Rating: Rząd przestraszył się własnych obietnic
Rząd zareagował na negatywne oceny agencji ratingowych, wycofując się z bardzo istotnych obietnic. Zdecydował się na bardzo poważne ograniczenia w zapowiadanej pomocy dla frankowiczów i wycofał się z zapowiedzi zwiększenia kwoty wolnej od podatku - mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
Obniżenie polskiego ratingu, słabe wskaźniki dotyczące poziomu inwestycji i prognozy budżetowe złożyły się na konieczność wycofania się rządu z części wyborczych zapowiedzi. Te najważniejsze dotyczą podniesienia kwoty wolnej od podatku i ograniczeń w pomocy dla frankowiczów.
Jeżeli spadek inwestycji w kolejnych kwartałach będzie się utrzymywać, postawi to pod znakiem zapytania cały plan ministra Morawieckiego i założenia dotyczące przyśpieszenia gospodarczego.
Na początku tego roku agencja ratingowa Standard & Poor's niespodziewanie obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Polski z poziomu A minus do BBB plus z perspektywą negatywną. Decyzja była umotywowana obawą o słabnącą pozycję instytucji kluczowych dla funkcjonowania państwa. Na początku grudnia S&P podtrzymała tą ocenę, ale podniosła perspektywę do stabilnej.
Z kolei agencja Moody's pozostawiła w maju ocenę ratingu Polski na niezmienionym poziomie A2, jednak zmieniła perspektywę ze stabilnej na negatywną. We wrześniu podtrzymała tą decyzję.
Zdaniem części ekonomistów do obniżenia polskiego ratingu i negatywnych prognoz mogły się przyczynić zapowiedzi prezydenta dotyczące pomocy frankowiczom, które zbiegły się w czasie. Przewalutowanie kredytów zaciąganych we frankach było jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych prezydenta Andrzeja Dudy.
W styczniu projekt ustawy autorstwa prezydenckiej kancelarii, który zakładał przeliczenie kredytów hipotecznych we frankach na złotówki po sprawiedliwym kursie, trafił do zaopiniowania przez Komisję Nadzoru Finansowego. Instytucja oceniła, że realizacja projektu mogłaby zachwiać polskim sektorem bankowym i doprowadzić do krachu finansowego.
Dlatego w Sejmie procedowano nowy prezydencki projekt, który nie zakłada już przewalutowania kredytów, a jedynie zwrot części nadpłaconych spreadów, czyli różnic kursu walutowego pomiędzy bankami a NBP. Miałby on jednak objąć wyłącznie tych frankowiczów, którzy mają kredyty o wartości nieprzekraczającej 350 tys. zł. Koszt wprowadzenia prezydenckiej ustawy został oszacowany na maksymalnie 4 mld zł, jednak zdaniem Narodowego Banku Polskiego będzie on przynajmniej dwukrotnie wyższy. Dlatego ekonomiści nie wykluczają, że w toku prac parlamentarnych prezydencki projekt zostanie jeszcze okrojony.
Ograniczone zostały również zapowiedzi dotyczące podwyższenia kwoty wolnej od podatku. W ubiegłorocznej kampanii wyborczej zapowiadano, że zostanie ona podniesiona do 8 tys. zł. Fundacja Centrum Analiz Ekonomicznych wyliczyła, że to pociągnęłoby za sobą koszty dla sektora finansów publicznych w wysokości 21,5 mld zł.
Rząd zdecydował się jednak na okrojenie tych planów. W tym miesiącu Sejm przyjął propozycję, która zakłada, że kwota wolna od podatku w 2017 roku zostanie podwyższona do 6,6 tys. zł, ale tylko dla tych, którzy zarabiają najmniej. Ci, którzy zarabiają ponad 127 tys. zł rocznie, całkowicie stracą prawo do tego odliczenia. Zdaniem prof. Stanisława Gomułki realizacja tej obietnicy w okrojonej formie odbędzie się z korzyścią dla budżetu państwa.
- To bardzo wyraźne odejście od wcześniejszych zapowiedzi, ale jest to odejście w kierunku większej stabilności finansów publicznych. Z punktu widzenia agencji ratingowych czy inwestorów zagranicznych jest to dobra wiadomość. Jednak dla gospodarstw domowych, które oczekiwały realizacji tej obietnicy, już niekoniecznie - uważa prof. Stanisław Gomułka.
Zdaniem głównego ekonomisty BCC w kolejnych latach rozwój sytuacji gospodarczej w Polsce będzie zdeterminowany przede wszystkim przez politykę wewnętrzną. Obawy o praworządność i relacje z Unią Europejską mogą bowiem wywołać niepewność wśród inwestorów.
- Rozwój sytuacji gospodarczej w Polsce będzie zdeterminowany przez politykę wewnętrzną, zarówno tę gospodarczą, jak i w obszarze prawa. Nie wiadomo, jak zareagują inwestorzy i sektor prywatny na to, co dzieje się w obszarze praworządności, w relacjach między Polską a Unią Europejską. Mamy powody do niepokoju i nie jest jasne, jaka będzie dalsza polityka rządu. Można przypuszczać, że osłabienie inwestycyjne przesunie się z inwestycji publicznych na inwestycje prywatne - prognozuje prof. Stanisław Gomułka.
Spadek wydatków inwestycyjnych był główną przyczyną osłabienia tempa wzrostu PKB. W III kwartale br. polska gospodarka rozwijała się w tempie 2,5 proc., czyli dużo wolniej niż w pierwszej połowie roku. Był to również kolejny kwartał, w którym inwestycje spadły (o 7,7 proc. rdr.). Rośnie też dynamika tych spadków, które jeszcze w I kwartale br. wyniosły 2,2 proc. rdr., zaś w II kwartale - 5 proc. rdr.
Zdaniem prof. Stanisława Gomułki w połowie przyszłego roku może nastąpić odbicie w inwestycjach publicznych. Pozostają natomiast obawy o sektor prywatny i inwestycje zagraniczne. Główny ekonomista BCC przypomina, że zwiększanie wydatków inwestycyjnych jest jednym z kluczowych założeń Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju (planu Morawieckiego).
- Od połowy przyszłego roku może nastąpić poprawa w inwestycjach publicznych. Nadal pozostają jednak obawy o inwestycje prywatne i bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Można przypuszczać, że jeżeli nastąpi spadek inwestycji prywatnych, a zagraniczne będą się utrzymywać na niskim poziomie, wówczas nie zostanie zrealizowany główny cel planu Morawieckiego, jakim jest zwiększenie udziału inwestycji w dochodzie narodowym i przyspieszenie gospodarcze - prognozuje prof. Stanisław Gomułka.