Reklamą w Boże Narodzenie
- Nie pozostaje nic innego, jak apelować do wiernych, by w całym tym zgiełku handlowym i marketingowym nie zapomnieli, co w świętach Bożego Narodzenia jest najistotniejsze - mówi ks. dr Robert Nęcek, rzecznik krakowskiej kurii metropolitalnej.
Bożonarodzeniowy klimat i symbolika są przez handlowców wzbudzane coraz wcześniej. Już w okolicach Wszystkich Świętych, na niektórych sklepowych półkach, obok lampek i zniczy, oczom zdumionych klientów prezentowano stroiki i bombki choinkowe, a grudniowe dekoracje rozbłysły już z początkiem listopada. Wśród wierzących (i nie tylko) zjawisko to budzi protest i oburzenie. Tego typu sygnały odbiera też kuria, gdzie zgłaszają się poruszeni wierni.
- Tak jest w tym roku, tak było i w latach poprzednich - przyznaje ks. Nęcek, zaznaczając jednak, że to nie kuria powinna być adresatem tego typu skarg, lecz instytucje parające się reklamą i marketingiem.
Pieniądz wobec świętości
Gdzie szukać źródeł szokującego zjawiska? - Myślę, że mamy do czynienia z kilkoma, wzajemnie się napędzającymi procesami. Przede wszystkim komercjalizacja świąt, na które producenci i handlujący coraz częściej patrzą pod kątem podaży, popytu i zysku.
W ten proces włączają się klienci, którzy zaczynają postrzegać Boże Narodzenie przez pryzmat kupna prezentów i innych okolicznościowych towarów. Stąd już tylko krok do zeświecczenia ich religijnego aspektu - analizuje o. dr hab. Jarosław Kupczak, wykładowca antropologii teologicznej w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. W ten sposób święta zostają sprowadzone do banału, czasu odpoczynku po poprzedzających je wielodniowej bieganinie po sklepach. I choć okazanie bliskim pamięci i życzliwości za pomocą prezentów jest piękne, to przeżywanie świąt nie może tylko na tym się opierać.
Od trywializacji do profanacji
Oprócz przedwczesnego budowania bożonarodzeniowego nastroju, niesmak wśród wielu ludzi wywołuje niejednokrotnie dyskusyjny sposób przywoływania świątecznych symboli. A to po marketach biegają żeńskie mikołaje w czapkach z pomponami i w minispódniczkach, to znów męska ich odmiana, w formie przerośniętych krasnali, epatuje torsami i tężyzną fizyczną, a to miłośnikami wyczynów kulturystycznych okazują się aniołowie.
Liczba przykładów "nowatorskiego", coraz śmielszego używania również innych symboli świątecznych dla celów reklamowych z każdym rokiem rośnie. A wraz z nią społeczna dezaprobata. Bo taka trywializacja nie tylko godzi w poczucie piękna, ale często rani uczucia religijne. Rodzi się pytanie, w jakim celu jest stosowana. - Generalnie, mamy do czynienia z procesem - pieniądz wobec świętości oraz pewnych ustalonych wartości.
Okazuje się, że można je zdeprecjonować, ośmieszyć, jeżeli tylko przekłada się to na wyższe słupki oglądalności czy sprzedaży. Bo nawet skandal niesie pożądany efekt ekonomiczny - wskazuje o. Kupczak. Jego zdaniem przeciwstawić się temu zjawisku można poprzez formę publicznego oburzenia i protestu, choćby w akcjach internautów czy sporządzania listy firm, które takie działania prowadzą. A w efekcie do ekonomicznego bojkotu.
- Do podstawowych zasad ludzkiej przyzwoitości należy szacunek dla tych wartości, które dla innych są najważniejsze, dla przekonań i religii. Jest jeszcze po prostu kwestia dobrego smaku i elementarnej wrażliwości - przypomina wykładowca PAT.
Pielęgnować tradycję
Receptę na radzenie sobie z serwowanym nam "nowatorskim" sposobem obrazowania świąt Bożego Narodzenia przedstawia ks. Nęcek: - Przede wszystkim należy w rodzinach pielęgnować religijną symbolikę i tradycję świętowania.
Przykładowo, bardzo ważne jest, by tłumaczyć dzieciom, że św. Mikołaj to nie Dziadek Mróz czy wesoły krasnal, jadący w saniach zaprzężonych w renifery, lecz konkretna postać historyczna biskupa rzymskokatolickiego, który promował wokół siebie dobro i dlatego Kościół wyniósł go na ołtarze. Jeżeli bowiem zatracimy świadomość własnej tradycji, z biegiem czasu uwierzymy w krasnale i bożonarodzeniowe wakacje - ostrzega ksiądz.
Boże Narodzenie dla chrześcijan to świętowanie wydarzenia będącego fundamentem wiary - narodzin Jezusa. - Ale i dla ludzi niewierzących ma ono zasadnicze znaczenie, stworzyło bowiem naszą europejską kulturę i nie chodzi tu tylko o kalendarz liczony od narodzenia Chrystusa - akcentuje o. Jarosław Kupczak. W polskiej rzeczywistości religijny charakter Bożego Narodzenia na szczęście wciąż pozostaje niekwestionowany.
Zaś niektóre elementy i symbolika tego święta, choć o znaczeniu liturgicznym, to z uwagi na ich głęboko ludzki i uniwersalny wydźwięk kultywowane są i przez niewierzących. I oni, w wigilijny wieczór, łamią się opłatkiem, składają sobie życzenia, zasiadają do wspólnego stołu.
Katarzyna Śliwa