Rozłam w szeregach SLD

Premier Leszek Miller zapowiedział w piątek wieczorem, że 2 maja poda się do dymisji. - Problemu Leszka Millera nie ma i jeśli to ma pomóc Polsce - odejdę - powiedział premier podczas konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim.

Premier Leszek Miller zapowiedział w piątek wieczorem, że 2 maja poda się do dymisji. - Problemu Leszka Millera nie ma i jeśli to ma pomóc Polsce - odejdę - powiedział premier podczas konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim.

- W ciągu 2,5 roku odwróciło się od SLD prawie 4 mln wyborców. Tym samym dali znać, że nie podoba im się sposób rządzenia i działania Sojuszu - uzasadnił powstanie nowej partii Marek Borowski, jeszcze marszałek sejmu z ramienia SLD. Jego zdaniem, odejście z SLD stało się koniecznością, gdyż zdobycie władzy stało się tam celem, a nie środkiem. Nowa formacja ma być także alternatywą dla Platformy Obywatelskiej i Samoobrony. - Polska przechodzi w ręce populistów i demagogów, chcemy się temu sprzeciwić. Nasza partia powstała dla tych, których nie zadowalają ani "złodzieje", ani "barbarzyńcy" - powiedział M. Borowski.

Reklama

Nowa siła polityczna
Założycielami SDPL jest 21 posłów SLD, na czele z Markiem Borowskim oraz byłym wiceprzewodniczącym SLD - Andrzejem Celińskim. Szefową klubu parlamentarnego została Jolanta Banach. Deklarację podpisało także czterech senatorów: były minister zdrowia Marek Balicki (niezrzeszony), Zdzisława Jankowska (UP) oraz Jerzy Suchański i Krzysztof Szydłowski z SLD. Ciągle jednak nie wiadomo, ilu jeszcze działaczy SLD dołączy do nowej formacji. Przejście do SDPL zapowiedział także Tomasz Nałęcz, wiceszef UP. - Będę w UP jeszcze tydzień tylko po to, aby przekonać Unię, że warto połączyć się z nową inicjatywą - powiedział T. Nałęcz. Jeśli dojdzie do fuzji, SDPL będzie mogła liczyć w Sejmie na 36 głosów, czyli będzie piątą co do wielkości siłą polityczną. Po dymisji premiera i stworzeniu nowego rządu, poparcie SDPL będzie bardzo istotne. Jednak nie gwarantuje tego, że nowy rząd uzyska wotum zaufania, czyli zostanie zaakceptowany przez połowę z przynajmniej 230 obecnych na sali posłów. SDPL zadeklarowała, że jest gotowa poprzeć nowy gabinet, jednak pod trzema warunkami. Pierwszym jest dostosowanie do członkostwa w UE, drugim - naprawa finansów publicznych, trzecim - przygotowanie ustawy o ubezpieczeniu zdrowotnym.

M. Borowski zaznaczył, że jeśli po dymisji L. Millera nie uda się stworzyć rządu z jasnym programem, który nie będzie bezsilny, to powinny odbyć się wcześniejsze wybory parlamentarne.

Umarł król i co dalej?

Drugiego maja Leszek Miller złoży urząd, wtedy prezydent będzie miał dwa tygodnie na zaproponowanie nowego premiera. Jednak kandydat będzie znany już niedługo. - W poniedziałek rano spotkam się z Krzysztofem Janikiem i będziemy konsultowali tę kwestię - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski. Prezydent zapytany, czy bierze pod uwagę Marka Belkę, powiedział, że to dobry kandydat. Sam zainteresowany przyznaje, że rozmawiano z nim na ten temat, jednak na razie nie chce tego komentować. Zdaniem Jolanty Banach, Sojusz będzie chciał kupić poparcie innych partii. Ceną może być właśnie stanowisko premiera, co mogłoby oznaczać powołanie nowej koalicji rządzącej. - Nie przypuszczam, aby mógł nim zostać Roman Jagieliński. Natomiast kandydaturę Janusza Wojciechowskiego, prezesa PSL, uważam za bardzo prawdopodobną - powiedziała J. Banach. Jej zdaniem, możliwe jest inne wyjście - premierem zostaje Józef Oleksy albo Włodzimierz Cimoszewicz, a PSL dostaje stanowisko wicepremiera dla J. Wojciechowskiego. Podobnie uważa Adam Bielan z PiS. - Aby zyskać przychylność PSL, zaproponują Wojciechowskiemu stanowisko marszałka sejmu. Fotel premiera natomiast Józefowi Oleksemu - uważa A. Bielan. Zbigniew Kuźmiuk zaprzecza, jakoby PSL miało wdawać się w jakieś układy z SLD. - My nie jesteśmy partią przekupną i nie zgodzimy się przehandlować poparcia w zamian za stanowisko - podkreśla Z. Kuźmiuk.

J. Banach twierdzi, że nie jest możliwe, aby premierem został ktoś z członków nowej partii lewicowej. - To byłoby zaprzeczenie idei, która nam przyświecała, gdy odłączaliśmy się od SLD - powiedziała.

Eksperci o sytuacji politycznej i gospodarczej
Maciej Grabowski, IBnGR

Najlepszym rozwiązaniem dla polskiej gospodarki byłyby wcześniejsze wybory. Czas trwania rządu Millera do złożenia przez niego urzędu to czysta inercja. Z drugiej strony, nowy rząd byłby gabinetem mniejszościowym. Dlatego wydaje mi się, że wcześniejsze wybory to najlepsze wyjście.

Robert Gwiazdowski, Centrum Adama Smitha
Na miejscu Leszka Millera nie podawałbym się do dymisji. Ostatnio gospodarka przeżywa wzrost, co jest wynikiem braku aktywności rządu, który skupił się na rozwiązywaniu własnych problemów. Kolejni rządzący, niezależnie od opcji politycznej, zmniejszali swobody i prawa przedsiębiorców, a zwiększali własne. Dlatego uważam, że to, iż się nie rządzi, nie jest wcale takie złe dla gospodarki.

Rafał Kasprów, Instytut III Rzeczypospolitej.
Im wcześniej Miller odejdzie, tym lepiej. Gdyby skończył 1 kwietnia, byłoby to bardzo dobrą pointą jego pamiętnych, rubasznych wypowiedzi. Może się wydawać, że wobec długości trwania tego rządu, kolejne 1,5 miesiąca nie ma znaczenia. Tu jednak liczy się każdy tydzień. Wszystkie procedury związane z powołaniem nowego rządu to zmarnowany czas. Jeśli nowy gabinet ma cokolwiek jeszcze zrobić, to każdy tydzień jest znaczący.

Parlamentarzyści o Millerze
Zbigniew Kuźmiuk (PSL): Data odejścia premiera jest rzeczą drugorzędną, ważniejsze jest to, kto będzie jego następcą i co nowy rząd będzie chciał zrobić. Jeśli pojawią się dobre pomysły, to być może na jedno głosowanie poparcia dla tego gabinetu się odważymy. Jeżeli okaże się, że to stabilny rząd, wybory mogą się odbyć w konstytucyjnym terminie. Gdyby jednak miałby dryfować, to konieczne są przyspieszone wybory. Najwcześniejszy termin to jesień.

Roman Jagieliński (FKP): 2 maja to najlepsza data na odejście Leszka Millera, bo daje szansę na łagodne przejście. Myślę, że jeśli nowy premier będzie powołany z SLD, to jest szansa na to, że się dogadamy i poprzemy nowy rząd. Jeśli uda się go stworzyć, to wybory powinny się odbyć w konstytucyjnym terminie.

Kazimierz Marcinkiewicz (PiS): Nie wiem, czy Polska wytrzyma pod rządami Millera jeszcze miesiąc. Premier powinien odejść natychmiast, a wybory parlamentarne powinny się odbyć 13 czerwca razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Janusz Lisak (UP): Można znaleźć zarówno argumenty za, jak i przeciw dacie 2 maja, jako terminowi odejścia Leszka Millera. Za nią przemawia np. to, że trzeba przyjąć jeszcze wiele aktów prawnych niezbędnych do naszej akcesji. Uzyskanie stabilnego zaplecza przez nowy rząd oznacza, że wybory mogą się odbyć w konstytucyjnym terminie. Jeśli nowy rząd nie uzyska wotum zaufania, to konieczne będą szybkie, przyspieszone wybory, choć zaznaczam, że jestem przeciwnikiem łączenia wyborów krajowych z europejskimi.

Marek Zagórski (SKL): To jest najgorszy z możliwych scenariuszy. Mamy przed sobą prawie 1,5 miesiąca rządów premiera, który jest premierem tylko na papierze. Tego rządu nikt, łącznie z jego funkcjonariuszami, nie będzie szanował. Miller powinien odejść już, natychmiast. Od razu powinny się też odbyć wybory. W przeciwnym razie najwcześniejszym możliwym terminem jest jesień.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: Polskie Stronnictwo Ludowe | 2 maja | wybory | rozłam | SdPl | prezydent | SLD | Borowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »