

Tym, co tak twierdzą warto przypominać jest jednak choćby to, że obniżka stóp o 25pp (bo taka najpewniej będzie) we wrześniu 2023 roku nie zdoła się w większy sposób przełożyć na koniunkturę gospodarczą przed zaplanowanymi na 15 października wyborami parlamentarnymi. I że wpływ obniżek - moim zdaniem pozytywny, bo ożywczy dla koniunktury - będzie już raczej prezentem dla każdej władzy, która wyjdzie w nadchodzących wyborów zwycięsko. Gdyby więc RPP działała - jak chcą krytycy - pod dyktando PiS to czy nie zaczęłaby obniżek pół roku temu?

Rafał Woś: Obniżki słuszne z trzech powodów

Gdy czytacie Państwo te słowa możecie już wiedzieć, co się w najbliższych dniach wydarzy. Ja stawiam, że RPP nie wymięknie i stopy obniży. A potem (być może) przyjdą obniżki kolejne. Będzie to - moim zdaniem - słuszne z trzech powodów.

Po pierwsze, usztywnienie polityki pieniężnej trwa już dwa lata i polskim kredytobiorcom oraz podmiotom gospodarczym należy się trochę wytchnienia. Oraz sygnał, że idziemy w lepszym kierunku

Po drugie, od początku kryzysu inflacyjnego lat 2021-2023 pół ekonomicznego świata argumentowało, że ta inflacja nie jest efektem zbytnio rozpędzonych gospodarek ani zbyt dużej ilości pieniądza wpompowanego w system. 

Głównym powodem była (najpierw) pandemia a potem kryzys energetyczny wywołany agresywną polityką Rosji wobec Ukrainy. Zaś gaszenie tego pożaru przy pomocy zaostrzania warunków kredytowania tylko do pewnego stopnia wychodziło naprzeciw realnemu zapotrzebowaniu. I więcej miało wspólnego z tym, że publiczność trzeba było jakoś uspokoić niż z słuszną z ekonomicznego punktu widzenia polityką antyinflacyjną.

I po trzecie. Polska gospodarka ma ciągle duży potencjał rozwojowy. Można nawet powiedzieć, że od paru lat wkroczyliśmy na nowy etap. Nie konkurujemy już tylko tanią płacą czy ułatwieniami dla zachodniego biznesu. Polska przesuwa się w górę w tzw. globalnym (i unijnym też) łańcuchu tworzenia wartości dodanej. 

Eksporterzy nauczyli się radzić sobie na zachodnich rynkach. A i w doborze inwestycji możemy być (i jesteśmy) bardziej wybredni. Aby iść tą drogą Polsce i Polakom potrzeba jednak taniego pieniądza oraz dostępnego kredytu. Bez tego obietnicy rozwoju nie uciągniemy. Zbyt wysokie stopy będą jak rozwiązane sznurowadła u biegacza, który czuje, że może poprawić swoją życiówkę. To proszenie się o kłopoty.

Dlatego stopy czas obniżać. Teraz i bez wahania.

Rafał Woś

Autor felietonu wyraża własne opinie.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »