Rosyjski statek opuścił Gdynię. Teraz żądają milionów złotych
Rosyjski zbiornikowiec Khatanga po 8 latach opuścił port w Gdyni. Według wyliczeń portu rekompensata za postój jednostki wyniesie 13 mln złotych. Statek mierzący ponad 150 metrów jest odholowywany do duńskiej stoczni - to właśnie tam zostanie pocięty "na żyletki". Prezes portu wyjaśnił, dlaczego nie stanie się to w Polsce i jakiej kwoty port będzie domagał się od Rosjan.
Zbiornikowiec Khatanga ma ponad 150 metrów długości, 26 metrów szerokości i waży ponad 15 tys. ton. Służył do transportu ropy naftowej i jej pochodnych. Od 2017 roku cumował w Porcie Gdynia, gdzie został zatrzymany, kiedy nie przeszedł kontroli technicznej. Statek miał przejść remont i odpłynąć, ale do tego nigdy nie doszło.
W 2020 r. armator jednostki - Murmansk Shipping Company - ogłosił upadłość, przez co Khatanga pozostała w porcie. Z biegiem lat coraz bardziej pogarszał się stan techniczny statku. W lutym tego roku Ministerstwo Infrastruktury podało, że zgodnie z decyzją wydaną przez Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni (UMG), gdyński port został zobowiązany do usunięcia rosyjskiego statku. Podano, że jednostka zagraża bezpieczeństwu żeglugi i jest wycofana z eksploatacji. W związku z tym dyrektor UMG wydał Zarządowi Morskiego Portu Gdynia zarządzenie jego usunięcia.
Przez lata podkreślano niejasny i zmienny status własnościowy, przez co obiekt był niezdolny do samodzielnej żeglugi. Khatanga był pod stałym nadzorem ze strony Portu Gdynia oraz służby dyżurnej Kapitanatu. Resort infrastruktury informował, że ZMPG będzie domagać się od rosyjskiego armatora zwrotu kosztów za cały okres cumowania jednostki w porcie.
W końcu rosyjski zbiornikowiec Khatanga został wyprowadzony z portu w Gdyni po 8 latach. Według wyliczeń portu rekompensata za postój jednostki wyniesie 13 mln zł. Prezes Zarządu Morskiego Portu w Gdyni Piotr Gorzeński wskazał, że chodzi o "potencjalnie utracone korzyści wynikające z tego, że Khatanga stał przy kei w jednym miejscu". Dodał, że dochodzą do tego inne koszty związane m.in. z tym, że jednostka zerwała się z cum i trzeba było używać holowników do ponownego ustawienia statku przy nabrzeżu.
Obecny na odholowywaniu statku minister infrastruktury Dariusz Klimczak zaznaczył, że przez 8 lat port w Gdyni "tracił finansowo" i przy nabrzeżu nie mogły cumować inne jednostki. "Ten statek nie miał załogi, nie stwarzał żadnych warunków bezpieczeństwa i nadszedł najwyższy czas, żeby się jego stąd pozbyć" - stwierdził. Zapewnił, że Zarząd Morskiego Portu w Gdyni spełnił wszystkie procedury i uzyskał niezbędne zezwolenia. "Ta kupa złomu, która zalegała w porcie w Gdyni, wreszcie opuszcza port" - powiedział.
Z kolei wiceszef MI Arkadiusz Marchewka, który również był obecny na wydarzeniu, podkreślił, że rosyjski tankowiec, cumując przy nabrzeżu, zagrażał bezpieczeństwu żeglugi i "nikt za to nie płacił". "Zastanawiam się, jak to było możliwe, że przez ostatnie lata ci, którzy odpowiadali za gospodarkę morską, nic z tym nie zrobili, tylko przyglądali się bezradnie rozkładając ręce" - mówił wiceminister. Dodał, że państwo musi być "bardzo stanowcze i silnie reagować, nie dopuszczając do takiej sytuacji, dlatego że - jak zaznaczył - porty to nasze bezpieczeństwo i my to bezpieczeństwo wzmacniamy" - powiedział.
Minister Klimczak przypomniał, że w ciągu ostatnich miesięcy udało się wyeliminować prawie 700 firm z rynku polskiego, które były z udziałem kapitału rosyjskiego i białoruskiego. "Czy to jest transport drogowy, czy gospodarka morska postępujemy konsekwentnie i nie tracimy ani dnia, ani godziny, ponieważ to działa na rzecz polskiej gospodarki" - zapewnił szef resortu.
W akcji odholowania brały udział trzy holowniki portowe, które wyprowadziły jednostkę z gdyńskiego portu i holownik oceaniczny, który będzie ciągnął Khatangę do portu docelowego. Prezes Gorzeński wyjaśnił, że to skomplikowana operacja ze względu na trudne warunki pogodowe, m.in. silnie wiejący wiatr, przez co akcja była kilkukrotnie przekładana.
Khatanga ma dotrzeć do duńskiego portu w Esbjerg we wtorek. "Na statku nie będzie nikogo. Załoga holownika jest na holowniku" - powiedział Gorzeński.
Prezes portu odpowiadając na pytania wyjaśnił, że tankowiec jest holowany do Danii, ponieważ w Polsce "nie ma miejsca, które miałoby odpowiednie certyfikaty do złomowania tej wielkości statków". Nie chciał zdradzić, za jaką cenę port sprzedał statek duńskiej stoczni. Powiedział jedynie, że "zarobi na tym nieznacznie, pokrywając wszystkie bezpośrednie koszty, które musiał ponieść w związku z operowaniem, zabezpieczaniem tej jednostki w porcie".