Rosną dochody. Gospodarka wciąż jednak czeka na wzrost konsumpcji
Do końca roku wzrost cen powinien się ustabilizować na poziomie ok. 1 proc. - uważa Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ.
- Mamy szansę we wrześniu, na lekko niższą inflację, czyli spadku z lipcowego i sierpniowego poziomu 1,1 proc. do 1 proc., może nawet 0,9 proc. - ocenia Tarnawa. - Do końca bieżącego roku powinniśmy mieć stabilizację w tych okolicach.
To oznacza, że ceny będą rosnąć wolniej niż płace. Według Głównego Urzędu Statystycznego przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w lipcu wzrosło o 3,5 proc w porównaniu do tego samego okresu 2012 r. Prognozy sierpniowe przewidują 2,9-proc. wzrost wynagrodzeń w firmach. To, zdaniem ekonomisty, przygotowuje grunt pod wzrost konsumpcji, której ożywienia wciąż jeszcze nie widać.
- Inflacja spowodowana spadkiem cen paliw do połowy tego roku, relatywnie niską dynamiką cen żywności, powodowała, że realne dochody do dyspozycji zostały odbudowane, co jest impulsem prowzrostowym dla gospodarki - mówi Agencji Informacyjnej Newseria Tarnawa. - To daje nadzieję na to, że konsumpcja prywatna silniej przyspieszy w drugiej połowie tego roku.
Jak wyjaśnia ekonomista, niska inflacja nie jest w tym momencie zagrożeniem dla wzrostu produkcji. Jej główną przyczyną były spadające ceny paliw i żywności na rynkach światowych, przez co zarówno konsumenci, jak i producenci zyskują.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
- Jeżeli to jest inflacja wynikająca się z tego, że surowce czy energia elektryczna są tańsze, to powoduje, że przedsiębiorcy i konsumenci mają lepszą sytuację, bo firmy zyskują na niższych kosztach, a konsumenci zyskują na wyższych realnych dochodach - mówi Tarnawa.
Według ocen analityków Ministerstwa Gospodarki, inflacja w sierpniu wyniosła 1,1 proc. w stosunku rocznym.