Rosja bije na alarm: UE chce nam zaszkodzić
Unijne plany zliberalizowania rynków energetycznych podkopują rosyjskie inwestycje, w tym drugą nitkę gazociągu Nord Stream biegnącego z Rosji do Niemiec - uważa prezes Rosyjskiego Towarzystwa Gazowego Walerij Jaziew.
Jaziew, który jest też wiceprzewodniczącym Dumy Państwowej (niższej izby rosyjskiego parlamentu), uczestniczył w poniedziałek w telemoście z Brukselą dotyczącym partnerstwa energetycznego Rosji z UE.
Lutowy szczyt UE zakończył się zapowiedzią sfinalizowania do roku 2015 budowy wewnętrznego unijnego rynku energii. Podstawą bezpieczeństwa energetycznego UE mają być odpowiednia infrastruktura, czyli nowe trasy przesyłu i interkonektory między krajami, a także poszukiwanie alternatywnych surowców, źródeł i tras dostaw.
Unia, jak pisze Reuters, dąży do poprawy konkurencyjności na rynkach energii poprzez przełamywanie monopoli gazowych i elektrycznych, by umożliwić też mniejszym kompaniom dostęp do infrastruktury.
Zdaniem Jaziewa, w takich warunkach "druga nitka Gazociągu Północnego (Nord Stream) zostaje zawieszona, gdyż traci swą atrakcyjność".
Spółka Nord Stream jest kontrolowana jest przez rosyjski Gazprom, który posiada w niej 51 proc udziałów. Jaziew powiedział, że kwestie energetyczne poruszy w Brukseli premier Rosji Władimir Putin, który wybiera się z wizytą do UE. Jego wizyta, jak piszą rosyjskie media, jest zaplanowana na 23-24 lutego.
Zagrożenia wynikające z budowy Nord Streamu z Rosji do Niemiec pod dnie Bałtyku dotyczą nie tylko Pomorza Zachodniego, ale całej Polski, a także Europy - uważa przewodniczący polskiej delegacji w Grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Ryszard Legutko.
We wtorek w Szczecinie rozpoczęła się konferencja zorganizowana przez Grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów poświęcona zagrożeniom związanym z budową gazociągu Nord Stream. Uczestniczą w niej m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński, przedstawiciele prezydencji węgierskiej w UE i Nord Stream. Strona polska obawia się, że gazociąg Nord Stream na dnie Bałtyku może zablokować w przyszłości dostęp do polskich portów większym statkom. Budowie niechętni są też rybacy.
- Kwestia gazociągu Nord Stream to problem, który bulwersuje nie tylko polską, ale i europejską opinię publiczną. W tej sprawie doszło do niepokojącego zjawiska przemieszania polityki i gospodarki - powiedział eurodeputowany prof. Ryszard Legutko.
Prezydent Szczecina Piotr Krzystek powiedział, że port Szczecin-Świnoujście jako jeden organizm gospodarczy musi myśleć o swojej przyszłości nie w perspektywie 5-10 lat, ale lat 30. Jak dodał przyszłością dla portu jest przyjmowanie także większych statków i nie wolno tego ograniczać. Jego zdaniem, rozwój portów to także rozwój gospodarczy Pomorza Zachodniego, który w czasach otwartej Europy może być także dobry dla mieszkańców niemieckich, przygranicznych terenów.
Z kolei prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz powiedział, że należy dążyć do tego, by uzyskać od inwestora gazociągu zapewnienie, iż wszystkie statki, które mogą wpłynąć na Bałtyk, będą mogły także swobodnie zawijać do portu w Świnoujściu.
- Gazociąg Nord Stream jest bezpieczny dla środowiska i zgodny z prawodawstwem krajów, przez których wody przebiega - powiedział we wtorek w Szczecinie dyrektor Nord Stream Dirk von Ameln. Dodał, że realizacja projektu przebiega zgodnie z planem.
- Po uzyskaniu stosownych zezwoleń uczestniczyliśmy w wielu otwartych spotkaniach, w Polsce w ośmiu, podczas których informowaliśmy o naszej inwestycji - podkreślił. Jako udane określił negocjacje z polskimi rybakami dotyczące odszkodowań rekompensujących ewentualny negatywny wpływ gazociągu na wielkość połowów. Powiedział, że podpisano 57 kontraktów dotyczących 82 kutrów. Według niego, problem rybaków został rozwiązany w sposób dla nich atrakcyjny. Powiedział, że dialog będzie kontynuowany.
- Polscy rybacy nie byli w stanie podać żadnych konkretnych danych połowowych, które mogłyby mieć wpływ na wysokość odszkodowań - dodał jednak.
Dirk von Ameln podkreślił, że każdy statek o zanurzeniu do 15 m będzie w stanie wpłynąć do portu w Świnoujściu. Dodał, że w pozwoleniu na budowę rurociągu jest zapis, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to rura może być położona na większej głębokości.
Która by regulowała zasady funkcjonowania gazociągu Nord Stream - powiedział we wtorek w Szczecinie na konferencji poświęconej gazociągowi, znawca prawa międzynarodowego mec. Stefan Hambura.
Hambura uważa, że Polska i Niemcy powinny wcześniej ustalić i prawnie usankcjonować zasady dotyczące Nord Stream, tak by w przyszłości "nie ucierpiały nasze stosunki dobrosąsiedzkie".
Mecenas dodał, że deklaracje szefów rządów obu krajów, iż są one skłonne do współpracy, to za mało. - Problem należy rozwiązać, a nie uspokajać się deklaracjami. Powinna być zawarta umowa między rządami, w której znajdą się zapisy, które można w przyszłości przedstawić przed sądami w razie wątpliwości - powiedział.
Hambura dodał, że znając prawo niemieckie i tamtejsze realia, wie, iż "nic tak dobrze nie robi jak zebranie wszystkich ustaleń w jednym konkretnym dokumencie". Rządy się zmieniają, a dokument pozostaje, a w kwestii gazociągu jest dla obu krajów konieczny" - podkreślił.
Polecamy: PIT 2010