Różne oblicza skoków cen
Dlaczego papierosy i energia są drogie, a telewizory i ubrania tanieją? Przyjrzeliśmy się produktom, które najbardziej podrożały, względnie potaniały w latach 2001 - 2010.
Największych skoków cen Polacy doświadczyli na początku lat 90. Ciągły brak towarów na sklepowych półkach za czasów PRL to także przejaw inflacji - tyle, że ukrytej. Dziś inflacja wzbudza mniejsze emocje, ale wciąż jest ważna, bo decyduje o naszej sile nabywczej.
Przyjrzeliśmy się produktom, które najbardziej podrożały, względnie potaniały w latach 2001 - 2010. Sprawdziliśmy, co wpłynęło na zmiany cen i jak kształtowała się sprzedaż poszczególnych kategorii dóbr. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) wzrosły o niespełna 24 proc. Dzięki temu, że przeciętny Kowalski zarabia dziś brutto o 59 proc. więcej, może sobie pozwolić na zakup większej ilości dóbr niż 9 lat temu, co widać na wykresie.
Od tej reguły są jednak wyjątki: silniej od płac wzrosły ceny papierosów i energii. Wyroby tytoniowe podrożały dwukrotnie, najsilniej ze wszystkich kategorii produktów. W dużej mierze wzrost ich cen wynikał z dyrektyw Unii Europejskiej, dotyczących wysokości akcyzy. W 2001 r. stopa podatku akcyzowego nałożonego na polskie papierosy kształtowała się na poziomie 41 proc. Przed rokiem Polska, spełniając unijne wymogi, podniosła stawkę do 57 proc. przeciętnej ceny papierosów.
Boisz się podwyżki VAT? Podyskutuj na Forum!
W sumie VAT i akcyza stanowią ok. 80 proc. ceny papierosów, co pociąga za sobą nasilenie przemytu zza wschodniej granicy. Prawdopodobnie przemyt prowadzi do znacznego spadku sprzedaży legalnych wyrobów tytoniowych. Jeszcze w 2002 r. wynosiła ona 75 mld szt., natomiast w 2009 r. obniżyła się do 60 mld.
To nie koniec złych wieści dla palaczy. Unia przewiduje, że do 2014 r. minimalna stawka akcyzy wzrośnie do 60 proc. średniej detalicznej ceny sprzedaży. Będzie to nie mniej niż 90 euro za 1000 sztuk. Co prawda Polsce udało się wynegocjować okres karencji do 2018 r., ale Ministerstwo Finansów już zapowiada stopniowe podwyżki akcyzy.
W nieco mniejszym stopniu niż papierosy wzrósł koszt energii (o 61 proc.), z czego gaz podrożał o 84 proc., opał o 68 proc., prąd o 58 proc., zaś energia cieplna o 42 proc. Od października 2010 r. ceny gazu ponownie poszły w górę. Skutki finansowe dla odbiorców indywidualnych nie przekroczą 3,7 proc.
Analizę ekonomiczną rynku energii elektrycznej w latach 2007-2008 przeprowadził dr Marek Dietl w nr 68 Biuletynu Urzędu Regulacji Energetyki. Za pomocą narzędzi stosowanych w ekonomii gałęziowej zbadał, z czego wynikają wysokie, bliskie 50 proc., marże u wytwórców prądu. Ich siła monopolistyczna może brać się ze wzrostu popytu na prąd (produkcja energii, gazu i wody wzrosła od 2005 r. do br. prawie o połowę) przy ograniczonych mocach produkcyjnych. Inny czynnik, który Dietl poddał pod dyskusję to koordynacja strategiczna.
Autor abstrahował przy tym, czy koordynacja wynikła ze zmowy cenowej czy tylko z obserwowania posunięć konkurentów. Z analizy płynie wniosek, że nie tylko czynniki popytowe, ale również oligopolistyczna struktura (kilku producentów, brak idealnej rywalizacji cenowej, bariery wejścia na rynek) rynku wytwórców energii przyczyniła się do ustalenia ceny wyższej od kosztu krańcowego.
W celu ożywienia konkurencji URE uruchomił kampanię, w której informuje klientów o możliwości wyboru sprzedawcy prądu. Rotacja klientów, której wysoki wzrost już stwierdzono, powinna, przynajmniej w teorii, przyczynić się do spadku cen.
Można dodać z przekąsem, że aby spadły ceny pewnych artykułów, interwencja ze strony państwa nie była potrzebna. Najsilniej potaniał sprzęt audiowizualny, fotograficzny i informatyczny (o ponad połowę), a także odzież i obuwie (o prawie 40 proc.).
Niższe ceny, w połączeniu z poprawą sytuacji materialnej Polaków, spowodowały wzrost wolumenu sprzedaży na rynku elektronicznym. Był on na tyle znaczący, że przeważał negatywny efekt spadku cen. Na skutek tego wartość rynku elektroniki rosła aż do 2009 r. Wówczas obawy przed kryzysem zmusiły konsumentów do zaciśnięcia pasa. W rezultacie hipermarkety dokonały drastycznego cięcia cen i wprowadziły dodatkowe promocje. Zaciśnięte pasy zostały poluzowane dopiero wiosną br., na co złożyły się trzy czynniki: ustanie pesymistycznych nastrojów konsumentów, chęć uniknięcia zapowiedzianej na styczeń przyszłego roku podwyżki VAT i konieczność odbudowy zniszczeń powodziowych.
Na przykładzie wyżej opisywanego rynku sprzętu elektronicznego silnie uwydatniają się wady koszyka inflacyjnego. Postęp technologiczny sprawia, że rośnie wydajność procesorów, a w sklepach pojawiają się zupełnie nowe produkty. Odtwarzacze DVD nie tak dawno wyparły video, a teraz są zastępowane przez odtwarzacze Blu-Ray.
Określenie wielkości zmian cen na tak dynamicznym rynku to dla statystyków twardy orzech do zgryzienia. Sztandarowy przykład - koszt nośnika danych. Jeszcze kilkanaście lat temu typowy nośnik, dyskietka 3,5 cala, mogła pomieścić niespełna 1,5 MB. Dziś na płycie Blu-Ray można zgromadzić 10 tysięcy razy więcej informacji, a mimo to cena płyty pozostaje zbliżona do kosztu dyskietki. Tyle, że obecnie praktycznie w ogóle nie używa się dyskietek i zakup nowoczesnych nośników informacji jest niejako koniecznością. Ceny są więc niższe, a jednocześnie takie same.
Obniżki cen odzieży i obuwia wynikły z kolei z silnej konkurencji. Polski rynek detalistów jest bardzo rozdrobniony, a produkty są bardzo niejednorodne, zwłaszcza w porównaniu z energią. Udziały w rynku poszczególnych firm nie przekraczają 3 proc. Na dodatek muszą one walczyć z zalewem tanich produktów z Azji. Tego typu struktura rynku w teorii mikroekonomii nosi nazwę konkurencji monopolistycznej.
Natomiast na rynku papierosów oraz energii ważnych graczy jest zaledwie kilku, a ich decyzje cenowe wzajemnie od siebie zależą. Taki układ to konkurencja oligopolistyczna. Z teorii wynika, że firmy na rynku konkurencji monopolistycznej nie są w stanie osiągać zysków porównywalnych z zyskami osiąganymi przez przedsiębiorstwa konkurujące w oligopolu. Ta teoretyczna prawidłowość znajduje zatem odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Z kronikarskiego obowiązku warto odnotować, że w okresie sierpień 2001 r. - sierpień 2010 r. potaniały jeszcze krajowe rozmowy telefoniczne i środki transportu - obydwie kategorie po blisko 10 proc. Tym razem oligopolistyczna struktura na rynku operatorów komórkowych nie zapobiegła wojnie cenowej.
W porównaniu z latami 1990-2000 polskim politykom, z Radą Polityki Pieniężnej na czele, udało się sprowadzić inflację do niższego poziomu. Od września 2001 r. wskaźnik CPI nie przekroczył 5 proc. Nie zmienia to faktu, że na pięć miesięcy ostatniej dekady przeciętnie przypadały aż trzy miesiące, kiedy wskaźnik cen nie zmieścił się w docelowym przedziale RPP: 1,5-3,5 proc.
Do wszelkich oficjalnych statystyk dotyczących inflacji, także tych przytoczonych powyżej, należy podchodzić z pewną ostrożnością. Wciąż wiele kontrowersji rodzi bowiem sposób pomiaru inflacji. Koszyk składający się z dóbr, których ceny są brane pod uwagę przy wyliczaniu inflacji nie zawiera dóbr inwestycyjnych, m. in.: aktywów finansowych, metali czy też mieszkań.
Ponadto skład koszyka nie reaguje na zmiany mód i miejsca dokonywania zakupów. Już nawet sam wybór przez GUS produktu na reprezentanta danej kategorii wiąże się z problematyczną kwestią: czy zmiany ceny tego produktu dobrze odzwierciedlają zmiany cen odnoszące się do całej kategorii?
Sęk w tym, że chcąc udoskonalić koszyk inflacyjny, można wylać dziecko z kąpielą. Politycy z pewnością nie przegapiliby okazji, by pomanipulować przy statystykach. W końcu niższa inflacja przełożyłaby się np. na niższą waloryzację rent i emerytur, co odciążyłoby budżet. W takiej sytuacji jak zwykle straciłby przeciętny Kowalski.
Zresztą, czy to tylko przypadek, że w ostatnich dziewięciu latach najbardziej wzrosły ceny papierosów i energii - tak silnie zależne od decyzji administracyjnych...?
Dominik Korniluk, Noble Bank
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL