Rosja legalizuje prostytucję
Niewykluczone, że prostytucja w najbliższym czasie stanie się w Rosji legalna, a "kapłanki miłości", jak się tu określa kobiety wykonujące najstarszy zawód świata, staną się podmiotami wykonującymi działalność gospodarczą. Sprawą legalizacji prostytucji w Rosji ma zająć się w najbliższym czasie Duma.
Sprawą legalizacji prostytucji w Rosji ma zająć się w najbliższym czasie Duma - izba niższa parlamentu; projekt stosownej ustawy czeka na rozpatrzenie już od poprzedniej kadencji - przypomina w poniedziałek dziennik "Nowyje Izwiestija".
Ustawa ma m.in. "odciąć" prostytutki od stręczycieli. "Jestem za - przyznaje 25-letnia Masza. - Jeśli przez noc mam dwóch, trzech klientów to mój zarobek przy normalnych cenach jest żaden, 70-80 procent zabiera sutener". Dodaje, że gotowa jest zarejestrować swoją "działalność" w urzędzie skarbowym czy na milicji. Przekonuje, że miałaby wówczas pieniądze na "ubranie się", czy dla "córki, która idzie do drugiej klasy. A męża nie ma".
Jak pisze gazeta stręczyciele nie odpowiadają tylko za bezpieczeństwo kobiet i "organizację pracy", ale też za kontakty ze stróżami prawa.
Według nieoficjalnej statystyki, 80 procent prostytutek pracuje właśnie na ulicy, gdzie częściej padają ofiarą różnych przestępstw, są też bardziej zagrożone chorobami przenoszonymi drogą płciową. Natomiast dwadzieścia procent przyjmuje klientów w domu, czy hotelu bądź też wyjeżdża do nich.
"Nowyje Izwiestija" podkreślają, że zdaniem wielu ekspertów, legalizacją prostytucji nie są zainteresowani stróże prawa.
Dziennik cytuje deputowanego Aleksieja Mitrofanowa, "człowieka numer dwa" w nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. Jego zdaniem, milicja nigdy nie zatrzyma prostytutki czy sutenera dopóki będzie "otrzymywała pieniądze od bandytów, którzy dawno podzielili ten rynek". O konieczności legalizacji prostytucji przekonany jest jeden z liderów partii demokratycznej "Jabłoko", Siergiej Mitrochin, choć ma pewne zastrzeżenia. Jego zdaniem, dopóki nie zniknie korupcyjna biurokracja, nie można tego robić. "Dlatego że ten przemysł po prostu przejdzie z rąk do rąk, od kryminalistów do skorumpowanych urzędników" - uważa Mitrochin.