Rok 2022: Walka rządów i banków centralnych o wiarygodność
Gdy pandemia nadeszła w 2020 roku, nastąpiła największa eksplozja światowego zadłużenia od II wojny światowej. Międzynarodowy Fundusz Walutowy policzył, że globalne zadłużenie publiczne i prywatne wzrosło o 28 do 226 bilionów dolarów. Długi są olbrzymie, wirus nie chce sobie pójść, inflacja niszczy dobrobyt. Rok 2022 upłynie pod znakiem walki rządów i banków centralnych o wiarygodność.
MFW stale monitoruje wysokość globalnego zadłużenia. Właśnie zaktualizował swoją bazę - Global Debt Database - i dane pokazały, że w 2020 roku długi wzrosły aż o 28 punktów procentowych w stosunku do światowego PKB do 256 proc. Za ponad połowę wzrostu odpowiada zadłużenie publiczne, które skoczyło do rekordowego poziomu 99 proc. PKB. Dług publiczny stanowi teraz prawie 40 proc. całkowitego zadłużenia światowego i jest to najwyższy jego udział od połowy lat 60. XX wieku.
Powodem takiego wzrostu długu publicznego były dwa kryzysy - globalny finansowy z lat 2007-2009 i obecna pandemia. Ale w 2020 roku zadłużenie prywatne przedsiębiorstw niefinansowych i gospodarstw domowych również osiągnęło nowe maksima. Długi przedsiębiorstw niefinansowych stanowią 98 proc. światowego PKB, a gospodarstw domowych - 58 proc. Przypomnijmy, że w czasie wielkiego globalnego kryzysu finansowego w latach 2007-2009 całe światowe zadłużenie wzrosło ze 195 do 215 proc. PKB, a więc o 20 punktów procentowych.
Sytuacja jest teraz inna niż po poprzednim kryzysie nie tylko z powodu większego wzrostu długu. Dług publiczny wzrósł w 2020 roku o 19 pp PKB, podobnie jak w latach 2008 i 2009. Dług prywatny wzrósł natomiast o 14 pp. PKB, prawie dwukrotnie więcej niż w czasie poprzedniego kryzysu. Stało się tak, gdyż w czasie pandemii rządy i banki centralne wspierały sektor prywatny w pożyczaniu pieniędzy (choćby poprzez gwarancje), aby chronić miejsca pracy. Podczas poprzedniego kryzysu chodziło natomiast o powstrzymanie szkód spowodowanych nadmiernym zadłużeniem sektora prywatnego.
Wzrost zadłużenia jest szczególnie wielki w gospodarkach rozwiniętych, gdzie dług publiczny wzrósł z ok. 70 proc. PKB w 2007 roku do 124 proc. PKB w 2020 roku. Na walkę z pandemią rządy pożyczyły w sumie 28 bilionów dolarów. Najwięcej - bo aż 90 proc. z tego - gospodarki rozwinięte i Chiny. Same Chiny zaciągnęły w czasie pandemii długi stanowiące ponad jedną czwartą globalnego wzrostu zadłużenia.
Kraje rozwinięte były w stanie zwiększyć dług publiczny i prywatny dzięki niskim stopom procentowym, działaniom banków centralnych, w tym zakupom przez nie długu rządowego oraz dzięki dobrze rozwiniętym rynkom finansowym.
"Jednak większość gospodarek rozwijających się znajduje się po przeciwnej stronie przepaści finansowej, borykając się z ograniczonym dostępem do finansowania i często wyższymi stopami procentowymi" - napisali na stronach Funduszu Vitor Gaspar, dyrektor departamentu polityki fiskalnej MFW oraz pracownicy tego departamentu Paulo Medas i Roberto Perrelli.
Kraje zaliczane do rynków wschodzących, z wyłączeniem Chin, oraz kraje o niskich dochodach miały w pandemii niewielki udział we wzroście globalnego długu. Na państwa obu tych kategorii przypadło po ok. 1-1,2 biliona dolarów wzrostu zadłużenia. Ponieważ jednak odnotowały bardzo silny spadek nominalnego PKB, dług publiczny na rynkach wschodzących osiągnął rekordowo wysoki poziom, a w krajach o niskich dochodach zwyżkował do poziomów nienotowanych od początku XXI wieku, kiedy to wiele z tych państw korzystało z umorzenia długów.
MFW nie kwestionuje potrzeby tak dużego wzrostu zadłużenia na walkę ze skutkami pandemii. Uzasadnione było potrzebą ochrony życia ludzi, zachowania miejsc pracy i uniknięcia fali bankructw. Ale sytuacja stała się szczególnie trudna teraz, gdy długi urosły jak nigdy w historii, pandemia nie zamierza odpuścić, a fala inflacji rozlała się po całym świecie.
"Gdyby rządy nie podjęły działań, konsekwencje społeczne i gospodarcze byłyby katastrofalne" - napisali przedstawiciele Funduszu.
"(...) teraz rządy muszą poruszać się w świecie rekordowo wysokich poziomów zadłużenia publicznego i prywatnego, nowych mutacji wirusów i rosnącej inflacji" - dodali.
W czasie pandemii polityka fiskalna i monetarna się uzupełniały. Banki centralne, zwłaszcza w gospodarkach rozwiniętych, zepchnęły stopy procentowe do "zera", co ułatwiło rządom zaciąganie pożyczek. Teraz, kiedy zadłużenie jest już bardzo wysokie, a inflacja rośnie, kluczowym wyzwaniem jest znalezienie na nowo odpowiedniej kombinacji polityki fiskalnej i monetarnej. Nie wszędzie ta kombinacja powinna być taka sama.
Banki centralne zauważyły rosnąca inflację oraz wzrost oczekiwań inflacyjnych i polityka pieniężna w wielu krajach zaczęła się już na tym skupiać. Ponieważ podnoszą stopy procentowe, rosną koszty kredytu, co utrudnia zadłużenie, ale też rolowanie zaciągniętych długów. Banki centralne w gospodarkach rozwiniętych planują także ograniczyć zakupy długu publicznego i innych aktywów.
Ta zmiana, polegająca na wzroście stóp procentowych pociąga za sobą konieczność dostosowania polityki fiskalnej. Zwłaszcza w krajach o większej podatności na zadłużenie. Autorzy MFW - na podstawie analizy danych historycznych - doszli do wniosku, że w warunkach wyższych stóp większe wydatki rządowe (lub niższe podatki) mają mniejszy wpływ na aktywność gospodarczą i na zatrudnienie, a mogą rozpętać presję inflacyjną. Obawy o zdolność obsługi zadłużenia będą się prawdopodobnie nasilać na rynkach.
Największe ryzyko będzie wtedy, gdy globalne stopy procentowe - czyli generalnie rzecz biorąc stopy w USA - będą rosnąć szybciej niż oczekiwano, a wzrost osłabnie. Gdyby zaostrzenie warunków finansowych było znaczne, wywarłoby ogromną presję na najbardziej zadłużone rządy, gospodarstwa domowe i firmy. Jeśli sektor publiczny i prywatny zostaną zmuszone do jednoczesnego zmniejszenia zadłużenia, ucierpią perspektywy wzrostu. To znaczy, że gdyby polityka pieniężna w USA (a także w strefie euro) stała się "jastrzębia", mogłoby to wpędzić cały świat w wielkie kłopoty.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Autorzy MFW podkreślają, że niektóre kraje, zwłaszcza te o dużych potrzebach finansowych brutto, czyli narażone na konieczność wykupu długu lub jego rolowania, albo też narażone na zmienność kursów walut, mogą potrzebować szybszego dostosowania fiskalnego. Jeśli oczywiście chcą zachować zaufanie rynku i zapobiec problemom z obsługą zadłużenia.
To ważna porada dla Polski. Według przyszłorocznego budżetu, potrzeby pożyczkowe netto naszego państwa wynoszą zaledwie 48,5 mld zł, ale brutto, czyli uwzględniające wykup długu bądź jego rolowanie, wynoszą aż 212,2 mld zł. Równocześnie rząd przekonuje, że wejście w życie od 2022 roku tzw. Polskiego Ładu oznacza znaczne obniżki podatków, czyli dalsze rozluźnienie polityki fiskalnej. A złoty - jak zapewnia NBP - jest całkowicie wolny.
Jacek Ramotowski